Chapter 7

768 34 50
                                    

Gdy moja siostra wyszła pobiegłem do łazienki wziąć szybki prysznic. Po wyjściu z kabiny owinąłem się ręcznikiem w pasie i zacząłem się golić. Następnie założyłem moje piękne okulary. Zapomniałem wspomnieć, że je noszę. Potem udałem się do garderoby. Ubrałem czarne spodnie garniturowe, białą koszulę, czarny krawat i czarny sweter. Niby elegancko a jednak luźno, czyli tak jak lubię.

 Niby elegancko a jednak luźno, czyli tak jak lubię

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Znów spojrzałem na zegarek. Była już 17.50. Wziąłem szybko telefon i słuchawki do kieszenie. Ubrałem szybko buty po czym zbiegłem na dół. Wszyscy prócz Vinca już tam byli. Chłopacy mieli czarne garniturowe spodnie i czarne koszule. Różniły się tylko tym, że miały inne nitki. Tony miał złote przeszycia, Shane i Dylan czarne a Will białe. Hailie za to miała na sobie czarną sukienkę za do ziemi z lekkim wycieńciem na nodze. Była ona na ramiączka. We włosach miała białą opaskę a na nogi założyła srebrne szpilki.

 We włosach miała białą opaskę a na nogi założyła srebrne szpilki

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Bracia i Hailie przyglądali mi się. Nie zdążyli nic powiedzieć, gdyż pojawił się Vincent.

-Aaron, co ty masz na sobie? Miałeś ubrać się elegancko- powiedział zdenerwowany najstarszy brat.

- Jestem ubrany elegancko- odparłem.- Ciesz się, że nie przyszedłem w zwykłym dresie.

-Dobrze, chodźmy. Aaron jedziesz z bliźniakami. Dylan i Hailie jedziecie ze mną i Williamem- oznajmił chłodno Vince.

Szybko poszliśmy do garażu. Chłopcy wybrali jakieś auto. Nie patrzyłem nawet jakie. Oni usiedli z przodu a ja sam z tyłu. Wyjechaliśmy z posesji. Dopiero wtedy zaczęła się zabawa. Jechaliśmy bardzo, ale to bardzo szybko. Minęliśmy już Vincenta. Pod restauracją bylismy pierwsi. Nie wysiadaliśmy jeszcze z auta bo na dworze było już trochę chłodno. Po jakiś 5 minutach zobaczyłem auto Vinca wjeżdżające na parking. Kiedy on parkował my już wysiedliśmy z samochodu. Bliźniacy śmiali się z chyba jakiegoś żartu wypowiedzianego przez jednego z nich. Ja podszedłem do drzwi samochodu od strony gdzie siedziała moja siostra. Otworzyłem je i podałem jej rękę by wyszła. Gdy wszyscy już wysiedli udaliśmy się w stronę wejścia do restauracji. Will z Vincem weszli jako pierwsi. Za nimi weszliśmy my a potem święta trójca. Usiedliśmy przy najdalej ustawionym stoliku. Ja oczywiście miałem pecha i siedziałem koło najstarszego brata. Po mojej prawej był wcześniej wspomniany Vince a po lewej Tony. Obok tego drugiego siedział Shane. Następnie koło niego siedziała Hailie. Obok niej Dylan a po prawej stronie Vinca siedział Will. Do naszego stolika po minucie podszedł kelner.

-Dobry wieczór co podać?- zapytał miło i kulturalnie.

Moje rodzeństwo zamówiło sobie steki lub w przypadku Willa i Hailie była to jakaś ryba.

-Poproszę tę sałatkę z serem feta i lemoniadę- powiedziałem grzecznie.

Wszyscy popatrzyli na mnie dziwnie ale nic nie mówili. W czasie gdy czekaliśmy na jedzenie moi bracia zaczęli rozmawiać. Po jakimś czasie przyniesiono jedzenie. Ani ja ani Hailie nie wtrącaliśmy się do rozmowy. Nie do puki nie usłyszeliśmy swoich imion.

-Aaron, Hailie, czemu się nie odzywacie?- zapytał Dylan.

-Bo... Jem- odparła jakże inteligentnie moja bliźniaczka.

-Jak nie jadłaś, to też się nie odzywałaś- zauważył środkowy brat.

O wow nikt nie zorientował się, że nie odpowiedziałem.

-Bo ją peszycie idioci- bronił ją Will.

-Ja? Ja cię peszę? Przecież ja nic nie robię.- bronił się Shane.

-No właśnie- potwierdził Dylan.

-Ej no ale...

I w tym momencie Shane zaczął swój wywód co by było gdyby Dylan też byłby małą dziewczynką.

-Aaron póki oni sobie się przeczają może powiesz coś o sobie- powiedział nadzwyczajnie miło Tony.

-Ymmm... No to ja lubię granie na gitarze elektrycznej, rysowanie, robienie notatek i interesuję się jeszcze motoryzacją. No i oczywiście jeszcze gry video.

-Ja też rysuję i gram w gry oraz też kocham motoryzację. Chyba się polubimy.

-Oby tak. Wydajesz się wredny ale tak naprawdę jesteś mega miły, oczywiście na swój sposób- powiedziałem widząc jego morderczy wzrok.

Jeszcze sobie chwilę porozmawialiśmy, ale po zjedzeniu kolacji musieliśmy już wracać. Wsiedliśny do samochodów w tym samym składzie co poprzednio. Podczas drogi śpiewaliśmy (czyt. fałszowaliśmy) i śmialiśmy się. W domu byliśmy oczywiście pierwsi. Po pożegnaniu się z braćmi udałem się do pokoju. Tam przebrałem się i oddałem się w objęcia Morfeusza.

Ten gorszy ~ Rodzina MonetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz