Rozdział 6

412 60 28
                                    

Potrzebowałam internetu. Po pierwsze aby przejrzeć informacje odnośnie ostatnich wydarzeń w Strefie Gazy. Być może znajdę coś, co będę mogła powiązać z losami Danny'ego. Po drugie chciałam sprawdzić jedną rzecz związaną z Normanem Hartem. Z samego rana wyszłam więc z domu i w godzinę doczłapałam do miasteczka. W galerii handlowej znalazłam uroczą kafejkę internetową i uzbrojona w pumpkin latte usiadłam z nowym smartfonem w ręku, łącząc się z kawiarnianym wi-fi.

Przejrzałam wszystko, co tylko się dało, ale nie znalazłam nic prócz kilku wzmianek o tym, że jacyś amerykańscy żołnierze podobno trafili w ręce bojowników Hamasu. Żadne portale informacyjne nie potwierdziły tej informacji, ale kilka prywatnych profili na portalu X umieściło krótkie wzmianki na ten temat, co tylko wzmogło moj niepokój. Coś tu ewidentnie było nie tak i martwiłam się o brata coraz bardziej. Udało mi się połączyć z mamą, ale ta również nic nie wiedziała na temat Danny'ego.

— Nie martwmy się na zapas. Bóg nad nim czuwa, bądź spokojna. Jeśli coś by się stało, to przecież by nam powiedzieli — stwierdziła mama, chyba sama siebie przekonując do optymizmu i niezachwianej nadziei.

Mnie samej to nie wystarczyło, ale co miałam zrobić? Tina również kazała mi się nie zamartwiać tylko korzystać ze świąt w Sun Valley. Łatwo było im mówić.

Zamówiłam jeszcze ciasto dyniowe, żeby kelnerka przy barze nie patrzyła na mnie krzywo (siedziałam tam już godzinę, a wypiłam tylko kawę) i weszłam na stronę z wyszukiwarką żołnierzy amerykańskich odznaczonych medalem Purpurowego Serca za odniesione rany w trakcie wykonywania czynności służbowych. Wpisałam nazwisko Hart i serce zabiło mi mocniej, kiedy wyszukiwarka podpowiedziała imię Norman. Natychmiast weszłam w dany profil i zamarłam, widząc zdjęcie dużo młodszego Normana Harta.

W granatowym mundurze US Army, z licznymi medalami na piersi wyglądał na pewnego siebie, dumnego i nieco wyniosłego. W jego oczach na zdjęciu można było dostrzec jakiś ulotny błysk, którego w ostatnich dniach na żywo nie widziałam. Według informacji zawartych pod spodem Norman Hart jako żołnierz jednostki specjalnej Delta Force odniósł ciężkie rany w trakcie akcji mającej na celu zlikwidowanie jednego z liderów ISIS. Zdarzenie miało miejsce w Syrii w dwa tysiące osiemnastym roku, czyli ponad pięć lat temu. Wyczytałam, że dwaj towarzysze Normana zginęli od ran postrzałowych, a on sam trafił w ręce wroga, był więziony i torturowany, żeby kilka tygodni później zostać wymienionym za pięciu bojowników ISIS. Poszukałam więcej i znalazłam jeszcze kilka artykułów na ten temat. Norman Hart z powodu odniesionych obrażeń nie mógł kontynuować służby i został przeniesiony w stan spoczynku ze statusem WIA (wounded in action).

A więc dlatego był taki. Zamknięty w sobie. Wrogo nastawiony do całego świata. Ponury i wycofany. Pewnie rany wówczas odniesione wciąż dawały mu się we znaki. I stracił dwóch towarzyszy broni, których śmierć prawdopodobnie widział, być może nawet umarli mu na rekach. Nie dziwne, że się załamał i nie chciał kontaktu z nikim, zaszył na odludziu i pilnie strzegł swojej samotni.

Schowałam telefon do torby, zebrałam swoje rzeczy, w galerii kupiłam małą sztuczną choinkę w pudełku i wsiadłam w taksówkę. Do świąt zostało dwa dni, ale chyba nigdy ten czas nie był mi tak obojętny. Mijałam domy ustrojone światełkami, ogromną choinkę w centrum miasteczka, ludzi śmiejących się i śpiewających kolędy... Jednak mnie nie udzielił się duch Bożego Narodzenia. Dotychczas nigdy nie spędziłam świąt bez rodziny i ten pierwszy raz okazywał się niezwykle bolesny i trudny do przeżycia. Ja w przeciwieństwie do Normana Harta potrzebowałam ludzi, pragnęłam bliskości, domowego ciepła, rodzinnych opowieści przy kominku. Albo chociaż kogoś, z kim mogłabym wypić gorące kakao wieczorem, w salonie oświetlonym jedynie migoczącymi lampeczkami na choince. Już trudno. Stało się. Wylądowałam na tym odludziu i jedyne co mi pozostało, to wypić to kakao w samotności, wspominając wszystkie najlepsze chwile i marząc o kolejnych świętach, których na pewno nie spędzę już w samotności.

Frozen HeartsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz