Rozdział 12

72 21 31
                                    

David

- Ja za dziesięć minut mam autobus do stajni, więc zaraz wychodzę - włączam się do rozmowy mojej mamy i Isabel.

- Okej, okej. To my pojedziemy do babci, trzeba kilka rzeczy w ogródku ogarnąć przed zimą - odpowiada popijając kawę.

Jest zwyczajny sobotni poranek, ja jadę do stajni, one do babci.

Chociaż nie w sumie nie jest to taka zwykła sobota, bo Camila wreszcie wraca do jazdy.

Wczoraj, gdy się widzieliśmy w szkole, prawie skakała z radość na wieść, że wreszcie może jeździć.

Mimowolnie uśmiecham się na wspomnienie dziewczyny.

Co prawda ma na razie nie przesadzać, ale sama jazda to już coś.
Naprawdę rozumiem jej zachowanie, kiedyś złamałem nogę i myślałem że zeświruje bez mojego Apollo.

- Wychodzę! - informuję, a sekundę później wychodzę i zatrzaskuje za sobą drzwi.

Dziś wyjątkowo mam dużo czasu do autobusu, więc zakładam słuchawki i nie śpiesznie kieruje się na przystanek.

Jakieś dwadzieścia minut później przekraczam bramę stajni i pierwszym co rzuca mi się w oczy jest mała ilość jeźdźców.

W każdej stajni zawsze tak jest że większość jeźdźców z rekreacji w okresie jesienno-zimowym rezygnuje i stwierdzam że to nie dla nich.

Sam często w zimę nie mam ochoty na jazdę jak pomyślę o tym wszystkim co muszę zrobić przed, ale takie są uroki stajni, najpierw praca, później przyjemność.

Gdy przekraczam próg budynku spoglądam na zegarek, za godzinę jestem umówiony z Camilą.
Niby to dużo czasu, ale jednak jest listopad.

Szybkim krokiem zmierzam w stronę boksu, jednak po drodze zauważam nowe ogłoszenie na tablicy, więc zatrzymuje się zaciekawiony.

Informacja jest o nadchodzących mikołajkach stajennych. W mojej poprzedniej stajni co prawda zamiast szóstego grudnia organizowali wigilie dwudziestego czwartego, ale takie imprezy zawsze są genialne.

Postanawiam później zapytać o to Camilę, bo na ogłoszeniu jest lista osób na którą można się wpisać i wziąć udział w zawodach skokowych organizowanych specjalnie z tej okazji.

Prawdą jest to że aktualnie dziewczyna nie może skakać ze względu na kostkę, ale zostały jeszcze dwa tygodnie, a taka mała rywalizacja to zawsze świetny pomysł.

Po kilku minutach wgapiania się w tablicę ruszam w dalszą drogę, a gdy docieram do boksu, witam się z Apollo, a później wystawiam go z boksu i zaczynam czyścić.

Co wcale nie jest takie łatwe, bo ten osioł oczywiście musiał się wytwarzać w najgorszym bagnie. Derka pójdzie do prania i będzie jak nowa, szkoda tylko że z koniem nie pójdzie tak szybko.

Po prawie czterdziestu minutach wreszcie dopinam ostatni pasek przy ogłowiu i koń jest gotowy ja jeszcze tylko muszę zgarnąć rzeczy na jazdę i możemy ruszać w stronę Camili.

Mówiąc szczerze dotarcie do boksu dziewczyny zajęło mi trochę czasu, ale przysięgam ta stajnia jest przeogromna.
Myślę że nawet właścicielka się czasami gubi.

- Hej
- Jezu weź nie strasz - Camila z przerażeniem w oczach podrywa głowę do góry i prawie nią zahacza o brzuch swojego konia.

- Spokojnie, to tylko ja,
ile jeszcze czasu potrzebujesz?
- Szczerze mówiąc trochę zaspałam i dopiero dziesięć minut temu przyjechałam - mówi lekko zawstydzona, a ja wybucham śmiechem.

Stable Love (ZAKOŃCZONE) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz