Pov Heidi
Po zwiedzeniu mieszkania Erwina stwierdziłam, że mimo wszysko muszę upewnić się, że osoba którą widziałam to nie mój ukochany. Starannie śledziłam poczynania nowego pastora, zastanawiało mnie cały czas po co był na komendzie i w doju odrazu, po przyjeździe do miasta oraz dlaczego wygląda tak jak Erwin. Aktualnie nie było możliwości porozmawiać z siwowłosym sam na sam. Całe dnie spędzał w zakonie z zakonnicami, przez to wpadłam na pomysł porwania pastaro z zakonu oraz przy okazji zabraniu naszych rzeczy z skrytek. Zadzwoniłam do ojca powiedzieć o swoim planie.
K: Hej Heidi, co chcesz? - zapytał piskliwym głosem chińczyk
H: Cześć, wpadłam na pomysł odzyskania rzeczy z zakonu - powiedziałam spokojnym głosem ukrywając swoje prawdziwe plany odnośnie rozmowy z duchownym.- wystarczyło by teraz poddać zakonnice i pastora na zakonie i wziąć rzeczy.
K: Wspaniały pomysł córuś, tam są rzeczy warte kilka milionów i szkoda by było, żeby wpadły w ręce policji. Zaraz przyjadę pod zakon. - odpowiedział dość spokojnym głosem
H: Dobrze czekam na ciebie koło zakonu - odpowiedziałam po czym się rozłączyłam.Po kilku minutach przyjechał Kui wraz z Carbo. Wysiedli z samochodu odrazu z pistoletami, a ja również. Plan był prosty na tyle by zrobić go w trójkę. Weszliśmy bez słowa do zakonu gdy ujrzałam pastora oraz zakonnice zamurowało mnie oraz moich towarzyszy.
K: Ręce do góry - krzykną Kui po minucie ciszy - skujcie ich oraz weźcie klucze do zachrysti - powiedział
Byłam zszokowana z bliska był to Erwin podeszłam do trojki i zaczęłam zakuwać starsze kobiety, a potem pastora. Gdy do niego podchodziłam widziałam w jego oczach zdziwienie i przerażenie. Gdy miałam go zakuć usłyszałam jego głos.
E: Czy mogę prosić o zakucie rąk z przodu, i pozostawienie w dłoniach różanica?- zapytał przestraszonym głosem siwowłosy.
H: dobrze- odpowiedziałam zakuwając jego rękę w której trzymał różaniec. Po zakuciu obu rąk przeszukałam go odnajdując klucze do zakonu. Rzuciłam je Carbo. - idźcie, a ja przypilnuję żeby nie uciekli. - po tych słowach białowłosy wraz z azjatą wyszli z sali a ja zostałam sama.
Obserwowałam zakonnice oraz pastora, gdy nagle siwowłosy uklęknął i zaczął na głos lekko jąkając się ze strachu modlić. Stałam tam kilkanaście minut czekając jak wrócą po mnie. Rozmyślając jak bardzo duchowny przypomina szefitka z wyglądu, a jak bardzo różni sie charakterem. Do sali wszedł nagle chińczyk.
K: Bierzemy pastora a zakkonnice zostaw tutaj zakute. - usłyszałam piskliwy krzyk
H: podejdź tutaj siwowłosy oraz nic nie kombinuj jeżeli chcesz przeżyć.
Podchodził powoli i posłusznie gdy wyszliśmy z kościoła Carbo siedział juz w moim samochodzie w którym, jak zauważyłam zmienił blachy.
K: Siadajcie do tamtego samochodu z tyłu i miej wycelowaną broń w tego typa - powiedział Kui