Victoria
Czekam, jak Zay wejdzie do osobnego pokoju. Po mimo tych sześciu lat, nie zauważam nic nowego w Zayu. Nic się w nim nie zmieniło. Może trochę zmarczek ma, ale tak to to tyle.
Mężczyzna wchodzi do pokoju, a ja zamykam za nami drzwi. Biorę głęboki wdech I wypuszczam powoli powietrze z płuc. Nie zaprzeczę, że się stresuję, ponieważ tak jest. Aż mi się ręce pocą.
- Vic - pierwszy zaczyna, więc odwracam się do niego, widząc na jego twarzy smutek. - Przepraszam.
- Nie bierz wszystkiego na siebie - mówię po chwili I podchodzę do niego, by zająć obok niego miejsce. - To... To co zrobiliście naprawdę mnie zabolało.
Zay milczy, więc postanawiam dalej mówić.
- Pomyśl sobie, że Twoja dziewczyna dowiaduje się o takiej rzeczy. Nie sądzę, by zareagowała inaczej niż ja.
- Masz rację - szepcze, a ja przenoszę na niego wzrok.
Płacze. Łzy wylatują z jego oczu, a mi aż się robi go żal. Aż samej chce mi się płakać.
- Ej, nie płacz -wycieram mokrą twarz kciukiem, lecz on nie reaguje. - Każdy popełnia błędy, tak?
- Cholera, Vic. Ale tu chodzi o ciebie - mówi przerażonym głosem. - Może nie wiem, jak przez to przeszłaś, ale każdego dnia myślałem, czy kiedykolwiek mi to wybaczysz. Na pewno trudno ci było, jak z wszystkimi pourywałaś kontakty. Nikt cię nie mógł znaleźć, Vic. Zniknęłaś, a my na każdy sposób próbowaliśmy chociaż dowiedzieć się, gdzie jesteś. Nawet nam pomagali detektywi, którzy i tak po gówno się przydali.
- Przynajmniej jestem dobra w chowanego - uśmiecham się lekko, a na jego twarzy również pojawiają się na chwilę dołeczki.
- Nie wiesz, jak bardzo jesteś w tym dobra. Myślę, że gdyby później nie napisano o tobie w mediach, to nadal byśmy cię szukali. Nie wiesz, jak się zachowywał Shane.
- Jak?
Jestem bardziej ciekawa, jak z nim wytrzymywali. Shane jest chłopakiem, który z pewnością ma trudny charakter.
- Co dzień kazał sprawdzać mi czy w necie nic nie ma. Na początku chciał porozrzucać plakaty z twoją twarzą, ale odradzałem mu. Przecież to nie było żadne zaginięcie czy coś. Zawsze wyzywał, krzyczał... Ale to tylko wtedy, gdy miał naprawdę dość. Raz nawet już nie dawał rady i chciał - przerywa, zerkając kem oka na mnie. - Sama wiesz.
- Zabić się? - pytam, a on skina głową.
Ja również miałam takie myśli, ale nigdy mi nie przyszło przez myśl, by to uczynić. Na miejscu Zaya byłabym naprawdę przerażona, gdyby mój przyjaciel chciał popełnić samobójstwo.
- Jezus - szepcze, naprawdę niedowierzając słowom Zaya. - Co z tym zrobiłeś?
- Zapisałem go do psychyloga prywatnego. Zmusiłem go, nawet chciałem siłą go tam dać. Ale sam się ugiął, gdy powiedziałem, że byłabyś z niego dumna, gdyby chociaż ten jeden raz odwiedził go.
- Byłabym - potwierdzam i wstaję z miejsca.
- Tylko to go zmotywowało do działania.
- Dobra, Jezu - podchodzę do dr,wi i otwieram je szeroko. - Chyba sobie wszystko wyjaśniliśmy. Nie chcę mi się już dłużej tego kontynuować.
- Ale wybaczysz Mi? - wstaje I patrzy na mnie.
- Nie wiem, zobaczę - na odpowiedź mężczyzna marszczy brwi, a ja wybucham śmiechem. - Żartuję, wybaczam. A teraz choć, bo Shane już pewnie się tam nudzi.
CZYTASZ
One of a milion Roses
RomanceDruga część "My only Rose" Victoria Ross, sławna pianistka na całym świecie po sześciu latach spotyka Shane'a Walkera. Nie jako chłopca bez uczuć, lecz jako biznesmena, szefa najlepszej firmy w Europie. Pomimo wtargnięcia bohatera do jej życia, wiel...