Rozdział 3

107 4 0
                                    

Otwieram oczy widząc przed sobą 2 osoby. Mojego Ojca i mojego przeciwnika. Patrzę na nich patrząc przy tym dłużej na czarnowłosego. Oboje siedzą obok mojego łóżka. Po chwili przypominam sobie że prawdopodobnie mój ojciec dowiedział się o wyścigu.
- Jesteś z siebie dumna?- mówi poddenerwowany ojciec.
- Tato ja..- zanim dokończyłam mój ojciec mi przerwał.
- Dlaczego nie uważałaś na pasach do cholery!? Teraz leżysz w szpitalu.- mówi dalej poddenerwowany ale ja nie rozumiem o jakie pasy mu chodzi. Przecież ścigałam się. Kto mi to powiedział.
Mój ojciec wychodzi z sali mówiąc że idzie do pracy. Żegnam się z nim krótką.
Mój wzrok ląduje na czarnowłosym chłopaku o pięknych oczach.
Gdy patrzę na niego dostrzegam więcej szczegółów takich jak małe blizny na szyi i twarzy, lekko kręcące włosy,usta  malinowym kolorze czy nawet kolczyk w uchu i w nosie. Lustrując go słyszę lekkie kaszlnięcie przez to wychodzę z transu. Chłopak patrzy na mnie ponurym wzrokiem. Postanawiam się odezwać pierwsza ale mnie wyprzedza.
- Pewnie zastanawiasz się po co tu jestem, sam nie wiem. Może trochę mi głupio że wylądowałaś w szpitalu dlatego coś ci przyniosłem.- mówi zachrypniętym głosem pokazując na półkę obok mnie. Mój wzrok ląduje na bukiecie zrobionym z zabawkowych samochodzików.
- Jest piękny na- Przerywając mi dalej kończy swoją wypowiedź.
- Jeździsz autem na wyścigach więc pewnie je lubisz dlatego zrobiłem coś takiego. Zrób z tym co chcesz. I wiesz co ci powiem Victorio? Stanę się twoim koszmarem. -mówi opuszczając sale a ja nie wiem co w tej sytuacji zrobić.
Mija 5 dni gdy jestem w szpitalu, dzisiaj opuszczam nareszcie go opuszczam. Stoję przy recepcji czekając na moich przyjaciół którzy postanowili mnie odebrać. Zastanawiam się jak wytłumaczyć im bukiet który zobaczą w mojej prawej ręce. Samochodziki są śliczne mają różne kolory jak i marki ale wszystko jest spójne. W tym czasie gdy zatracam się w swoich myślach czuje szturchnięcie w ramię. Patrzę w bok gdzie widzę Matt'a.
Brunet zawsze był mi najbliższy gdyż znaliśmy się od urodzenia przez to że nasze mamy się przyjaźniły. Przeżyliśmy razem pełno ciekawych przygód takich jak ucieczka do innego miasta o 3 w nocy, szkolny bal a nawet związek w którym byliśmy razem 7 miesięcy. Mimo związku nasza przyjaźń się nie zmieniła. Witam się z chłopakiem krótkim „cześć". Wychodzimy ze szpitala i kierujemy się do auta Matt'a. Chłopak zabiera moje rzeczy w tym czasie ja siadam na miejscu pasażera. Po upływie minuty zajmuje miejsce obok mnie. Jedziemy przez kilka dobrych minut w ciszy aż nagle słyszę cichy głos który był na dla czymś cudownym.
- Ver, od kogo dostałaś ten bukiet?- pyta najwidoczniej zainteresowany.
- Nie wiem Matt, gdy się obudziłam 5 dni temu już tam był. - kłamie, nie powiem mu że bukiet jest od mojego przeciwnika. Przecież po nim by nic nie zostało.
Przez resztę drogi siedzimy w ciszy aż podjeżdżamy pod mój dom. Wysiadam z auta żegnając się z przyjacielem i biorąc swoje rzeczy. Wchodzę do domu wiedząc ze jest mój Ojciec. Zdejmuje buty i idę na górę krzycząc „wróciłam". Wchodzę do pokoju odkładam rzeczy na bok i patrzę przed siebie. Widzę na moim łóżku kogoś kogo nie chciałam zobaczyć. Flame był tutaj leży na moim łóżku. Zamykam drzwi podchodząc do niego przy okazji zgarniając kubek.
- Co ty do cholery tu robisz!?- krzyczę nie za głośno by ojciec nie usłyszał że ktoś u mnie jest.
- Leżę nie widać?- mówi nie przejęty co jeszcze bardziej doprowadza mnie do szału. Rzucam w czarnowłosego kubkiem który roztrzaskuje się o jego brzuch i nogi.
-Aua!!- jęczy z bólu. I dobrze niech go boli, trzeba było nie przychodzić.
-Za co!?- mówi dalej.
- Za idiotyzm, za wtargnięcie do mojego domu i pokoju. I za to ze masz ładne oczy- ostatnie zdanie dopowiadam w myślach by ten idiota nie miał za wysokiego ego.
- Jesteś pierdolnięta!
- A ty głupi i co?- mówię spokojnie siadając na łóżku.
-Ty to sprzątasz - mówię oschle patrząc na szkło.
-A co ja jestem?- pyt oburzony ale mam dosyć kłótni z nim. Zaczynam zbierać stopniowo szkło. Chłopak patrzy na mnie lekko zdziwiony ale o dziwo zbiera pare kawałków i mi daje. Biorę wszystko wstaje i wyrzucam do kosza.
Reszta dnia mija o dziwo nam razem przyjemnie. Kończymy oglądam Culpa Mia, patrzę na chłopaka i mówię krótkie zdanie.
- Nie jesteś taki zły
- Ty również nie jesteś taka zła. - mówi cicho jakby nie był pewny swoich słów ale ignoruje to. Jestem zmęczona. Przeciągam się ziewając. Kładę się.
-Dobranoc Flame- mówię cicho
- Dobranoc Auro, wyjdę oknem, potem je zamknij w porządku?
Krótko myśle że chłopakowi może się coś stać więc z moich ust ulatnia się żeby został na noc na co chłopak przytakuje. Kładziemy się spać i zasypiamy w spokoju. Wtedy nie wiedziałam że wszystko się zmieni a chłopak będzie tego powodem. Bo przecież to był tylko jeden wyścig.
____________________________
No i mamy 3 rozdział.
Co mogę powiedzieć jak do tej pory moim zdaniem najlepszy rozdział bo trochę się działo w tym samo to że mieliśmy początek relacji Victorii i Olivera.
Uwaga!
Kolejny rozdział nie będzie w sobotę 02.12
Rozdział będzie przesunięty na niedziele 03.12 z powodu targów książki gdzie chciałabym spokojnie spędzić czas. Mam nadzieje że to zrozumiecie. Dziękuje was za ten rozdział, obyśmy dalej szli razem przez te książkę.
- vqkyaa💋

Tylko jeden wyścig wstrzymaneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz