Zdrajca

434 14 3
                                    

Spałam sobie kiedy ktoś nagle mnie podniósł i zaczął gdzieś zabierać. Powoli zaczęłam otwierać oczy i zauważyłam, że ta osoba był nie kto inny jak Adrien Santan.
A: Przepraszam nie chciałem ciebie budzić.
H: Czy ty wiesz, że nie lubię kiedy moi ludzie widzą mnie w takim stanie. Prawda. - powiedziałam moim zimnym głosem, który mógłby zamrozić wszystkich.
A: Pamiętam, ale nie chciałem cię budzić. Wiem jakie to dla ciebie ważne, żeby przy ludziach nie wyjść na słabą, dlatego kazałem twoim ludziom czekać na nas przed wejściem do lotniska.
H: Rozumiem, w takim razie wybaczam, a teraz czy mógłbyś już mnie postawić na ziemię.
A: Ah tak - Adrien powoli mnie postawił na ziemi - Proszę.
H: Dziękuję, a teraz czas na nas nie prawdaż.
A: Tak moja Królowo.
Adrien po tych słowach zgiął się w pół pokazując tym samym, że jestem jak najprawdziwsza królowa. Poszliśmy w stronę wyjścia, kiedy tam dotarliśmy zauważyłam kilku moich ludzi, którzy czekali na mnie i mojego towarzysza. Jednak nie poznawałam jednego z nich. Kiedy przechodziłam koło niego spojrzałam się ukradkiem w jego stronę i zauważyłam, że widzę go po raz pierwszy w naszych szeregach. Podeszłam do szefa tych młokosów.
H: Powiedz mi czy tamten chłopak jest ci znajomy.
Mężczyzna spojrzał się w tamtą stronę i zaczął mu się przyglądać po chwili się odezwał.
M: Niestety, ale nie poznaje go nie wiem kim jest, a wie Pani, że znam każdego który pracuje z Panią.
H: W takim razie proszę go złapać i dowiedzieć się kim jest i co robił w naszych szeregach oraz dla kogo pracuje i co zamierzał przez to osiągnąć.
M: Tak jest Panno Monet.
Wsiadłam razem z Adrienem do czarnej limuzyny i ruszyliśmy do szpitala. Muszę się dowiedzieć co się stało w nocy. I jak to możliwe, że chłopcy niczego nie zauważyli.
A: Hailie Monet jak rozpoznałaś, że to nie jest twój człowiek.
H: Każdy z moich ludzi przychodzi do mnie tuż po przyjęciu, w tamtym momencie każdy z nich dowiaduje się jak muszą się do mnie zwracać i jak mają się ze mną porozumiewać.
A: Jak to jak mają się z tobą porozumiewać?.
H: Każdy z moich ludzi wie, że nie można się na mnie patrzyć mają stać jak posągi, ale jeżeli chcą czegoś odemnie to muszą najczęściej się ze mną umówić na spotkanie.
A: Rozumiem, w takim razie, że tamten patrzył się na ciebie.
H: Tak z tego właśnie powodu muszę się dowiedzieć ile już z nami pracuje i co wie.
M: Panno Monet dojechaliśmy.
H: Dobrze, zaczekaj na nas na parkingu, a jak byś zauważył kogoś podejrzanego to mów.
M: Tak Panno Monet.
Razem z Adrienem wyszliśmy z limuzyny i ruszyliśmy do szpitala. Kiedy weszliśmy przez główne drzwi jedna z pielęgniarek od razu mnie rozpoznała i podeszła.
P: Dzień dobry, Pani dziękujemy za tak szybkie przybycie.
H: Rozumiem, że pani wie co było powodem pogorszenia stanu moich braci.
P: Niestety, ale pani doktor nie mówiła mi o tym co spowodowało pogorszenie stanu ich zdrowia.
H: Rozumiem w takim razie pójdę porozmawiać z lekarzem.
Wyminelam pielęgniarkę i zaczęłam iść do gabinetu lekarskiego, kiedy usłyszałam jak ta sama pielęgniarka nie chce wpuścić Adriena. Podeszłam do niej i złapałam ją za ramię.
H: Ten mężczyzna jest moim narzeczonym. Proszę go nie zatrzymywać.
P: Przepraszam nie wiedziałam. - kobieta odwróciła się do Adriena - może Pan iść.
Razem z Adrienem weszliśmy do gabinetu lekarskiego. Przy biurku siedziała Pani doktor, kiedy mnie zauważyła od razu podeszła się przywitać. Po chwili już siedzieliśmy na przeciwko niej.
H: Z tego co słyszałam od pielęgniarki, wie już Pani co było powodem pogorszenia stanu moich braci.
L: Tak kiedy wykonaliśmy szczegółowe badania diagnostyczne, zauważyliśmy, że Pani bracia zostali otruci.
H: Co ma Pani na myśli. Czyż nie jest to szpital i tutaj się leczy ludzi. Więc jakim cudem zostali otruci.
Udawałam, że nie wiem, że nie pilnowali moich braci i jakiś mężczyzna dostał się do sali i coś im wtedy musiał wstrzyknąć. Tylko kto to był?
L: Przepraszam za naszą niekompetencje nie wiedzieliśmy, że tamtej nocy ktoś wejdzie do ich sali. Bardzo nam przykro.
H: Ma Pani szczęście, że nic im nie jest, bo inaczej straciła by Pani tę pracę.
L: Dziękuję za okazanie litości.
H: Nie nazwała bym to litością, a po prostu zwykła dobrocią z mojej strony. Ale wiedz, że mi też się ona kończy. Jeżeli jeszcze raz będzie miało miejsce coś takiego to zostanie Pani od razu zwolniona.
Nie czekając na odpowiedź wyszłam z gabinetu razem z Adrienem. Przez pewien czas była niezręczna cisza, którą przerwał mój narzeczony.
A: Hailie Monet myślisz, że to dobry pomysł, aby twoi bracia dowiedzieli się o nas teraz.
H: Nie martw się, w końcu i tak by się dowiedzieli, a im szybciej tym lepiej.
A: Dobrze zrobię wszystko, aby twoje młodsze rodzeństwo mnie zaakceptowało.
H: Masz rację to dobry pomysł zwłaszcza, że staniesz się ich tatą.
A: Jak to tatą?
H: Tata nie chciał przejąć opieki nad moim rodzeństwem i w ten sposób ja stałam się ich opiekunem prawnym.
A: Już rozumiem. W takim razie postaram się być dla nich dobrym przykładem.
H: Masz na to dobrą okazję.
Adrien spojrzała się na mnie, a później na drzwi. Było na nich napisane, że jest to sala chłopców. Adrien nie wyglądał na szczęśliwego. Wyglądał troszkę jak żołnierz gotowy do ataku. Był to śmieszny widok, ale nie pokazałam tego po sobie, bo teraz nie tylko on wkłada swoją maskę. Otworzyłam drzwi i zauważyłam, że wszyscy jeszcze śpią.
H: Musieli być zmęczeni tymi wszystkimi badaniami.
A: Masz rację, to co idziemy gdzieś czy czekamy, aż się obudzą.
H: Musimy zaczekać. Chce z nimi porozmawiać na temat tamtej nocy.
Adrien kiwną głową, że się zgadza i zaprowadził mnie na fotel. Byłam zmęczona tym wszystkim, organizacją, młodszym rodzeństwem i mężczyzną z lotniska. Położyłam się i powiedziałam, że jak tylko się obudzą to ma dać mi znać.
(Vincent)
Kiedy się obudziłem zauważyłem, że w naszej sali jest ktoś. Kiedy się podniosłem okazało się, że jest to nasza siostra i jakiś mężczyzna, którego nie znałem. Chciałem udać, że śpię, ale on zauważył mnie.
A: Jak się czujesz.
V: D-Dobrze. - po raz pierwszy w życiu się zająłem. - kim pan jest.
A: Może obudzę twoja siostrę i to ona ci wytłumaczy wszystko.
Polowałem tylko głową na tak i czekałem. Mężczyzna podszedł bliżej Hailie i zaczął ją budzić. Po kilku minutach obudziła się, ale widać było, że jest zaspana, bo złapała mężczyznę za głowę i przysunęła ją do siebie, a potem ......... nie wieże ona go pocałowała.
A: Hailie Monet wiesz, że jesteśmy w sali twoich braci. Prawda.
H: Wiem przecież. Skoro mnie obudziłeś to znaczy, że któryś się obudził.
A: Tak
H: To dobrze.
Hailie podniosła się z kanapy i spojrzała na nasze urzka. Po chwili siostra spojrzała na mnie, a później na tego mężczyznę.
H: Czy ty w ogóle umiesz liczyć. Nie obudził się jeden, a wszyscy.
Meżczyzna spojrzał się w naszą stronę tak jak ja. Byłem zdziwiony, bo przed chwilą tylko ja wstałem, a teraz okazuje się, że wszyscy.
A: A faktycznie. Nie zauważyłem pozostałych.
H: I ty masz zamiar zrobić na nich dobre wrażenie? Mam nadzieję, że chociaż o naszych dzieciach będziesz pamiętał.
A: O to nie musisz się martwić. Każda głowa rodziny w organizacji zajmuje się swoimi dziećmi.
H: Tak wiem - naszą małą sprzeczkę przerwał głos jednego z moich braci.
V: Hailie, czy mogła byś nam wyjaśnić kim jest ten mężczyzna.
Haile wyprostowała się i zaczęła mówić.
H: Więc tak ostatnio macie wiele niespodzianek, a Adrien Santan jest jedną z nich.
D: Jak to on?
H: Adrien Santan jest moim narzeczonym, a co za tym idzie w przyszłości stanie się waszym drugim opiekunem prawnym.
V: Masz na myśli, to że chcecie się pobrać.
H: Tak dokładnie to. A teraz skoro wiecie już o naszych planach chciała bym się dowiedzieć jak to się stało, że ktoś wszedł i wstrzyknął wam coś podczas snu.
Spojrzałam na braci, ale chyba nie wiedzieli o czym ja mówię. Podeszłam do Vincenta i wzięłam jego rękę. Miał na niej ślad od ukucia, ale w takim razie powinien pamiętać, że ktoś coś mu wstrzyknął.
V: Nie wiem co masz na myśli nikt nam nic nie wstrzyknął.
H: Właśnie, że tak. - podniosłam mu rękę i obrucilam w jego stronę - widzisz ten mały ślad
V: Tak, ale skąd
H: To ja się pytam jak to się stało.
V: Nie wiem niczego nie czułem podczas snu.
H: A pamiętasz chociaż o której poszłeś spać.
V: Poszedłem spać po kolacji, a później niczego nie pamiętam.
To co powiedział Vincent układało się w logiczny sens. Ta sama osoba musiała dodać im leku usypiającego do jedzenia, a kiedy zasnęli podała im truciznę. Myślał, że nikt go nie zauważy, ale jego plan legnął w gruzach. Z mojego zamyślenia wyrwał mnie dzwonek telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz, który pokazywał, że dzwoni do mnie szef ochrony. (Ten sam co na lotnisku). Bez zastanowienia odebrałam.
H: Słucham.
M: Panno Monet, dowiedzieliśmy się od tamtego mężczyzny, że nazywa się Atri Winston. Mówi coś Pani to.
H: Tak znam go był jednym z ochroniarzy chłopców. Ale powiedzieliście, że wszyscy zginęli więc musiał udawać, żeby zemścić się na mnie.
M: Myśli Pani, że to on stoi za tym otruciem.
H: Ja nie myślę ja jestem pewna.
M: W takim razie co mamy z nim zrobić.
H: Na razie zostawcie go kiedy przyjadę to policzę się z tym zdrajcą.
M: Rozumiem, do widzenia Panno Monet.
Rozłączyłam się i od razu spojrzałam przed siebie, napotkałam wtedy zmartwione spojrzenia braci i zaciekawione Adriena.
H: Adrienie czy mogła bym prosić ciebie o przypilnowanie moich braci
A: Dla ciebie wszystko.
H: Dobrze w takim razie ja wracam do domu bo mam z kimś do pogadania, a wy zostajecie tutaj i słuchacie się Adriena.
Chłopcy: Dobrze.
Po tych słowach wyszłam z sali i ruszyłam do limuzyny. Po godzinie byłam na miejscu. Weszłam przez drugie drzwi od tyłu. Zeszłam krętymi schodami do piwnicy i weszłam do jednych z drzwi. Kiedy je otworzyłam, zauważyłam przestraszonego Atri'ego.
H: Witaj witaj mam nadzieję, że wszystko sobie przypomniałeś.
A: Ty wstrętna kobieto, gdyby nie jeden mój błąd to czuła byś się tak samo jak ja.
H: Oj mój drogi, aż tak mnie nienawidzisz?
A: A żebyś wiedziała, przez ciebie mój jedyny brat zmarł. To wszystko twoja wina.
H: Z tego co pamiętam to nie zmuszałam nigdy twojego brata do wykonywania pracy.
A: Jak to nie zmuszałaś, nie pamiętasz jak kazałaś mu wtedy iść do tego przekichanego budynku. Gdyby tam nie poszedł to by nie zginął, ale wierzył w ciebie i poszedł, a ty co zrobiłaś zdradziłaś go.
H: Po pierwsze ja go nie zmuszałam, a po drugie nie zdradziłam go. Nie wiedziałam, że ten budynek wybuchnie. Twój brat był najlepszy w tym co robił i bardzo przeżyłam jedno śmierć. Dlatego nie mów, że ja go zdradziłam, bo tak nie było. Zato to ty teraz mnie zdradziłeś i poniesiesz za to karę.
A: A proszę bardzo. Wiesz co żałuję jedynie tego, że twoi bracia nie zginęli. Wtedy mógłbym umrzeć w spokoju.
H: Przykro mi, że twój plan nie wypalił szkoda, a teraz papa.
Wyjęłam pistolet i strzeliłam do niego. Jego ciało spadło bezwładnie, a ja wychodząc powiedziałam.
H: Posprzątajcie to ma po nim nie zostać ślad.
M: Tak jest Panno Monet.
Wyszłam z piwnicy i poszłam prosto do swojego gabinetu. Zauważyłam, że Adrien dzwonił. Oddzwonilam.
A: Słucham
H: Dzwoniłeś coś się stało
A: Nie chciałem sprawdzić czy wszystko jest w porządku
H: Tak wszystko jest dobrze. A co z chłopcami.
A: Po twoim wyjściu nie chcieli rozmawiać. Jedynie od lekarki dowiedziałem się, że ich stan jest już stabilny i jutro zostaną wypisani.
H: To dobrze. Miałabym do ciebie prośbę.
A: Mam zawieść chłopców do domu.
H: Jeżeli byś mógł.
A: Nie ma sprawy.
H: W takim razie zobaczymy się jutro.
A: Tak. Dobranoc.
H: Dobranoc.
Po tym telefonie wykonałam wszystkie zaległe sprawy związane z organizacją. Kiedy skończyłam była już 23. Zmęczona poszłam do pokoju i zasnęłam z myślą, że już jutro wszyscy będziemy w komplecie.

Rodzina Monet Skarb FanfikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz