rozdział 3

13 2 0
                                    

Następnego dnia podczas przechadzki po górach znaleźliśmy dzikiego konia. przestraszył się nas a ja próbowałam go albo ją żeby do nas dołączył/a ale prawie mnie poturbował/a miałam bliznę prawie na pół twarzy. Bardzo bolało i musiałam mieć opatrunek na całą twarz i przez trzy dni leżeć w szpitalu a koń jakby nigdy nic poprostu uciekł do lasu. Kiedy nie było mnie w domu Bongo i Monika odwiedzali mnie co jakiś czas i te owe 'co jakiś czas" to było Co dwie- trzy godziny. w szpitalu musiałam ciągle leżeć nie mogłam kompletnie nic robić niż tylko jeść,leżeć i pić w pewnym momencie Podczas kiedy sobie leżałam dopadł mnie straszliwy ból jękałam tak bardzo że cały szpital był wkurzony na mnie ale nic nie mogłam poradzić bolało to tak bardzo że gdy przyszła pielęgniarka ból nasilił się jeszcze bardziej nie wiedziałam co jest ze mną nie tak ale prawdopodobnie tęskniłam za swoją rodziną gdy zdiagnozowali już co mi jest okazało się naprawdę że bardzo tęsknię za swoją wcześniejszą rodziną Mimo że i tak teraz całe życie chciałam spędzić z tą rodziną czyli Moniką i bongo pielęgniarka musiała mnie co jakiś czas uspokajać bo inaczej nie spałabym ani nie jadła ani nie piła a nawet nie leżała tylko po prostu bym od razu wybiegła i szukała moich właścicieli. Jakieś dwie godziny później przyprowadzono do mojej sali psa który zaplątał się w kolczatą siatkę jękał prawie tak głośno jak ja wtedy mimo że nie za bardzo mógł mówić zapytałam czy nie chciałabym pogadać o tym jak się tu znalazł
- No hej czemu tutaj jesteś?- zapytałam szeptem
- No cóż goniłem za wiewiórką A Jako że nasze ogrodzenie było z metalowej siatki wpadłem w nie i teraz jestem tutaj- powiedział pies
- rozumiem Mi też czasami się to zdarza kiedyś walnęłam głową o drzewo ale nic się na szczęście nie stało- powiedziałam
- heh To dlaczego w takim razie tutaj jesteś- zapytał pies
- ech no cóż spacerowaliśmy sobie w górach przez jakieś dwie- trzy godziny gdy zauważyłam biegnącego z lasu konia Próbowałam go uspokoić więc na niego szczekałam ale bardziej to się mnie przestraszył No i powalił mnie i pobił po całej twarzy- opowiedziałam co się stało
- Rozumiem a jak się nazywasz- zapytał grzecznie nieznajomy pies
- jestem Lassie pewnie cię to zaszokuje i będziesz wiedział kim jestem ale tak to ja- przedstawiłam się
- słyszałem tylko że jesteś najbardziej znanym psem tutaj i poza tym to chyba jesteś z Niemiec prawda?- zapytał pies
- tak ale Zgubiłam się podczas kiedy jechaliśmy z moimi właścicielami na wycieczkę i nagle trafiłam do Francji gdzie znalazłam swoich nowych właścicieli a teraz przylecieliśmy na lato tu do Los Angeles- wyjaśniłam kim jestem
- żebyś nie pytała się kim jestem od razu prosto z mostu odpowiem że jestem Kono- powiedział Kono
- wow ciekawe imię A jaką masz rolę w swoim domu i ogólnie w swoim stadzie¹- zapytałam
-Nie za ciekawą poprostu pies do towarzystwa- odpowiedział Kono
-okej rozumiem- odpowiedziałam
Wtedy przyszła pielęgniarka i oznajmiła że oboje wychodzimy po jednym dniu z szpita I na tym zakończyła się nasza rozmowa.

( stado¹ w tym miejscu coś podobnego do watachy wilków ale chodzi tutaj po prostu o właściciela i jego psa)

Koniec rozdziału 3

Lassie i BongoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz