Rozdział 8

49 2 0
                                    

11 pazdziernika , dziś przyjeżdża moja matka. Zawsze miałam do niej żal jak i złość, zostawiła mnie z tatą dla swojej kariery wyjeżdżając do Europy, dokładnie Grecji. Po chwili rozmyślania usłyszałam lekki stukot drzwi od mojego pokoju, podniosłam moje zmęczone oczy na prog drzwi gdzie stała moja matka, szanowna Caroline Adams, projektantka ubrań które nosiły gwiazdy Europy jak i nie tylko. Wstaje wolno z łóżka podchodząc do niej z pełnym kpi wyrazem twarzy. Mierzymy siebie nawzajem wzrokiem aż w końcu o Caroline odzywa się pierwsza.

- Cześć Victorio, tak się cieszę że cię widzę, wyrosłaś na piękną kobietę, choć czegoś ci brakuje- mówiąc końcówkę zdania lustruje mnie i zwraca uwagę na moje kształty. Dobrze wiedziałam o co jej chodzi. Miała do mnie problem o to że  byłam nieproporcjonalna. Średniej wielkości piersi, większe biodra i pupę i nie za duże uda. Moim zdaniem wyglądałam dobrze, według niej nie. Przewróciłam oczami na jej wypowiedz.

- Wróciłaś by znowu się mnie czepiać? tylko to potrafisz.- Odpowiedziałam jej i wyszłam z pokoju kierując się do łazienki gdzie wzięłam szybki prysznic. kochałam je brać, po nich czułam się o wiele lepiej. Wyszłam spod deszczownicy i owinęłam się w gruby ciepły ręcznik i wyszłam z łazienki. Wchodząc do pokoju nie zastałam już swojej matki. Podeszłam do szafy i wyciągnęłam czarne krótkie spodenki z czarnym topem i do tego, tego samego koloru rozpinaną bluzę. Ubrałam się i siadłam przy toaletce sprawdzając stan mojej cery. Mimo kilku wyprysków na niej stwierdziłam że nie będę się malować bo nie wyglądałam tak okropnie. Moje włosy zostały w takim nie ładzie jak były przez kilka poprzednich dni czyli zrobione w lekkiego koka. Zgarnęłam telefon i wyszłam z mojego pokoju kierując się na parter po drewnianych schodach. W kuchni do której zmierzałam zastałam moich rodziców. Tata jak zwykle popijał już przestygniętą kawę, matka za to czytała jakieś modowe czasopismo. Podeszłam do lodówki i wyjęłam gotową sałatkę którą zrobiłam dzień wcześniej. W tym momencie Caroline zwróciła mi uwagę gdy zobaczyła że siadam przy wyspie kuchennej na przeciwko taty który gdy mnie zobaczył uśmiechnął się do mnie.

- Victoria widzę że sięgnęłaś po coś zdrowego, to dobrze, nie widać po tobie że dobrze się odżywiasz- mówi do mnie ale ignoruje jej teksty skierowane do mnie. Zjadam posiłek i wychodzę z kuchni idąc na przed pokój gdzie ubieram trampki i biorę klucze od domy. Zanim wyszłam z domu usłyszałam tylko kłótnie rodziców związaną ze mną. Miałam dwa rozwiązania, albo spędzenie czasu z moimi przyjaciółmi albo spędzenie czasu samej. Wolałam drugą opcje, musiałam odpocząć trochę od ludzi którzy mnie otaczali przez większą część mojego życia. Szłam mijając kolejnych przechodniów aż doszłam na drugi koniec miasta który znajdował się godzinę od mojego domu. Lubiłam to miejsce były tutaj klify i ocean, było tam lekko zarośnięte przez drzewa. Siadłam na jednej ze skał i wpatrywałam się w spokojny ocean który zawsze mnie zachwycał mimo że miałam już 17 lat. Mijały godziny a ja dalej siedziałam na jednym z klifów relaksując się aż za sobą usłyszałam cichy szelest drzew, obróciłam głowę widząc tam osobę której nie chciałam spotkać. Tą osobą był  ten chłopak co rujnował kawałek po kawałku moje życie, Flame. Wstałam prędko sięgając do tylnej kieszeni moich spodenek gdzie miałam zawsze ze sobą mały scyzoryk. Flame podszedł do mnie zakapturzony jak zwykle, jedynie wystawało mu parę kosmyków czarnych włosów. Spoglądam na dół jego garderoby gdzie dostrzegam pistolet przywiązany do jego długich czarnych spodni. Ciekawiło mnie jakim cudem temu człowiekowi nie jest ciepło jak jest cholernie gorąco. Prawdopodobnie Flame zauważył że przyglądam się jego broni. 

- Nie bój się motylku, na razie nie mam zamiaru jej używać, chyba że mnie zdenerwujesz. A to jest bardzo możliwe.- mówi do mnie zdejmując kaptur. A ja nie wiem co mam mu odpowiedzieć. Chłopak siada na klifie obok moich stóp, zanim zdołam coś zrobić on mnie ciągnie na dół gdzie od razu siadam obok niego. Siedzę sparaliżowana nie wiedząc co mam zrobić gdy nagle czuje na moim udzie dłoń. Spoglądam na mojego towarzysza i lekko się odsuwam ale to na nic. Po chwili znowu mnie do siebie przysuwa. Flame łapie mnie za pod brudek i obraca moją głowę bym patrzyła na niego, gdy patrzę w przeszywające oczy chłopaka które mnie nawzajem przeszywają Flame wypowiada do mnie zdanie.

- Zapomnij motylku o wszystkim co nas łączy na te kilka sekund- po tych słowach czuję usta chłopaka na moich, smakują jak borówki, słodkie borówki. Oddaje się jemu ustom, przez kilka kolejnych sekund nasz pocałunek jest dominujący aż przestaje czuć jego usta a za to czuje ból w udzie. Gdy patrzę w dół widzę jebanego patyka w moim udzie i wokół krew sącząca się z rany. Patrzę w oczy Flame, widzę w nich wygraną

- Nie daj się omamić młoda- mówi po czym wstaje i mnie zostawia, zdejmuje bluzę i owijam nią kolano by zatamować krwawienie. Podnoszę się najdelikatniej jak umiem i kieruje się do domu. Droga zajmuje mi prawie dwa razy więcej niż normalnie przez ranę. otwieram drzwi z nadzieją że nikogo nie zastane, zdejmuje buty i wchodzę głębiej do domu przed tym zamykając wcześniej dom na klucz. Na szczęście nie zastaje nikogo w domu poza moim psem. Idę do łazienki gdzie odwijam moją ranę, wyjmuje z szafki apteczkę i sięgam po potrzebne mi rzeczy. Zanim zdołam cos zrobić słyszę cichy głos.

-Daj zrobię to.

___________________________________________

hejka misiaki, wreszcie mamy jakiś rozdział po długiej nieobecności ;>

zapraszam na mojego tt i ig!!

ig= book.with.vqkyaa

tt=  book.with.vqkyaa

z kim się widzę na PTK? (mozecie napisac w dm na ig)

kocham was , vqkyaa

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Feb 13 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Tylko jeden wyścig wstrzymaneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz