Część 10.2. Wyznanie

13 2 0
                                    

Will

Stałem przed wejściem do klatki panicznie szukając kluczy. Zawsze bałem się, że gdzieś mogę je zostawić przez przypadek. - Mam! - odetchnąłem z ulgą i wszedłem do środka, udając się do windy. Nacisnąłem przycisk, a ta otworzyła się przede mną. - Całe szczęście pusta. - nienawidziłem jeździć z obcymi osobami obok i zatrzymywać się na każdym piętrze, gdy ja mieszkałem na najwyższym.

Dotarłem do drzwi i aż zatrzymałem się w szoku. Były otwarte...
Ostrożnie wszedłem do środka, uważając by nie zrobić zbyt dużego hałasu. Rozglądałem się uważnie po pokojach, aż w końcu w salonie przy kominku dostrzegłam znajomą postać.

To był Marc Kartoon, mój najlepszy przyjaciel od czasów dzieciństwa. Podszedłem do niego bliżej. Spał na ogromnej wielkości fotelu, obitym starą, brązową, w niektórych miejscach popękaną od starości skórą.

Wyjąłem z paczki ostatniego papierosa i cicho odpaliłem, by go nie przestraszyć. Wziąłem głęboki wdech, mocno zaciągając się dobrej jakości nikotyną, aż ta w zupełności nie wypełniła moich płuc.
Wydychając dym zauważyłem potłuczone butelki whisky na podłodze. - Kurwa - mamroczę pod nosem i sięgam po ostatnią całą butelkę, którą udało mi się dostrzec. Wyciągnąłem zza baru szklankę, odwróciłem się i skierowałem do sypialni. W połowie drogi, nagle, usłyszałem za sobą...
- William? Co ty tu..? - odwróciłem się
- Co ja tu? - zdziwiony powtórzyłem pytanie - To ja powinienem ci zadać to pytanie.
- Faktycznie, to twoje mieszkanie... - mężczyzna zaczął lekko kontaktować
- Co tu się wogóle stało i skąd do cholery wziąłeś klucze? - poirytowałem się
- Twoja przyszła, niedoszła mi je dała, a na butelki nie patrz, odkupię ci... kiedyś. - oparł się zrezygnowany łokciami o kolana patrząc na zniszczony barek.
- Rozmawiałeś z moją ex?
- Dała mi tylko klucze i kazała przekazać, że wyjeżdża z kraju, więc więcej jej już nie zobaczysz.
- Na jedno to dobrze. - wymamrotałem siadając na drugim wolnym fotelu, znajdującym się obok niego. - W końcu może da mi święty spokój, bo mówiąc szczerze, okropnie mnie to męczyło. Ta ciągła chęć kontaktu jakiegokolwiek z jej strony... obrzydliwe. - skrzywiłem się
- No może teraz będziesz mógł w końcu normalnie się z kimś spotkać.
- Liczę na to! Tylu kobietom nagadała takich bredni na mój temat, że już prawie się poddałem.
- Co się stało, że tak nagle zyskałeś tyle energii i ten błysk w oku... Przyznaj, poznałeś kogoś! - podszedł do barku i wyjął z niego szklankę.
- A jest taka jedna osoba... która ma coś takiego w sobie, czemu nie potrafię się oprzeć, a wręcz przeciwnie, coraz bardziej mnie do tego ciągnie. - gestykulowałem
- Wiedziałem! Tak dobrze cię znam, że nic się przede mną nie ukryje! - krzyknął nalewając sobie whisky z ostatniej całej butelki. - Opowiedz coś więcej o niej. - zajął swoje miejsce w fotelu.
- Słuchaj, jej wzrok jest tak hipnotyzujący...a te jej brązowe oczy... Nikt nigdy jeszcze nie patrzył się w taki sposób, jakby nic się wokół nie liczyło. Jeszcze moment, kiedy usiadła na mnie... Jakby cały stres ze mnie odleciał. Mogła by być zawsze cała dla mnie jak chcę, bym znał każdy cal jej ciała...
-

Dobra, bo jeszcze mi tu odlecisz. - zaśmiał się na głos. - A gdzie się poznaliscie?
- I tu jest właśnie problem - posmutniałem - Przychodzi na moje wykłady. Zakłada ciągle różnego koloru spódniczki, w których tak dobrze wygląda...
- Kurde stary, nieźle się wkręciłeś.
- No wiem właśnie, zdaje sobie z tego sprawę. - złapałem za swoją szklankę
- Ale popatrz na to inaczej. Ona jest dorosła i ci się podoba. Ty jesteś wolny i też jej się podobasz, czemu nie skorzystać z okazji, a może coś z tego wyjdzie?
- Ale jest moją studentką... - spojrzałem na niego
- I co z tego? Za 2 lata już dnie będzie, a może to twoja szansa na miłość, a takie młode są najlepsze, uwierz mi - podniósł szklankę w ramach toastu
- Ty już chyba już za długo, za młodymi się oglądasz
- A nie, mam zamiar się niedługo oświadczyć - na mojej twarzy namalowało się zdziwienie
- A co to za nowość? Czyżby łamacz dziewczęcych serc się zakochał?
- Powiedzmy, że to było nagłe i niekontrolowane działanie oksytocyny - podrapał się po szyi
- To seks musiał naprawdę być dobry, że aż chcesz się żenić, nie poznaje cię! - lekko się droczyłem
- Oj przestań, kiedyś musiał nadejść ten czas. - machnął ręką
- Ale myślałem, że przynajmniej do 40 będziesz w formie, a tu chyba kondycja spadła - posłałem mu pełne rozbawienia spojrzenie
- Co ty!? Nadal jestem w formie, tylko teraz mam kobietę, która puka się za dwie, aż wytatuowałem sobie trójkąt z tego powodu! - pokazuje dziarkę na palcu serdecznym
- Marc, ty to masz pomysły...

Taste of Desire [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz