Chapter 3

891 38 32
                                    

Po opuszczeniu samolotu i odebraniu walizek, Hailie zerknęła na telefon. Zobaczyła tam wiadomość o treści: Czekam przy aptece w hali przylotów~ William. Tak więc ja znający trochę drogę z różnych filimków ruszyłem w stronę hali szukać znaku apteki. Siostra ciągle szła za mną. Nie minęło 5 minut a znaleźliśmy się pod apteką.

-Aaron? Hailie?- zapytał nieznajomy głos.

-To my - odezwała się Hailie.

Obróciłem się po czym zobaczyłem podobnego do mnie dorosłego mężczyznę. Miał on blond włosy i niebieskie przyjazne oczy. Był strasznie wysoki co niesamowicie mnie wkurwiało. Ubrany był w granatową polówkę oraz zwykłe czarne jeansy. Wiedziałem, że to nasz drugi najstarszy brat. Ciekawe czemu on nas odbiera a nie Vincent. Oczywiście nie powiedziałem tego na głos. W czasie moich rozmyśleń on zdążył już wyściskać siostrę oraz podejść do mnie. Gdy mnie objął ja stałem sztywno. Nie lubiłem tego robić. Moja matka od zawsze uświadamiała mi, że Hailie jezt lepsza. To ją zawsze przytulała a mi kazała sprzątać, więc nie wiedząc co zrobić odsunąłem się. Widziałem w oczach Hailie lekkie współczucie spowodowane wcześniejszym faworyzowaniem przez matkę.

-Dobrze dajcie swoje walizki i pójdziemy do auta- powiedział Will.

Siostra od razu oddała swoją walizkę, ja jednak wolałem sam ją ciągnąć.

-Aaron daj swoją- dodał starszy widząc, że nie jestem chętny do oddania jej.

-Wolę sam ją prowadzić.

-Aha, okej- odparł.

Więcej się nie odzywaliśmy.

Po chwili ujżałem czarnego Jeepa. Niestety nie przyjrzałem mu się na tyle by określić coś więcej czyli jaki to model. William zapakował nasze walizki do bagażnika. Ja usiadłem z przodu a Hailie z tyłu gdyż przez przypadek usiadła za kierownicą a ja w tym czasie już siadłem po drógiej stronie. Widać było, że jest troszeczkę za to zła. Ale cóż takie jest życie. Włączyłem znów piosenkę w moich słóchawkach. Leciał aktualnie utwór Chivas- mam na twarzy krew / tym razem nie jest sztuczna. Lubiłem ją więc zacząłem cicho mruczeć pod nosem. Will na mnie spojrzał, ale gdy zobaczył słuchawki w moich uszach odpuścił prubę rozmowy. Hailie za to zaczęła go zagadywać. Pytała chyba o braci i inne takie rzeczy. Ktoś po jakimś czasie mnie szturchnął. Okazało się, że dojechaliśmy do „domu”. Choć ja bym to nazwał jebaną Willą. Hailie skomentowała to jedynie głośnym WOW. Zabrałem moje walizki po czym wszedłem za starszym i siostrą do środka. Koło wejścia zostawiłem walizki, a sam zdjąłem buty przebierając je na klapki z mojego plecaka. Najstarszy tu, dziwnie na mnie spojrzał ale po chwili coś chyba mu się przypomniało.

-Wiesz, że w Ameryce nie ściąga się butów?- zapytał.

-A wiesz, że to niehigieniczne gdyż na butach jest dużo brudu, a ty chodząc w nich roznosisz go wszędzie.- powiedziałem.

Nic już mi nie powiedział tylko zaprowadził nas do kuchni. Siedział tam jakiś chłopak. Domyślałem się, że to nasz kolejny brat. Teraz tylko który.

-Dzieciaki to Dylan. Dylan... to Hailie i Aaron nasze rodzeństwo.- przedstawił nas sobie.

Ten zamiast się przywitać lustrował nas wzrokiem. Odpowiedziałem tym samym. Widząc mój zimny wzrok i czując go na sobie powiedział:

-Siema. Godny z ciebie przeciwnik. Myślałem, że się wystraszysz mojego wzroku- odparł z podziwem.

-Siema- przywitałem się.

Will patrzył na tą scenę zaszokowany. Nie spodziewał się chyba takiego zachowania po mnie. Nie wiem czy mówić im, że wiem o organizacji itp. przez to, że mam kontakt z Adrienem Santanem. Co do Adriena. Właśnie dostałem od niego wiadomość.

😈SZATANEK😈:

Siema młody jak tam u Moneciarzy?

👱🏻BLONDYNECZKA👱🏻:

Siema stary. Nawet git. Poznałem puki co Williama i Dylana. Ten pierwszy ma obsesję na moim i Hailie punkcie a ten drugi jest git. Mam nadzieję, że poznam dziś resztę a teraz spadam bo mi zaraz do tel będą zaglądać. Bywaj Sztatanku😘

Adrien Szatan:

NIE JESTEM STARY🤬😡 I NIE NAZYWAJ MNIE SZATANKIEM. Pa.

W idealnym momęcie wyłączylem telefon, gdyż Will chciał mi już do niego zajrzeć. Schowałem użądzenie i spojrzałem na stół. Stał tam jakiś makaron. Było go strasznie dużo. Matka żadko dawała mi jakiś porządny posiłek więc po ¼ byłem już pełny. Hailie zjadła ¾ swojej porcji. Will, gdy zobaczył, że zjedliśmy, zabrał nasze tależe.

-Chodźcie oprowadzę was.

Hejka misie. Wstawiam rozdział i lecę pisać kolejne.

Ocena------------->

Błędy--------->

Pomysły-------->

Ten gorszy ~ Rodzina MonetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz