Rozdział 23

93 1 0
                                    


Winnifred

Wbiegłam do pokoju i już chciałam zakluczyć drzwi, ale nie było klucza. Skuliłam się pod drzwiami i próbowałam się uspokoić. Czułam niepokój, smutek i jakiegoś rodzaju pustkę. Poczułam osłabienie, ale zapewne to przez tą jebaną chorobę więc wstałam i zaczęłam szukać tabletek. W pewnym momencie słyszałam pukanie do drzwi.

- Winnifred mogę wejść?

Po głosie poznałam, że to Stella. Podeszłam do drzwi i je otworzyłam. Dziewczyna popatrzyła na mnie zmartwiona i mnie przytuliła.

- Dlaczego on mi to robi? - Zapytałam, przytulając mocno Stell. - Dlaczego zawsze zabiera mi to, co najważniejsze...

Dziewczyna odsunęła mnie trochę, aby spojrzeć mi w oczy.

- Słuchaj laska. - Powiedziała głośniej, trzymając mnie za ramiona. - Wiem, że to trochę dziwnie zabrzmi, ale on się po prostu o ciebie martwi i chce dla ciebie dobrze.

- Martwi się ?! - Parsknęłam, wywracając oczami. - Jakoś mi na to nie wygląda.

- Winnifred ty nie widziałaś jak się zachowywał kiedy dowiedział się, że twoja operacja się przesunęła.

Popatrzyłam na dziewczynę, udając zaskoczoną.

- To nic nie znaczy.

- Dobrze wiem, że tak nie myślisz.

Powiedziała, uśmiechając się do mnie szeroko. Nagle mój telefon zadzwonił, podeszłam do niego i odebrałam.

- Halo?

- Dzień dobry Diano. - Po głosie poznałam już, że jest to ten komisarz co dzwonił do mnie na imprezie Ellie. - Dzwonię z pytaniem kiedy Panienka przyjedzie na komisariat. Jeśli masz teraz wolną chwilę, to proszę przyjechać. Obecnie znajduję się na komisariacie w San Diego.

Boże jeszcze tego mi brakowało. Mam nadzieje, że nie będę musiała rozmawiać z Ojcem albo z Kenną.

- Dobrze postaram się tam dzisiaj pojawić. Do widzenia.

Mężczyzna się rozłączył, a ja sapnęłam zmęczona.

- Kto to był?

- Komisarz Ermington.

Dziewczyno popatzryłą na mnie z niezrozumieniem.

- Muszę jechać na komisariat.

Powiedziałam, przykładając dłoń do czoła.

- Pojadę z tobą.

- Serio?

Zapytałam, patrząc zaskoczona na dziewczynę.

- No, chyba że wolisz, żeby Ares z tobą pojechał.

Uśmiechnęłam się zirytowana.

- Nie dziękuję wolę ciebie.

- To jedziemy?

Stella wyciągnęła do mnie rękę, a ja podałam jej swoją i pokiwałam głową.

Kiedy znalazłyśmy się w połowie schodów, zobaczyłam Aresa, który rozmawiał z moim biologicznym ojcem. Przez chwilę myślałam, że nas nie zauważy, ale się myliłam.

- Winni musimy porozmawiać.

Zignorowałam go i szłam dalej. W pewnym momencie poczułam, że chłopak złapał mnie za nadgarstek.

- Dlaczego mnie ignorujesz?

- Nie ignoruje cię.

Powiedziałam, nie patrząc na niego i wyrwałam rękę z jego uścisku. Kiedy już się uwolniłam, ruszyłam szybszym krokiem i wyszłam na dwór. Stella wyszła zaraz po mnie i kazałam mi na nią poczekać kilka minut, aż podjedzie samochodem, wsiadłam na miejsce pasażera i zapięłam pasy.

Sweet Lies #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz