Rozdział 3

139 48 85
                                    

David

Jest sobota, za kilka godzin mam jechać do stajni, ale kompletnie nic mi się nie chce.

Wczoraj zacząłem oglądać serial kryminalny i tak się wciągnąłem, że obejrzałem cały pierwszy sezon. Poszedłem spać grubo po północy, za co pewnie teraz odpłacam worami pod oczami, ale mówi się trudno.

Po kilku minutach gapienia się w sufit wpadam na pewien pomysł.

Sięgam po telefon leżący na komodzie i wchodzę w kontakty.
Odnajduje ten podpisany. "Camila" i wchodzę w konwersacje.
Nad tym co napisać zastanawiam się tylko kilka sekund.
D: Hej:)
D: To ja, David
D: Piszę żeby zapytać czy dziś będziesz w stajni?

Tak wiem, że mógłbym się bardziej wysilić, ale nie mam żadnych innych pomysłów, a ta opcja wydaje mi się najlepsza. Poza tym naprawdę mam nadzieje że będzie.

Mimo wszystko czuje przypływ dumy, że to zrobiłem, zazwyczaj dziewczyny w ogóle nie zwracają na mnie uwagi, a jak już to robią to proszą o prace domową, albo odpowiedzi na kartkówce.

Wczoraj też chciałem do niej napisać, ale pomyślałem, że taka dziewczyna jak ona pewnie jest na jakiejś imprezie z przyjaciółką albo chłopakiem i postanowiłem nie zawracać jej głowy.

Z nie wiadomych powodów czuje się lekko zawiedziony, że nie odpisała od razu.
-Pewnie jeszcze śpi - myślę.

Po kilku minutach bezsensownego gapienia się w telefon, otrząsam się z zamyślenia i patrzę na zegarek, na którym widnieje godzina ósma trzydzieści.
Skoro do stajni idę o dziesiątej mam jeszcze trochę czasu, więc mogę jeszcze pospać, gdyż jak już mówiłem kompletnie się nie wyspałem.

Dla pewności ustawiam jeszcze budzik na dziewiątą i przykrywam się kołdrą.

***

- David jeżeli chcesz żebym cię zawiozła musisz wstawać bo zaraz się spóźnimy.
Pierwsze co słyszę po przebudzeniu to głos mamy krzyczącej na cały mieszkanie.
- Cco?- mamrocze przecierając oczy.
Gdy przytomnieje od razu sięgam po telefon, żeby sprawdzić ile spałem.
- Kurwa... - wyrywa mi się, gdy widzę cyferki układające się w godzinę dziewiątą- trzydzieści- jeden.

Nadal ledwo przytomny wciągam na siebie czarne bryczesy i brązową bluzę z kapturem.

Po trzydziestu sekundach wybiegam z pokoju, ale po chwili znowu tam wracam i zakładam skarpetki i zbieram rzeczy potrzebne mi w stajni, takie jak bacik, kask i smaczki marchewkowe, które mój koń Apollo wręcz uwielbia.

Czy to możliwe, że nazwałem konia imieniem greckiego boga? Tak.

Czy jestem z siebie dumny? Tak.

W sumie to nie mam pojęcia jak to się stało, ale kiedy go dostałem czyli w moje trzynaste urodziny miałem całkiem niemałą obsesje na punkcie mitologi greckiej, a jako iż Zeus trochę do niego nie pasowało to padło na Apollo.

Gdy docieram wreszcie do kuchni widzę mamę krzątającą się przy blacie i moją młodszą siostrę Isabel wyjadającą moje ulubione płatki.

- Hej glucie nie wyżeraj mi płatków- mówię i podchodzę do siostry i odsuwam ją razem z krzesłem od stołu.

- Hej... Ja je jadłam, więc są moje - mówiąc to, bierze miskę i przesiada się na drugi koniec stołu, a w miedzy czasie pokazuje mi język.

- David milej się odzywaj do siostry, weź sobie zrób płatki, mleko jest w garnku. Zaraz musimy wychodzić - rzuca mama nawet na mnie nie patrząc.
- Dobra, dobra już jem.

Stable Love (ZAKOŃCZONE) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz