Rozdział 2

193 58 75
                                    

Camila

Obudziłam się o szóstej trzydzieści. Tak wiem, że to starasznie rano, a ja nie jestem rannym ptaszkiem, ale chciałam jeszcze troche poćwiczyć przed szkołą. Poszłam, więc pobiegać po naszym osiedlu.

Po treningu wziełam szybki prysznic i się ubrałam. Podkręciłam jeszcze, tylko rzęsy zalotką i zeszłam na dół na śniadanie.

Szybko zjadłam kanapki przygotowane wcześniej przez mamę. Odkładając talerz do zlewu zauważam, że mój brat, William zchodzi po schodach, więc zagaduje do niego.

- Podwiózł byś mnie do szkoły?- pytam z wbitym w niego błagalnym wzrokiem.
- Nie.

- Ej no czemu nie, proszee, nie chce jechać autobusem.
- Nie bo nie. Dzisiaj mam podwieść Oscara, więc cię nie zawiozę - odpowiada wymijając mnie.
- Aha no dobra, to idę na autobus. Pa - zrzucam w jego strone i idę na przystanek, który jest niedalko.

Rodzice każą mi jeżdzić autobusem, mimo iż mogliby podwozić mnie po drodze do pracy, ale nie, mam być samodzielna.

Chwile później siedzę w autobusie i jadę do szkoły.

Po około pięciu dosiada się do mnie moja przyjaciółka Claudia.
Przyjaźnimy się od kiedy przeprowadziła się tu w 7 klasie podstawówki.

- Hej - mówię, gdy ją widze.
- Zrobiłaś pracę domową z matmy- pyta na powitanie.
- Cholera
- Czy nie? To będziemy musiały ją zrobić razem. Na której godzinie mamy matematykę?- odpowiada na jednym wdechu.
- Już sprawdzam- mówiąc to wyciągam telefon z kieszeni i sprawdzam plan.

Jest połowa października więc nie pamietam go jeszcze na pamieć, co jest strasznie wkurzające.

- Matme mamy... cholera na pierwszej. Trzeba bedzie gdzieś się schować, bo ta wiedźma zawsze przed lekcją chodzi po korytarzu- rzucam w zamyśleniu przygryzając wargę.
-To może... hmm pójdziemy na piętro dla starszych tam chyba nikt nie chodzi- odpowiada po chwili ciszy.

Nasze liceum ma jedno piętro i jest zaprojektowane tak, że pierwsza i druga klasa są na parterze, a czwarta i trzecia mają piętro.

Jest to dość pratktyczne, bo schody na górę są tuż przy wejściu i na żadnym korytarzu nie ma za dużo ludzi, a że pokój nauczycielski jest na dole, to na górze o tej porze żadko kiedy są nauczyciele.

- W sumie dobry pomysł- odpowiadam, a reszta drogi miją w ciszy.

Gdy autobus się zatrzymuje wysiadamy i idziemy w strone szkoły.

Do lekcji zostało 15 minut, ale do odrobienia mamy trzy zadania, więc w szatni szybko zdejmujemy kurtki i wchodzimy, a właściwie w biegamy po schodach.

Siadamy, więc przy stoliku, który znajduje się na środku korytarza.
Wyjmuje zeszyt i podręcznik i pytam się Claudi.
- Ej to jak robimy? Ty pierwsze, ja drugie a trzecie razem?
- No dobra, tylko zostało 10 minut, więc się zamknij i pisz.

3 minuty później kończe zadanie, ale gdy widze, że moja przyjaciółka jest dopiero w połowie swojego, postanawiam zacząć trzecie.

Z nas dwóch, to ja jestem lepsza w matematyce, ale jej za to lepiej idzie polski i angielski.

Gdy kończe ostatni przykład słysze śmiechy na końcu korytarza.

Jeden z nich należy do mojego brata, drugiego nie rozpoznaje, ale zakładam, że to może być kolega, z którym jechał dzisiaj do szkoły. Trzeciego głosu nie znam, ale wydaje mi się dziwnie znajomy.

Gdy właściciele wyłaniają się zza zakrętu już wiem, że trzeci głos należy do Davida- chłopaka ze stajni.

Trójka chłopaków przystaje, gdy nas widzi. Na korytarzu jesteśmy, tylko my i jakaś dziewczyna siedząca w telefonie. Pierwszy odzywa się mój brat.

Stable Love (ZAKOŃCZONE) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz