Rozdział 10

575 61 24
                                    

Patrzyłam na Harta w oczekiwaniu na to, co miał mi za chwilę wyznać. Ori położył swój łeb na moich kolanach, tak jakby chciał mnie uspokoić.

— Nie chciałem dopuścić do takiej sytuacji, ale skoro już tak się stało, to musisz wiedzieć, że mieszkanie ze mną pod jednym dachem jest śmiertelnie niebezpieczne — oznajmił Hart cichym głosem.

— Bo?

— Bo nie panuję nad sobą, kiedy śpię. Mogę zrobić różne rzeczy. Może mi się coś wydawać. Mogę zaatakować. Bronić się. Widzieć rzeczy, które nie istnieją. Rozmawiać z ludźmi, którzy już dawno nie żyją — wymieniał ponuro, nie patrząc na mnie tylko gdzieś w nieokreślony punkt przed sobą.

— Czyli jednym słowem lunatykujesz — wyjaśniłam racjonalnie.

— Nie. To nie jest zwykle lunatykowanie — zaprzeczył gwałtownie Hart i spojrzał prosto na mnie. — Nie rozumiesz! Ja mam zwidy. Wraca do mnie coś, co wydarzyło się w moim życiu kilka lat temu. Od dziecka miałem problemy ze snem, wychowywałem się w sierocińcu, ale wtedy to nie było nic wielkiego. Tylko jakieś sporadyczne przebudzenia, coś do siebie mówiłem, czasem chodziłem. Koledzy z bidula i potem w wojsku robili sobie czasem z tego żarty, ale jakoś z tym żyłem. Jednak pięć lat temu to przybrało inną formę... Groźną nie tylko dla mnie ale przede wszystkim dla otoczenia — zakończył poważnym głosem.

— Po tym epizodzie w Syrii? — dopytalam, chociaż odpowiedź była oczywista.

— Tak. Po powrocie do kraju przechodziłem rehabilitację, terapię... Ale to nic nie dało. Cały czas to robiłem. Przeżywałem tamte chwile każdej nocy, każdej nocy do nich wracałem. Aż pewnego razu zaatakowałem kogoś... — urwał i przełknął ślinę.

— Kogo?

Hart westchnął i przetarł dłońmi twarz.

— Moją byłą dziewczynę — powiedział po krótkiej chwili. — Całe szczęście nic jej się nie stało, ale po tym wydarzeniu rzuciła mnie. Dobrze zrobiła. Nie dziwię się jej, zresztą sam bym podjął tę decyzję, gdyby ona tego nie zrobiła. Nie mógłbym ryzykować. Muszę żyć sam.

— Dlatego się tu wprowadziłeś...

— Tak. Radzę sobie jakoś. Wydaje mi się, że czasem nawet przesypiam całe noce, ale nie mogę powiedzieć na pewno, nie nagrywałem się — prychnął. —Tak czy inaczej Ori mi pomaga. Spójrz... — gwizdnął na psa, który podniósł natychmiast łeb. — Ori! Czas do spania.

Pies poderwał się i pobiegł korytarzykiem, na końcu którego stanął i zaczął warować przy drzwiach jakiegoś pokoju. Hart podążył za nim, a ja ruszyłam tuż za mężczyzną. Zerknęłam do środka pomieszczenia. Normalne łóżko pośrodku normalnego pokoju w zwykłym, surowym wystroju. Jednak na pierwszy rzut oka mogłam stwierdzić, że brakuje okna, a w pomieszczeniu nie ma zbyt wielu przedmiotów poza łóżkiem i szafką nocną.

— Pokażę ci — mruknął Norman i wszedł do sypialni, a jego pies zamknął za nim drzwi i pyskiem zasunął skobel i blokadę na dole. Następnie ułożył się pod drzwiami i zamknął jedno oko, drugim czujnie obserwując otoczenie.

W milczeniu patrzyłam na ten dziwny spektakl i jedyne co czułam, to współczucie.

— Ori, koniec snu — powiedział Norman zza drzwi, a pies posłusznie otworzył skobel i blokadę, machając ogonem na widok swojego pana.

— I to wszystko? — zapytałam trochę uspokojona, że nie chodziło o nic gorszego. Po prostu Norman musiał zamykać się na noc. Nic wielkiego.

— Nie do końca — westchnął mężczyzna i zbliżył się do mnie. Dopiero teraz zauważyłam, że w ręku miał kajdanki.

Frozen HeartsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz