Zanim wyszłam do sąsiada postanowiłam zmienić przemoczone spodnie. Ud już prawie nie czułam, takie były wychłodzone. Wciągnęłam też na siebie żółty sweter i włożyłam moje ulubione na tę porę roku buty emu. W domku był taki ziąb, że kiedy wyszłam na zewnątrz miałam wrażenie jakby owiało mnie ciepłe powietrze, a przecież cały czas sypał śnieg, więc temperatura musiała być poniżej zera.
— To nie dom. To cholerna lodówka — rzuciłam, ocierając nos, z którego już zaczynał sączyć się katar. — Jeszcze mi tu choróbska brakuje.
Musiałam jakoś uruchomić ogrzewanie, bo inaczej wkrótce zamienię się w sopel lodu. Drżąc na całym ciele podreptałam przez coraz grubszy śnieg do sąsiada. Oczywiście nie miał dzwonka do drzwi, bo po co instalować takie wynalazki, kiedy nie przyjmuje się gości? Zabębniłam pięścią w drzwi i czekałam. W końcu, po jakichś pięciu minutach mojego tłuczenia, klamka drgnęła, a po chwili pojawiła się postać tego troglodyty. Wraz z nim z wnętrza domu wydostało się ciepło, którego tak mi brakowało oraz ten przeklęty pies lustrujacy mnie podejrzliwym wzrokiem. Pewnie tylko czekał aż powinie mi się noga, żeby mnie dopaść i zagryźć.
— Czy ja nie wyraziłem się dostatecznie jasno? Miała się pani trzymać ode mnie z daleka — warknął mężczyzna, opierając się ramieniem o framugę.
— Niech mi pan wierzy, przyjście do pana to ostatnia rzecz, którą miałam ochotę zrobić, ale musiałam — odpowiedziałam i z nadzieją popatrzyłam do środka. Mężczyzna jednak nie wydawał się chętny do wpuszczenia mnie.
— Czego pani znowu chce? — westchnął, lustrując mnie chłodnym spojrzeniem od jaskrawego swetra po same buty, na których dłużej zawiesił wzrok.
— Zna się pan na piecach gazowych? Dla mnie to czarna magia. Cóż... Najprościej mówiąc to nie umiem włączyć ogrzewania — wyjaśniłam, gestykulując rękami jak nawiedzona.
— Mówiłem, że pewnego organu pani brakuje. Oto kolejny dowód — skwitował złośliwie.
— Być może. Jak pan chce i sprawi to panu przyjemność to mogę nawet przyznać panu rację i potwierdzić, tak, nie mam mózgu. I trudno — wzniosłam ręce do nieba. — Nie znam się na tych ustrojstwach wymyślonych przez facetów z myślą, że facet będzie to naprawiał, a potrzebuję ogrzać dom. Tak się akurat złożyło, że nie wzięłam ze sobą telefonu, więc nie mam nawet jak zadzwonić po pomoc. Miałam do wyboru albo przyjść do pana, albo zamarznąć — zakończyłam melodramatyczne. — Gdyby był pan na moim miejscu, co by pan zrobił?
— Po pierwsze zacznijmy od tego, że nigdy nie znalazłbym się w pani sytuacji.
— Pan perfekcyjny się znalazł... Nigdy nie popełnia błędów — rzuciłam z przekąsem.
— W końcu powiedziała pani coś mądrego.
Pies zaszczekał, jakby śmiał się z tekstów swojego pana i je popierał. No nawiedzone psisko, jak nic.
— Bardzo zabawne... — prychnęłam. — To co według pana miałam zrobić? Zamarznąć tam na śmierć? Chciałby mieć pan moje życie na sumieniu?
— Już kilka mam, więc jedno nie robiłoby wielkiej różnicy — odparł ponuro.
Zatkało mnie i przez chwilę nie mogłam wydobyć z siebie głosu. Miałam przed sobą kogoś, kto zabijał ludzi? Boże... Od razu wyczułam coś mrocznego w tym człowieku, i proszę. Najczarniejszy z czarnych charakterów.
— Patrzy pani na mnie jakbym był seryjnym mordercą ukrywającym się przed wymiarem sprawiedliwości — rzucił, wzdychając z politowaniem.
— A nie jest tak? — zapytałam bezwiednie.
CZYTASZ
Frozen Hearts
RomanceMillie chcąc uciec przed byłym chłopakiem, który stosował wobec niej przemoc psychiczną, za namową cioci udaje się do niewielkiego, górskiego miasteczka w Idaho, gdzie zamierza spędzić samotne, ale spokojne i beztroskie święta Bożego Narodzenia. Nie...