Rozdział 14

78 19 35
                                    

Camila

Od czasu pierwszego wypadu do kina razem z Davidem, minęły dwa tygodnie, podczas których czas mijał zadziwiająco szybko, a ja co raz bardziej utwierdzałam się w przekonaniu że czuje coś więcej niż przyjaźń do chłopak o brązowych włosach i oczach...

W tym czasie spotykaliśmy się prawie codziennie - wyjeżdżaliśmy w teren, chodziliśmy do kina i po prostu świetnie się razem bawiliśmy.

A mam przeczucie że dzisiejszy dzień będzie jednym z lepszych w moim życiu, bo dziś jest dzień Mikołajek stajennych i mojego małego zakładu z Davidem, który krótko mówiąc mam zamiar wygrać.

Kilka minut przed czasem jestem gotowa do wyjścia.
Na sobie ma dresy i bluzę, a w torbie upchane jest wszystko co potrzebne mi będzie w stajni.

Sprawdzam jeszcze jak wyglądam w lustrze i z uśmiechem na twarzy przekraczam próg domu.
Do uszu wkładam słuchawki i ruszam w stronę przystanku gdzie jestem umówiona z Davidem.

- Gotowa na przegraną? - mówi uśmiechając się zadziornie, gdy tylko podchodzę bliżej.
- Jestem gotowa na wygraną, przegraną zostawiam tobie - również posyłam mu uśmiech.

- Coś mówiłaś? - pyta choć dobrze wiem że mnie usłyszał.
- Tak - zaczynam grać w jego grę.
- O co dokładnie, bo mi się wydaje że powiedziałaś że jesteś gotowa na przegraną.
- To chyba musisz zainwestować w aparat słuchowy, bo mówiłam że to ja wygram.
- Co? Nie dosłyszałem - mówiąc nachyla się w moją stronę, a ja nie wytrzymuje i wybucham śmiechem.

Chłopak po chwili do mnie dołącza i nie możemy się uspokoić dopóki nie podjeżdża autobus, a my zaciskając szczęki by znowu nie wybuchnąć zajmujemy siedzenia na samym tyle.

- Ej a tak właściwie to co z zakładem jak nikt nie wygra? - pyta chłopak spoglądając na mnie.
- To wtedy chyba wygrywa osoba, która lepiej przejedzie parkur to chyba logiczne.
- No w sumie.

Jakieś dziesięć minut później jesteśmy w stajni, a po krótkich ustaleniach rozdzielajmy się by ubrać konie.

***

- O, wreszcie o czasie - rzuca David, gdy tylko zauważa że dopina popręg Zeli.

Klacz ma na sobie śliczny nowy niebieski czaprak i pasujące do niego ochraniacze i nauszniki i w całości prezentuje się pięknie.

- Ne gadaj tylko chodź, zaraz rozgrzewka się zaczyna - zmieniam temat, a chłopak lekko się uśmiecha i rusza za mną w stronę hali.

Gdy docieramy na miejsce rozdzielamy się i zaczynamy się rozgrzewać.

Z braku drugiej krytej ujeżdzalni na hali panuje straszny tłok co ułatwia jazdy na koniu tak płochliwym jak Zela. Co chwile muszę ściągać wodzę, a czasami nawet zwalniać, gdy jakiś mniej doświadczony jeździec wjeżdża prosto przede mnie.

Po jakiś czterdziestu minutach i kilku raczej nie udanych próbach przejechania parkuru, wyczerpana wyjeżdżam z hali i wzdycham z ulgą.

Jednak, gdy tylko z zza rogu zaczynają dochodzić śmiechy, a ja rozpoznaje charakterystyczny łeb konia Marisy wystający z miejsca do mycia, momentalnie nieruchomieje i starając zachować ciszę zsiadam z Zeli i próbując jak najmniej rzucać się w oczy ruszam jak najdalej od dziewczyny i jej bandy przyjaciółek.

Szczęście najwyraźniej mi nie sprzyja, bo gdy jestem w połowie przejścia słyszę przesłodzony głos dziewczyny, w który wybrzmiewa nutka jadu:

- I co idealny konik wcale nie jest już taki wspaniały?
Zamurowuje mnie. O czym ona do cholery gada?
Moim planem po niby przypadkowym wypadku było ignorowanie jej jak tylko się da jednak nie jest to łatwe gdy ona mówi właśnie coś takiego.

Stable Love (ZAKOŃCZONE) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz