Rozdział 3

435 28 10
                                    

NOAH

Rok 2019

– Pieprzyć jakiś zasrany regulamin! – wrzeszczy Max, wchodząc na kuchenny stół. – Mam ochotę popływać.

Parskam śmiechem na jego niedorzeczne zachowanie, a następnie zaciągam się jointem. Uwielbiam ten słodko-gorzki posmak skręta, który drażni mnie w gardle. Powoli, z namysłem wypuszczam chmurę dymu, obserwując, jak leniwie rozpływa się w powietrzu.

– To napuść sobie wody do wanny – odpowiadam.

Sophie komentuje moje słowa śmiechem. Wierci się na kanapie, szukając dogodnej pozycji, aż w końcu jej głowa ląduje na moich wyprostowanych nogach. Spoglądam na nią, ale nie każę jej się odsunąć.

– Możemy nawet wrzucić ci do niej kulę do kąpieli – mówi dziewczyna, a jej słowa mieszają się z muzyką wypływającą z głośnika.

– Skończcie w końcu pierdolić. – Max przechyla butelkę coli, by następnie wlać w siebie jej zawartość. – Będzie za-je-bi-ście! Czy kiedykolwiek źle się ze mną bawiliście?

– Naprawdę chcesz usłyszeć odpowiedź? – pytam.

Jest już trzecia w nocy. W głowie szumi mi od alkoholu i wypalonego skręta. W tej chwili marzę tylko o tym, aby położyć się spać, ale wiem, że to nie będzie takie łatwe. Max poczęstował się dzisiaj proszkami, które wprowadziły do jego organizmu sporą dawkę energii. A to oznacza, że ani ja, ani Sophie nie możemy zostawić go z tym samego.

– Ludzie, co z wami? – jęczy dalej, zeskakując ze stołu. – Zachowujecie się, jakbyście mieli po osiemdziesiąt lat.

– Max, daj nam spokój – odpowiada mu Sophie, przekręcając się na bok i jeszcze bardziej wtulając się w moje nogi.

Przyjaciel mruży oczy, łypiąc na nas podejrzliwie. Przez chwilę przygląda się Sophie, by w końcu wycelować w nią oskarżycielsko palec i wykrzyczeć:

– Jesteś podła! Namawiasz Noah, żeby nie szedł ze mną na basen, bo liczysz na to, że wreszcie się odwalę i zostawię was samych.

– Jesteś idiotą.

– Ale przynajmniej nie chcę zaliczyć przyjaciela.

– Pogrzało cię już do reszty?!

– No tak, bo wcale nie lecisz na niego, odkąd przeprowadził się do Chicago!

Wzdycham, wiedząc, co się zaraz wydarzy. Nie ma dnia, żeby Sophie i Max się nie pokłócili. Wrzeszczą na siebie dosłownie o wszystko. A teraz postanowili wciągnąć w to również mnie, bo przepalony mózg Maxa nie pracuje tak, jak powinien.

– Dobra, dość tego! – rzucam ostro, kiwając głową na Sophie, aby wstała. – Idziemy na ten basen, czy będziecie się na siebie darli całą noc?

Max wydaje z siebie głośny okrzyk zwycięstwa, po czym klepie mnie w plecy. Nie wiedzę miny Soph, bo zasłoniła się kurtyną jasnych włosów, ale nawet jeśli wolałaby teraz zostać w domu, to i tak ostatecznie z nami pójdzie. Bo jako jedyna jest jak zwykle w stu procentach trzeźwa i czuje się za nas odpowiedzialna, mimo że to my powinniśmy opiekować się nią.

– Kocham cię, stary!

Max pochyla się, a następnie całuje mnie w policzek. Wycieram mokry ślad po jego ustach, krzywiąc się z obrzydzeniem.

– Spierdalaj, Max – mówię, po czym uderzam go w biceps. – Sophie, idziesz?

Chociaż doskonale znam odpowiedź na to pytanie, to i tak postanawiam wypowiedzieć je na głos. Soph jest w porządku i nie chciałbym, żeby poczuła się urażona, czy coś w tym stylu. Wiem, że umie o siebie zadbać i jeśli wymaga tego sytuacja, odpyskuje każdemu, kto jej podpadnie. Jednak nic nie mogę poradzić na to, że odkąd zaczęliśmy się zadawać, traktuję ją jak młodszą siostrę. To w cholerę żenujące, ale przypomina mi trochę Bee i chociaż codziennie mówię sobie, że to nie ona, to mimo wszystko moje żałosne serce myśli, że jest inaczej.

Let me love you [WYDANE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz