Prolog

176 13 5
                                    

 W żłobku czuć było przyjemny, mleczny zapach. Kameleonowy Język mimo swojego ciążowego brzucha pośpiesznie wynosiła ze żłobka Wężyczkę i Krótka, podczas gdy Żółte Futro została przy Jeleniej Jaskini.

-Wytrzymaj, Zabliźniona Skóra za chwile tu będzie, musi wrócić tylko ze zbierania ziół. - Mówiła do przyjaciółki. - Dasz radę. Ja już to przeszłam, mogę ci pomóc.

-Błagam, zrób coś, żeby to tak nie bolało! - Brązowa kocica o jaśniejszym brzuchu i pysku jęczała z bólu. - Albo przyprowadź chociaż Krwawą Pieśń...powinien przy tym być.

-Powinien zaraz przyjść. - Żółte Futro nie przestawała uspokajać Jeleniej Jaskini. - Wiesz, Zabliźniona Skóra nie musi być przy porodzie przez cały czas, jeśli wszystko dobrze pójdzie, jeśli już nie wytrzymasz, powiem ci co masz zrobić, żeby maluchy przyszły na świat.

 Nagle, do żłobka wbiegł raczej drobnej budowy, krwisto rudy kocur. Od razu podbiegł do partnerki, otarł się swoim pyskiem o jej pysk z ogromną czułością.

-Da sobie radę? - Spytał spanikowany. - Poprosiłem Akacjową Gałązkę, Toksyczny Liść i Niebieski Błysk aby poszukały Zabliźnionej Skóry, zaraz z nią wrócą. 

-Dam radę. - Głos Jeleniej Jaskini był dosyć słaby, kiedy nagle pisnęła z bólu.

-Nie możemy czekać! - Oznajmiła w końcu ruda karmicielka. - Kocięta powinny się urodzić. Widziałam już poród Szarej Cętki, pomagałam nawet Zabliźnionej Skórze, dam radę ci pomóc do jej przybycia.

-Więc to zrób! - Zawołał przejęty Krwawa Pieśń.

-Już.

 Jasnoruda karmicielka zaczęła łapami masować brzuch Jeleniej Jaskini, Krwawa Pieśń przyglądał jej się zaciekawiony. Kocica nie odezwała się do wojowniczka ani słowem, jedynie cały czas uspokajała Jelenią Jaskinię. W końcu przestała masować brzuch jeszcze ciężarnej kocicy.

-Jest ich trójka. - Ogłosiła. - Nie jestem pewna, ale...chyba są dobrze ułożone. Po prostu przyj. Zepnij mięśnie. Dałabym ci zioła przeciwbólowe, ale nie wiem jakie to, więc puki nie przyjdzie Zabliźniona Skóra musisz poradzić sobie bez nich. Chociaż czekaj... - Na chwilę zamilka rozmyślając. - Wiem! Krwawa Pieśni, leć po patyk na zagryzienie bólu!

 Kocur szybko wybiegł ze żłobka. Żółte Futro znów schyliła się do brązowej karmicielki. Klanie Gwiazdy, pomóż jej. - Prosiła cicho.
 Przez ciało Jeleniej Jaskini przeszedł ogromny skurcz, druga z karmicielek od razu spojrzała na jej brzuch, łapami starała się wyczuć, czy kocięta się przemieszczają.

-To boli! - Zawołała rozpaczliwie Jelenia Jaskinia.

-Wiem, wiem. - Żółte Futro chciała ją uspokoić. - Wszystko dobrze, pierwszy maluch zaraz tu będzie.

 Do żłobka wrócił Krwawa Pieśń, w pysku trzymał gruby patyk, który przekazał partnerce. Przybył w samą porę
 Między jękami bólu Jeleniej Jaskini dało się usłyszeć i ciche westchnienie ulgi.

-Jest pierwszy. - Wojownik spojrzał na miodoworudego kocurka. - Oh, on jest piękni, Jelenia Jaskinio.

-Wyliż go, żeby pobudzić krążenie. - Poinstruowała Żółte Futro.

-A potem mi go tu daj... - Wysapała Jelenia Jaskinia. - Chcę zobaczyć naszego dzielnego chłopczyka.

 Kocur wykonał polecenie, po czym podsunął kociaka pod nos partnerki, gdy skurcze porodowe na chwilę ustały kocica polizała małego czule.

-Nasz mały wojownik. - Mruknęła.

 Po jej nagłym krzyku dało się domyśleć, że ból powrócił. Żółte Futro łapami starała się nakierować kolejnego kociaka, aby ten przyszedł na świat. Była tak skupiona na brzuchu Jeleniej Jaskini, że dopiero po słowach Krwawej Pieśni zorientowała się, że coś jeszcze jest nie tak.

-Chyba...chyba nie powinno być tyle krwi. - Powiedział ojciec jak na razie tylko jednego kociaka

-Nie powinno! - Krzyknęła przerażona Żółte Futro. - Na Klan Gwiazdy, gdzie jest Zabliźniona Skóra?!

 Po kilku przepełnionych paniką chwilach w plamie krwi leżał brązowy kocurek w jaśniejsze łatki. Wykończona Jelenia Jaskinia mruknęła pod nosem coś niezrozumiale. 
 Wtedy do żłobka wbiegła Zabliźniona Skóra, w pysku trzymająca garść ziół.

-W końcu! - Krzyknęła Żółte Futro. Szybko zaczęła objaśniać medyczce to, czego już się dowiedziała. - Starałam się już coś zrobić. Są trzy kocięta, dwa się urodziły, ale jest dużo krwi, Jelenia Jaskinia jest bardzo osłabiona, pomożesz jej jakoś? Możesz jej pomóc, prawda?

 Medyczka nie odpowiedziała przez chwilę. Ułożyła pod brzuchem rodzącej jakieś liście. Chyba liście malin. - Domyślała się Żółte Futro.
 Po tym brązowa kocica zaczęła badać Jelenią Jaskinię raz jeszcze. Po chwili na świat przyszedł ostatni, trzeci kociak. Piękna koteczka o miodoworudym futrze i ciemniejszym grzbiecie. Radość nowo upieczonych rodziców zniszczyły jednak słowa Zabliźnionej Skóry:

-Nie pomogę jej. - Oznajmiła smętnie. - Ona umiera. Za późno na pomoc.

 Krwawa Pieśń spojrzał na nią zrozpaczony. Wtulił się w partnerkę ze smutkiem.

-Je...Jelenia Jaskinio... - Miauknął, urywając. -  Chyba...to czas się pożegnać.

-Nie gadaj głupot. - Karmicielka spojrzała na niego swoimi żółtymi oczami. Jej głos był słaby. - Nie umrę...jest na to zbyt wcześnie. Nie...nie rozmawiajmy o tym. Spójrz lepiej na te małe cudeńka. - Mimo tego, że była ledwo przytomna nie przestawała mówić i delikatnie lizać kociąt. - Nasze małe gwiazdeczki...myślisz...myślisz, że któreś z nich będzie kiedyś przywódcą.

 Wojownik spojrzał na nią z żalem, jednak było widać, że słowa karmicielki oznaczały zakończenie tematu o jej nadchodzącej śmierci. Kontynuował zaczęty przez nią temat.

-Chcesz wymyślić im imiona.

-Jasne. - Odparła cichutko karmicielka. - Nazwijmy je... - Na chwilę zamilkła, gdy jej głowa opadła na mech. Wycieńczona nie miała już siły podnieść głowy. Jej oczy były wpół zamknięte, ale głos spokojny.

 Zamknęła oczy, chociaż jeszcze przez parę chwil dało się słyszeć jej płytki oddech. Krwawa Pieśń nie przestawał się w nią wpatrywać, w aż w końcu ujrzał, że jej klatka piersiowa chyba przestała się ruszać. Z jego oczu pociekły łzy.

-Żegnaj, Jelenia Jaskini. - Wyszeptał smętnie.

-Mó...mówiłam... - Karmicielka otworzyła oczy. Nie umarła. Jeszcze nie. - Nigdzie...nigdzie się... nigdzie się nie wybieram... - Lekko trąciła nosem najstarszego syna. - Ten...ten maluch... to... Miodek, mój mały Miodowa Gwiazda...mój kochany, maleńki, dzielny wojownik... 

 Ponownie zamknęła oczy. Tym razem już na zawsze. Żłobek przeszył rozpaczliwy krzyk Krwawej Pieśni.

-Zostawić cię chwilę samego? - Zaproponowała Żółte Futro. - Pomogłabym Zabliźnionej Skórze zabrać zioła z powrotem do jej legowiska.

 Kocur bez słowa skinął głową. Kocice opuściły żłobek, a on został sam, przy swojej martwej partnerce. Kiedy w miarę się uspokoił spojrzał w końcu na najstarszego z kociąt. W głowie nadal słyszał jedne z ostatnich słów partnerki "mój mały Miodowa Gwiazda". Nagle w jego głowie pojawiła się nowa myśl. Jego matka wybrała imię tylko mu i nazwała przywódcą, kiedy jedną łapą była już w Klanie Gwiazdy. Czy miała być to przepowiednia?
 Spojrzał na małego kocurka, który piszczał cicho. Przytulił go mocno.

-Już dobrze, Miodku. - Polizał go po uszach. - Twoja mama jest z Klanie Gwiazdy. Słyszałeś, co powiedziała? Wybrała cię na przywódcę klanu. Wyrośniesz na kogoś wielkiego, synku.

Wojownicy Nowela Dzieciństwo Miodowego SercaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz