ROZDZIAŁ 1

182 4 7
                                    

Promienie słońca wpadały do mojej sypialni budząc przy tym mnie, zwlekłam się z łóżka podchodząc do szafy z której wzięłam szkolny mundurek.
- Kolejny dzień w tym psychiatryku -pomyślałam.
Zdjęłam jednym sprawnym ruchem moją piżamę rzucając ją w kąt pokoju i po chwili ubierając mundurek.
Wyszłam kierując się do łazienki by zrobić szybki makijaż składający się z korektora, tuszu, błyszczyka i różu. Zeszłam do kuchni i siadłam przy blacie widząc mojego Ojca użerającego się ze słoiczkiem przypraw który, jakimś cudem nie chciał się otworzyć.
-Cholerne badziewie- wypowiedział mój ojciec.
- Tato napewno otwierasz w dobrą stronę?
- Nie pouczaj mnie dziecko, żyje więcej na tym świecie niż ty,umiem otworzyć słoik.
Spojrzałam jeszcze raz uważniej, przyglądając się mojemu ojcu.
Wstałam i podeszłam do niego zabierając mu słoik i go otwierając.
- Tak na przyszłość ,masz napisane w która masz kręcić. - powiedziałam biorąc jabłko z miski i kierując się do wyjścia zgarniając po drodze z szafki plecak i wrzucając do środka jabłko.
Ubrałam czarne kozaki i wyszłam z domu rozmyślając o tym że jeszcze dwa dni i spotkam mojego przeciwnika.
Droga do szkoły zajęła mi 12 minut, pod nią spotkałam moją czwórkę przyjaciół i jedyne osoby które znały mój sekret: Matt'a, Melanie, Naomi i Connor'a. Podeszłam witając się z nimi krótkim „cześć" i weszliśmy razem do szkoły kierując się na drugie piętro do sali 257.
.....................................................................
Po skończonych lekcjach, pożegnałam się z Matt'em i Melanie i ruszyłam z dwójką moich pozostałych przyjaciół do małej kawiarni koło szkoły. Wchodząc do kawiarenki zajęliśmy małe miejsce na końcu lokalu, miejsce od zawsze było nasze więc było wiadome że nikt go nie zajmie.
-Muszę wam coś powiedzieć- zaczęłam krótko rozmowę.
-Co się stalo Ver?- pyta mnie przerażona Naomi.
Wzdycham ciężko.
-Ja.. ja wiem że wy za tym nie przepadacie ale za dwa dni widzę się z moim przeciwnikiem- mówię cicho.
Spuszczam głowę w dół i słyszę że Connor wdycha powietrze do ust.
Siedzimy kilka sekund w ciszy aż odzywam się ponownie.
-Przepraszam..
-Nie przepraszaj Ver. To twoje życie nie będziemy cię hamować, rób to co uważasz ale nie zgiń nam na torze.- mówi do mnie Naomi, podnoszę głowę i patrzę na jej lekko błyszczące oczy które zaszły smutkiem.
-Nie zginę- uśmiecham się lekko i zerkam do karty patrząc na moje ulubione ciasto dyniowe.
-Ja biorę ciasto dyniowe a wy?- pytam patrząc na nich.
-Ja szarlotkę a ty Nao?
-ja w sumie też zamówię szarlotkę.- odpowiada po chwili. Zamawiamy swoje desery i czekamy na nie prowadząc rozmowę jeszcze o jakiś bzdetach ale po chwili przestaje słuchać i odpływam do swojego świata o wyścigach.
-Ver? Ver!- słyszę ktoś mnie woła, wracam do rzeczywistości i patrzę na Connor'a.
-Tak? O co chodzi?
-Przepadłaś w swoich myślach,mam racje?
-A.. tak, przepraszam.
- W porządku ciasta przyszły,jedz.
-Mhm.-mówię i zaczynam jeść ciasto.
.....................................................................
Po trzech godzinach wstaje od stolika i żegnam się z pozostałą dwójką, wychodzę z kawiarenki i kieruje się do domu wyjmując z kieszeni paczkę czerwonych Marlboro, biorę jednego chowając resztę. Wyjmuje zapalniczkę i podpalam papierosa, do moich nozdrzy dociera pięknu zapach tytoniu.
Droga od kawiarni do domu trochę mi się dłuży, aż dochodzę do domu. Biorę z doniczki klucze przy tym gasząc w niej niedopałek papierosa. Zauważam koło doniczki białą kopertę i czytam na niej napis.

Do Veroniki
-Co do cholery?- myśle
otwieram dom wchodząc do niego zamykam go ponownie. Zdejmuje buty i odkładam kopertę by ruszyć do łazienki i umyć ręce po tej czynności wychodzę. Zgarniając kopertę kieruje się do kuchni by coś ugotować. Zanim to siadam przy stole i otwieram kopertę.
Zaczynam czytać słowa zapisane na niej

Veroniko
Uważaj na torze na pewne przeszkody.
Zniszczę cię, zobaczysz.

Kończę czytać kartkę, nieruchomieje.
-O co tu chodzi..?-myśle
Odkładam kartkę i wstaje od stołu, podchodzę do wszystkich okien i zasuwam rolety. Wracam do kuchni. Wyciągam z lodówki składniki na tortille, przemywam wszystkie dokładnie. Gdy wszystkie warzywa wyschły od wody zaczynam je kroić. W połowie krojenia słyszę trzask. Wypuszczam z ręki nóż i odwracam się natychmiastowo. Patrzę na okno.
-Wybite..?- myśle przerażona.
Zauważam na podłodze kamień. Schylam się po nóż i podchodzę ostrożnie do rozbitego okna. Biorę kamień, patrzę.

                             Zginiesz.
Patrzę przerażona. Odkładam nóż, wyjmuje telefon wybierając numer Ojca, dzwonię do niego.
-Tato..- mówię cicho.
- Veronika? Coś się stało?
- Przyjedz.. błagam.- wypowiadam te słowa i po chwili zaczyna mi się kręcić w głowie potem widzę już tylko ciemność.
____________________________
11.11.2023
Cześć z tej strony vqkyaa!!
To pierwszy rozdział. Nie jest on pociągający. Przepraszam, dopiero się rozkręcam i będzie lepiej. Obiecuje!!!
Buziaki 💋

Tylko jeden wyścig wstrzymaneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz