Część 10.1. Zmysły

14 2 0
                                    

Heli

Z każdym pocałunkiem bardziej rozbierał mnie swoją zaborczością. Czułam, że chciał tego. Nie przeciwstawiał się, tylko branął w to dalej, coraz głębiej. Potrzebowałam tego w tamtym momencie. Potrzebowałam jego... Nie myślałam trzeźwo. Libido moje było tak wysoko, że przewyższyło poziom rozsądku. W pewnym momencie otworzyłam oczy i dotarło do mnie wszystko. Od razu odepchnęłam Profesora od siebie.
- Coś się stało? - zapytał zdziwiony, a jego oddech był tak szybki, jakby przebiegł dopiero maraton. Miałam tysiąc myśli na sekundę - co jeśli? Nie wiedziałam co robić, czułam się zmieszana.

- Ja... przepraszam - powiedziałam cicho. - nie... nie powinnam. Przepraszam - zakryłam usta dłonią i zeszłam z kolan Profesora. Zaczęłam pakować swoje rzeczy w pośpiechu mówiąc do siebie: to nie powinno się wydarzyć, ja nie chciałam, a on patrzył się na mnie bez słów obserwując tylko moje ruchy. Pewnie miał mnie za wariatkę, ale nie obchodziło mnie to, w tamtym momencie chciałam tylko ulotnić się stamtąd jak najszybciej. Stanęłam rozglądając się czy przypadkiem nic mi nie wypadło, po czym odwróciłam się i wyszłam po woli, lecz gdy tylko wypuściłam z dłoni klamkę, zaczęłam biec. Biegłam przez cały korytarz... potem przez ulice, omijając ludzi w ciemnych płaszczach pod czarnymi parasolami. Pogoda odpowiadała mojemu stanu psychicznemu. Było ponuro, depresyjnie i padało. Krople deszczu spływały mi po twarzy wtapiając się w łzy, których nie potrafiłam powstrzymać. Dotarłam do podwórka. Szybko wybiegłam do domu, kierując się po schodach do swojego pokoju, nie zdejmując nawet butów. Zamknęłam drzwi na klucz, usiadłam na łóżku łapiąc za poduszkę i przytulając ją z całej siły, rozkleiłam się do reszty. Byłam okropnie zła na siebie. Chcialam coś zmienić w swoim życiu, a wszystko popsułam. Zaprzyjaźniając się z Soli i zgadzając się na wszystkie jej pomysły, chciałam nauczyć się od niej pewności siebie i stać się ciekawszą dla innych i zauważalną, a teraz... Staje się taka jak ona w oczach innych, którzy myślą, że teraz ja puszczam się ze starszymi i bogatymi, a ja tylko miałam chwilę słabości, choć po moim zachowaniu można by powiedzieć, że raczej chwilę odwagi.
Jeszcze ten pocałunek z Profesorem... Moja irytacja była tak duża że bardziej przez nią płakałam niż ze smutku. W tamtym momencie wiedziałam już, że naprawdę zaczęło mi zależeć na nim, a ten moment sam na sam mnie w tym utwierdził.

Odłożyłam poduszkę by sięgnąć po pamiętnik, który mi oddał i zapisać swoje myśli. Wyjęłam zeszyt i otworzyłam go na stronie, którą ostatnio zapisałam. Ku mojemu zdziwieniu znajdował się tam wiersz, który nie przypominałam sobie, żebym pisała. Przetarłam twarz z resztki słonej wody, żeby ta nie spadała na strony i nie rozpuściła tuszu. Zaczęłam czytać:

"Maybe I shouldn't try to be perfect
I confess, I'm obsessed with the surface
In the end, if I fall or if I get it all
I just hope that it's worth it
Last year I fell flat on my face
And last month I knew somethin' should change
Last week I started over again
Ask me and I'll tell you how I've been..."

Jakie to piękne - pomyślałam, będąc zaskoczona zlepkiem słów, które tak dobrze się razem komponowały. Przekaz można było interpretować na dużo sposobów, co pobudzało wyobraźnię i pozostawało pewną tajemnicę. Co dokładnie miała na myśli? Co chodziło mu w tamtym momencie po głowie? - tego pragnęłam się dowiedzieć. Postanowiłam więc działać...
Pierwszym krokiem do tego była zmiana. Zmiana na tą dziewczynę, którą byłam wcześniej. Tą niewinną, zapatrzoną tylko w książki, które uwielbiałam i które uczyły mnie, że kajdanki z futerkiem są gorsze od tych skórzanych, choć to wcale nie było mi potrzebne... Tą dziewczynę, która kochała muzykę, śpiewanie pod prysznicem i bawienie się samplami, które później połączone razem i zmixowane w programie Reaper tworzyły cudowną symfonię, do której wystarczyło stworzyć tekst i nagrać wokal... Tą, której imponowała gra na gitarze, choć sama umiała pięknie grać na pianinie... której libido przewyższało maksymalną dopuszczalną skalę, ale potrafiła utrzymać ją na wodzy i w tajemnicy przed wszystkimi... i tą, która pragnęła wydać swój tomik z cytowanymi myślami, które krążyły w jej głowie, gdy była zakochana w poezji.

Właśnie! Tomik! - pomyślałam i podbiegłam do najniższej szafki w komodzie, na przeciwko mojego łóżka. Otworzyłam ją i zaczęłam dogłębnie szperać i przeszukiwać ją. - Gdzieś powinno to być. Pamiętam, że to tu kładłam. - przerzucałam pokaźny stos kartek. - Mam! - wyjęłam spięte spinaczem kolorowe kartki w kratkę, na których w ozdobionych ramkach widniały różne cytaty. Zaczęłam przeglądać i cicho czytać:

"Nie wypadało krzyczeć o swoim szczęściu, więc po cichu szeptałam Ci o swej miłości."

Jakie romantyczne... Powoli zatracałam się w świecie wykreowanym przez samą siebie kilka lat temu. Przeglądałam dalej:

"Przy tobie doceniłam świat i każdy oddech, a najbardziej te które były zależne od ciebie i które pozwalałeś sobie kontrolować."

Głęboki przekaz, choć wykreowany tylko na bazie mojej wyobraźni. Nie wszystko co opisywałam zdarzyło się naprawdę. Niektóre momenty przeżywałam sama ze sobą, widząc je w snach tak wyraźnie, jakby miały miejsce w realnym świecie. Za dużo myślałam i analizowałam, przez to żałuję, że nie odważyłam się na większość rzeczy, które z biegiem czasu mogły by przyczynić się do wielkich zmian, w mojej osobowości, sytuacji i miejscu, gdzie aktualnie się znajduję. Choć to, że tak się nie stało, ma też swoje plusy, o kilka mniej, ale ciągle ma... i to podtrzymuje mnie, że tak właśnie miało być. Zapisane mi było to w gwiazdach... a najbardziej to, że spotkam na swojej drodze, tak intrygującą osobę, jaką był właśnie Profesor William Petterson...

Taste of Desire [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz