Świętowanie narodzeń Buckiego ( Jezusa)

216 17 5
                                    

Okres świąt w wieży zawsze był chaotyczny, ale to co działo się, w tym roku przewyższało wszelkie oczekiwania Tonego. Może była to wina tego, że w tym roku było O WIELE więcej osób.

Panie ( nie licząc Shuri i MJ) oraz Steve siedzieli od rana w kuchni kończąc przygotowania. Reszta osób pomagała w sprzątaniu, ostatecznym ozdabianiu wieży i przygotowaniu stołu.

Peter, Shuri, Ned i MJ zajmowali się maluchami Clinta i oczywiście Morgan.

Miliarder westchnął widząc rozgrywającą się przed nim scenę.

Żeby nie zanudzić dzieciaków, Peter wyjął im różne plastyczne materiały i zaczęli wszczyscy wspólnie robić bombki.

Niestety Morgan dobrała się do brokatu i... każdy wie jak to się skończy. Wysypany brokat będzie się później walał po całym mieszkaniu, aż do następnych świąt.

- Ładna? - spytała się córka miliardera, pokazując bombkę z namalowanym reniferen, albo bardziej czymś co miało go przypominać.

- Śliczna - odparł miliarder odbierając bombkę od młodszej - Powieszę ją z resztą, co ty na to? - spytał, a Morgan przytaknęła uśmiechnięta. Po chwili  zabrała się za robienie kolejnej bombki.

Miliarder skierował się w kierunku salonu. Po chwili usłyszał czyjś krzyk. Wpadł do pomieszczenia obok i zastał tam Clinta wyrzucającego wszystkie jego ubrania z szafy.

Co dziwne wszystkie te ubrania były zielono czerwone i dziwnie przypominały one... Elfie przebrania?

- Ten pieprzony gówniarz - powiedział pod nosem Clint - PIETRO!

Po dosłownie sekundzie do pokoju wpadł biało włosy chłopak.

- No co tam staruszku? Widzę, że w końcu masz dobrze dobraną garderobę - powiedział młodszy kopiąc sobie tym samym grób.

Tony próbował się nie śmiać, by nie wywołać jeszcze większej gówno burzy.

- Stary trzymaj mnie, bo święta spędzę w więzieniu - odpowiedział Clint próbując zachować resztę samokontroli. - Po świętach gówniarzu masz przejebane - powiedział tylko po chwili, czym zadziwił i miliardera i samego winowajcę.

- Nuuuudziarze z was - odparł Pietro i szybko uciekł, zanim mężczyźni zdąrzyli coś powiedzieć.

Tony także postanowił się oddalić, by nie narazić się wściekłemu łucznikowi
Udał się, więc do salonu, by powiesić bombkę córki.

Tam także nie było spokojnie.

- Sam ty debilu - odparł Bucky na co drugi mężczyzna pokazał mu środkowy palec - Trzymaj tą drabinę, a nie nią bujasz.

- Człowieku ty jesteś tak ciężki, że tej drabiny to nawet o milimetr przesunąć nie mogę nawet gdybym chciał - odpowiedział mężczyzna, na co były żołnierz prychnął.

- Spierdalaj! - odkrzyknął jedynie, a z kuchni obok można było usłyszeć krzyk Steve'a "JEZYK! ".

Mężczyźni wrócili do wieszania kolejnego łańcucha na choince, których wcale mało nie było, ale kto dorosłym zabroni?

Tony znalazł miejsce na bombkę i ją tam zawiesił. Gdy miał udać się do kuchni, by sprawdzić jak tam sobie radzą, do pokoju weszli Thor i Loki.

- Nadal nie rozumiem tej tradycji na Midgardzie - powiedział Thor na co Loki wywrócił oczami - Czemu świętujecie narodziny Buckiego?

- To. Nie. Są. Moje. NARODZINY DO CHOLERY! - krzyknął ów mężczyzna - To jest BOŻE Narodzenie. Narodzenie JEZUSA.

Marvel Chat + one-shotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz