V

115 6 1
                                    

-Zane? Co ty robisz? Cole jako pierwszy przyszedł do bazy

-Wszystkie twoje ulubione ciasta. Proszę częstuj się- podał mu ciasto czekoladowe

- Nie jestem głodny-przymróżył oczy

-Przecież ty zawsze jesteś głodny

-To faakt,ale teraz dbam o linie

-Zrobiłem tyle pyszności i nie poczęstujesz się ani kawałkiem?

-Przykro mi,ale nie. A tak w ogóle to kiedy będzie Lloyd?

-Raczej nie chętnie będzie z tobą chciał gadać po wczoraj

- E tam ja tylko jestem ciekawy. Z resztą wiesz jaki jestem - i wyszedł

-wiem tylko tyle,że prawdziwy Cole,by nie dopytywał gdyby ktoś nie chciał- powiedział do siebie, jednak zdołał to usłyszeć

- Coś ty powiedział? Wychylił się zza drzwi

-Ja? Nic nie mówiłem.

- A mi się jednak zdawało,że tak - za plecami miał młotek

Zaczął podchodzić powoli do niewzruszonego nindroida

-No co, nie mam racji?

-Nie wiem o czym mówisz,ale zapewne zaraz się dowiem-chciał zadać cios,ale..

-Chłopaki teraz!

Nie rozumiejąc do się odwala spojrzał w górę gdzie byli wszyscy. Jay poraził go prądem przez co stracił przytomność. Przywiązali go do krzesła

-O ludzie, a co jak to on zabił cola...

- Miejmy nadzieję,że nie bo Lloyd może zrobić mu kuku

- Ja to słyszee. Nie róbcie ze mnie mor..no ten - podrapał się po głowie i wyszedł z pokoju

-Minęły już dwa lata od kiedy stracił kontrole. Myślicie,że dalej to przeżywa?

-Czy to,że codziennie jest na jej grobie nie wystarczy? Zapytała kai'a białowłosa

- Dobra cicho budzi się- uciszył ich Jay

-Co jest? Czemu mnie związaliście?

- Chyba nie mówisz nam wszystkiego co?
-Nie wiem o czym mówisz Jay. Dalej myślisz,że chciałem udusić Nye? Przecież jest dla mnie jak siostra

-Dla prawdziwego cola może i tak,ale ty nie jesteś Colem

-Co? A niby kim? No ludzie Przecież się znamy

-Wczoraj z Lloydem poszliśmy do lasu gdzie Cole został wysłany przez Pixal i nie zgadniesz co znaleźliśmy

-No nie wiem?

-Japierdole. MARTWEGO COLA

-wy macie coś z głową? Ja rozumiem,że straciliście dziecko i wgl,ale ja tu siedzę itp?
- Przestań kłamać. Do pokoju wszedł blondyn

-Serio Lloyd ty te..

-Myślisz,że demon nie wyczuje demona? Jego oczy błysły na fioletowo

-Ja nie wiem dalej o czym mówisz

- Pokaż swoją prawdziwą twarz. Nikt ci juz tu nie wierzy, wydało się- uśmiechnął się

-I co serio myślicie,że mi coś zrobicie? Jestem od was lepszy, zwinniejszy i..

Lloyd uderzył go w twarz

- Lloyd! Odsuneła go od niego białowłosa

-I gadasz zdecydowanie więcej niż my-dokończył

-No proszę proszę. Myślałem,że jak zabiłeś swoją matkę to obiecałeś,że nigdy bez podstawnie nikogo nie uderzysz hm?

-Skąd ty to możesz wiedzieć?

-Myślisz,że demon nie wie nic o drugim demonie? Teraz to on się zaśmiał

- Dlaczego zabiłeś cola! On jest znaczy był niczemu winny!

-Każdy z was niedługo umrze. Wasz przyjaciel akurat się trafił jako pierwszy,więc to  tylko kwestia czasu aż będziecie następni uśmiechnął się

- To ty zabiłeś moje dziecko?! Odezwała się Harumi

-gdzieś bym śmiał. To akurat nie byłem ja,ale nie długo sie dowiecie kto, a w tedy będzie za późno

-Nie gadaj za dużo,bo ci obije tą morde zaraz

- Nie wątpliwe zielony ninjo,ale teraz musimy zacząć etap kolejny

Uwolnił się i zniknął

-Co tu się odjebało?

- Zniknął? Odezwał się blondyn

- A no tak prawie bym zapomniał. Ty idziesz ze mną- pojawił się za blondynem i zniknęli oboje

-Nie! Lloyd! Musimy iść do tej kryjówki ! Teraz!

-Spokojnie Harumi. Wiesz,że Lloyd się szybko nie da. Nic mu nie będzie,a przynajmniej mam taką nadzieję..

-A co jeśli go tez zabije? A potem nas wszystkich!

-No już Oddychaj -podeszła do niej czarnowłosa

-Łatwo wam mówić,bo to nie wam porwano męża, czy żony ! Zaczęła płakać

- Nie mogę stracić jeszcze jego...błagam

-Nie pozwolimy skrzywdzić jeszcze kogokolwiek obiecuje.

Mordercze chwile-Llorumi Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz