Rozdział 1

333 80 103
                                    

Camila

Jest czwartkowe popołudnie, na hali panuje cisza i spokój, a ja rozstępuje mojego konia - Zele.

Chwile później zatrzymuje się i z uśmiechem na twarzy poklepuję klacz po szyji za wyjątkowo udany trening.
Co prawda Zela jest koniem czystej krwi arabskiej, więc skakanie ma w genach, jednak dziś zachowywała się naprawdę dobrze.

Podciągam strzemiona i idę w stronę wyjścia z hali. Mimo iż jest jeszcze ciepło i mogłabym jeździć na zewnątrz, wolę trenować w środku, bo przez brak innych jeźdzców panuje tu spokój.

Kieruje się stronę boksu po drodze szukając wolnego miejsca gdzie mogłabym ją rozsiodłać, a gdy je znajduje, szybko przywiązuje wodze do haczyka i zaczyna zdejmować sprzęt.

Pięć minut później odkładam siodło w siodlarni i idę po Zelkę. Odwiązuje uwiąz, chwytam ją za kantar i zaczynam prowadzić.

Po chwili dochodzimy do zakrętu, a gdy zza niego wychodzimu zauważam że boks, który jak mi się wydaje zajmowała zazwyczaj moja klacz, nie jest pusty - stoi w nim kasztanek, którego ja tam napewno nie zostawiałam.

Na początku myśle że może pomyliłam drogę, skreciłam nie w tą stronę - zgubiłam się, co nie byłoby dziwne, bo jestem w tej stajni od całkiem niedawna, a jest ona bardzo duża i czasami zdarza mi sie pomylić drogę, ale nie.

Gdy podchodze bliżej widzę zawieszone na haczykach moje rzeczy - kantar, uwiąz i wiele innych. Czyli to nie ja się pomyliłam, tylko czemu ktoś miałby wstawiać swojego konia do nie swojego boksu?

Kilka metrów dalej dziewczyna o imieniu Marisa z którą chodzę do klasy rozsiodłuje swojego konia.

Przywiazuje,więc Zele i podchodze do niej.

-Ej co to za kasztanek stoi w boksie mojego konia? - pytam - czyj on jest?
- To chyba tego nowego mmh... Davida - odpowiada szczotkując swojego wałacha i nie zwracając na mnie uwagi.

- Echh, a jak to się stało że zostawił swojego konia w boksie mojego?
-Mnie nie pytaj, wiem tyle że dopiero dzisiaj przyjachał - rzuca Marisa, nadal nie zwracając na mnie uwagi choć jej ton staje się mniej przyjazny.

- Jeju, a może chociaż wiesz gdzie polazł ten cholerny David?
- Chyba poszedł do biura załatwić papiery, ale nie śledzę wszystkiego co robi, więc możesz się ode mnie odczepić, bo mam co robić - i tym razem na mnie spogląda, a jej spojrzenie jest chłodne i opryskliwe.

- Spokojnie, już nie będę ci zawracać głowy, jak taka zajęta jesteś - ostatnie słowa są przesiąkniete sarkazmem, bo na pierwszy rzut oka można było zobaczyć, że jej koń jest czysty i gotowy do jazdy.

- Popilnujesz Zelki?- krzycze w strone dziewczyny, ale mam w dupie jej odpowiedź, bo wiem że powie nie.

Biegne w strone biura, które znajduje się na szczęście niedaleko.

Po chwili wparowuje tam, co po namyśle nie było najlepszym pomysłem, bo drzwi odbijają się od ściany i prawie we mnie trafiają, a wszyscy obecni w pomieszczeni zrywają się ze swoich miejsc, ale co moge powiedzieć - jestem trochę wybuchowa.

- Camila, co się dzieje?- pyta zaniepokojona właścicielka stadniny - Amanda.
- Ktoś zostawił swojego konia w boksie mojego - mówiąc to znacząco spoglądam na drugą osobę znajdującą się w pomieszczeniu.

Jest to chłopak o przepięknych brązowych włosach, lekko zadartym nosie i dużych brązowych oczach.
Niepowiem ładny jest.

Amanda widzi moje spojrzenie i zwraca się do Davida.
- Czy to możliwe że zostawiłeś konia w boksie jej zwierzęcia.
- Nie wiem, może - odpowiada lekko zestresowany.

Stable Love (ZAKOŃCZONE) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz