Księżyc i dwadzieścia siedem dni. Tyle minęło od nocnej ucieczki i tragicznej śmierci Jastrząbka. Już jutro miał mieć miejsce wielki dzień dla większości kotów w tym wieku. Dzień mianowania na uczniów. Miodek jednak nie cieszył się aż tak bardzo, humor poprawiała mu jednak myśl, że już jutro on i jego siostra rozpoczną wspólne szkolenie na wojowników, co oznacza, że będą ciągle razem.
Kociak jak co rano wstał jako pierwszy. Wyszedł z legowiska i poszedł w stronę sterty zwierzyny. Wziął z niej trzy myszy, po jednej, dla każdego ze swojego rodzeństwa. Wrócił do żłobka, w czasie, kiedy go nie było Czarnusia zdążyła się już przebudzić. Kocurek położył jedną mysz przed nią, jedną zostawił dla siebie i jedną położył przed legowiskiem jego brata. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, co zrobił. Czasami zdarzało się, że przez swoje głęboko zakorzenione przyzwyczajenia przynosił trzy, zamiast dwóch myszy, tak, jakby jedna z nich była dla kogoś, kogo już nie ma.
Westchnął ciężko, od razu po tym poczuł na sobie miły dotyk futra jego siostry.-Zjem dwie. - Mruknęła, chcąc widocznie odwrócić od tego jego uwagę. - Jutro zostaniemy uczniami, nie cieszysz się? Będziesz trenował na wojownika.
Zamyślony nie zwrócił uwagi na to, że jego siostra powiedziała, że to on będzie trenował na wojownika, a nie oni we dwójkę. Wydawało mu się, że to zwykłe przejęzyczenie.
-Jasne, że się cieszę. - Odparł kociak, już z o wiele większym entuzjazmem, patrząc na siostrę. - Ale Jastrząbek powinien być tu z nami.
Czarnusia nic nie odpowiedziała, przez chwilę patrzyła smutno na swoje łapki, po czym spojrzała w bursztynowo złociste oczy brata z lekkim uśmiechem na pyszczku.
-On nadal tu jest. - Miauknęła spokojnie. Co prawda byli już w wieku uczniów, ale nadal jej słowa brzmiały jak wypowiedziane przez kogoś starszego. - Czuwa nad nami z Klanu Gwiazdy razem z Jelenią Jaskinią. No i wiesz, jak masz być przywódcą, to jestem pewna, że on to końca twoich dziewięciu żyć będzie chodził przy twoim boku i cię chronił.
-Pewnie masz rację. - Miodek uśmiechnął się. - Masz ochotę się pobawić? Jutro będziemy uczniami, więc przez treningi nie będziemy mieli na to aż tyle czasu. Ciekawe, kto będzie naszymi mentorami. Mam nadzieję, że pozwolą nam trenować razem.
-Wiesz, ja pobawię się potem. - Odparła miodoworuda koteczka. - Jestem jeszcze śpiąca.
-Dobrze.
Miodek szybkim krokiem wyszedł ze żłobka w poszukiwaniu kogoś do zabawy. W okolicach legowiska wojowników Płowka bawiła się z Liskiem i Borsuczkiem. Kociak ruszył w ich stronę, kiedy usłyszał za sobą głos ojca.
-Jak tam, młody? - Miauknął do niego kocur. Kocurek od razu do niego podbiegł. - Gotowy na jutrzejszą ceremonię?
-Tak! - Odpowiedział mu Miodek. - Ja i Czarnusia będziemy uczniami i będziemy razem trenować na wojowników.
-Jestem pewny, że Jelenia Jaskinia jest z was dumna. - Ojciec polizał syna po jego puchatej głowie. - A będzie jeszcze bardziej podczas waszej ceremonii.
Czarnusia wyszła ze żłobka.
-Krwawa Pieśni, porozmawiamy? - Zawołała wojownika, ten bez słowa rzucił synowi krótkie spojrzenie na pożegnanie i poszedł w stronę córki.
Po zabawie kociak wrócił do żłobka. W pyszczku niósł ptaka, którym chciał się podzielić z siostrą. Reszta kociąt i karmicielek zostały na polanie obozu, więc rodzeństwo chwilowo było w żłobku same.
Po przekroczeniu wejścia miodoworudy kocurek położył zdobycz przed siostrą i trącił łapą w jej stronę.-Połowa twoja. - Mruknął i zaczął jeść swoją część.
Czarnusia szybko dołączyła do popołudniowego posiłku i po chwili ze zwierzęcia zostały tylko kosteczki i przylepione do nich resztki mięsa.
-Jutro zaczniemy wspólny trening. - Odezwał się Miodek, pozwolił lekko ponieść się marzeniom, chociaż trudno stwierdzić, czy faktycznie to coś, o czym marzył on, czy tylko wizja przyszłości, którą od małego każdy wbijał mu do głowy. - Ja dostanę swojego mentora, ty swojego, razem będziemy trenować na wojowników, potem będziemy mieć ceremonię na wojowników, jak już się wyszkolimy, w legowisku będziemy spali obok siebie i...potem razem będziemy coraz starsi i starsi, aż się zestarzejemy, ale nadal będziemy dbać o nasz klan, jako lojalni wojownicy...
Miał nadzieję, że to sprawi, że jego siostra się uśmiechnie i rozpocznie się rozmowa o ich przyszłości, ta zamiast tego posmutniała i skierowała wzrok na łapy. Siedziała naprzeciwko niego, więc kocurek idealnie widział wyraz jej pyszczka i wszystkie emocje, które przechodziła. Tym razem wyjątkowo jej duże, żółte, lśniące ładnie oczy były idealnym odzwierciedleniem jej uczuć. Widać było, jak jej smutek i żal powoli zamieniają się w poczucie winy. Podniosła głowę i teraz patrzyła prosto w oczy brata, westchnęła ciężko, jakby bojąc się powiedzieć to, co chce.
-Nigdy tak nie będzie. - Powiedziała ledwo słyszalnie, położyła płasko uszy, jak zwykle robiły koty w smutku. - Przepraszam...
-Co? - Kociak nic z tego nie rozumiał. - Dlaczego..?
-Ja chcę być medyczką. - Wyznała w końcu Czarnusia. - Wiem...wiem co Krwawa Pieśń o tym myśli, porozmawiałam z nim i się zgodził, żebym trenowała pod okiem Zabliźnionej Skóry.
-Ale ty nawet nie chciałaś być medyczką. Nigdy o tym nie mówiłaś, tylko, jak byliśmy jeszcze mali, ale to była tylko taka głupia faza, Krwawa Pieśń tak mówił!
-Krwawa Pieśń się mylił. To, że o tym nie mówiłam, nie znaczy, że tego nie chciałam...przepraszam.
Miodek spojrzał na nią. Z jego oczu pociekło kilka łez.
-Mieliśmy zawsze być razem! - Sprzeczał się. Może w innych okolicznościach zachowałby się spokojniej i bardziej racjonalnie, ale nie teraz. Jastrząbek nie żył, a Czarnusia chciała zostać medyczką. Wyglądało na to, że zostanie sam. - Obiecaliśmy to sobie! Być razem wojownikami i najlepszym rodzeństwem na zawsze! Złamałaś obietnicę!
-Nie, Miodku. - Czarnusia ponownie westchnęła ze smutkiem. Może i jeszcze nie płakała, ale widać było, że ją też to smuci. - Nic nigdy ci nie obiecałam. Ani tobie, ani Jastrząbkowi. Wszystkie obietnice miałeś...tylko z nim, nie ze mną. Chcę być medyczką, ale to nie znaczy, że przestaniemy się lubić, wiesz...
-Nie, nie wiem! - Krzyknął pełen frustracji kocurek. - Naszym przeznaczeniem jest być razem na zawsze! Nawet, jak mi tego nie obiecałaś...zostanę sam, jak będziesz medyczką! Tego chcesz?! Nie chcę być sam! Potrzebuję kogoś! Potrzebuję ciebie...
-Nie chcę rezygnować z marzeń! - Uparła się koteczka. - Miodku, chcę być medyczką...to moje przeznaczenie od Klanu Gwiazdy.
-Czyli wolisz być głupią medyczką, niż spędzić czas ze mną?! - Sam nie wiedział, czy powinien to mówić, czy nie. W emocjach mówił, co ślina przyniosła mu na język, bez przemyślenia tego. Czuł się poszkodowany, a z jego oczu nadal ciekły łzy. - Chcesz, żebyśmy byli oddzielnie? Niech będzie! Bądź sobie sama, ja idę!
Odwrócił się i wyskoczył przez nadal niezałataną dziurę w ścianie żłobka. Tą samą, którą kiedyś uciekł z Jastrząbkiem w ostatnią noc życia jego brata. Tym razem jednak nie planował zmierzać do Słonecznych Skał. Ruszył przed siebie tam, gdzie łapki go poniosą.
CZYTASZ
Wojownicy Nowela Dzieciństwo Miodowego Serca
FanfictionNadszedł nowy, idealny przywódca, ale czy na pewno? Miodek - najstarszy syn Jeleniej Jaskini - według większości klanu... a może i jego wojowniczych przodków ma przed sobą niezwykłą przyszłość wielkiego przywódcy klanu. Jednak nadal jest to tylko ko...