Rozdział 1.

46 7 1
                                    

***

-Proszę pokażcie mi go ostatni raz. - klęczałam, zapłakana przy zamkniętej trumnie mojego brata. - Błagam - Coraz głośniej krzyczałam, lecz nikt mnie nie słuchał. Mówili mi tylko, że nie mogą, bo ciało jest mocno uszkodzone. Gówno prawda! Przecież on nie został zmasakrowany przez tira tylko podobno przedawkował. Jak bardzo jego ciało mogło być uszkodzone? To wszystko jest szalone. A rodzice? Jakby w ogóle nie przejmowali się tym, że chce go zobaczyć, w ciszy odsuwali mnie od trumny.

Reszta pogrzebu mineła spokojniej, jeżeli pogrzeb może być spokojny, ale nikt na nim nie płakał, nawet rodzice łzy nie uronili. Minimalnie się uspokoiłam doszło do mnie, że nie ważne jak będę się stawiać to nie pokażą mi ciała. Rodzice byli dziwni, zachowywali się podejrzaniej niż zwykle i wątpię, że był to skutek żałoby, po prostu czuję, że coś przede mną ukrywają. Byli za spokojni. Nie sądzę też, że Gustaw tak po prostu przedawkował. Wiem istnieją takie sytuację, ale po prostu nie mogę uwierzyć, że on nie żyje.

Gustaw był moim o dwa lata starszym bratem, był inny niż wszyscy. Nie bał się innego stroju podążał za własną modą, nie interesował się opinią innych oraz lubił tatuaże, a zajmowały one 3/4 jego całego ciała.
Był moim najlepszym przyjacielem, zawsze mogliśmy na siebie liczyć, a gdy byliśmy młodsi i rodzice się kłócili śpiewał mi swoje utwory, które nigdy nie ujrzały światła dziennego. On zawsze umiał poprawić mi humor i nie wiem jak ja teraz bez niego przeżyje. Jestem tylko głupią 16-latką nie poradzę sobie.

***

- Victoria! Spakowana jesteś? - usłyszałam krzyk mojej mamy z dołu. Zaklejałam właśnie ostatni karton z rzeczami Gus'a i byłam gotowa wrócić do tego piekła zwanego Vancouver City.

Nienawidziłam tego miasta. Przez całe swoje dzieciństwo byłam tam wyśmiewana i gdyby nie Gus już dawno by mnie nie było na tym świecie, a teraz po dwóch latach miałam tam wrócić i to bez niego? Przyjeżdżałam tam tylko parę razy w roku, by odwiedzić grób mojego braciszka i spotkać się z najlepszą przyjaciółką Nicole. Z jednej strony cieszę się, że będę blisko nich, ale jednak sama myśl o tym iż wracam do tej samej dzielnicy, gdzie prawdopodobieństwo spotkania tych samych ludzi co mnie gnębili jest duże, sprawia na moim ciele gęsią skórkę.

- Może tata przyjść pomóc znieść mi kartony? - odkrzyknęłam jej i rozejrzałam się jeszcze raz po pustym pokoju i lekko westchnęłam.

Nie byłam przywiązana do tego miejsca w zasadzie czułam się tu samotna. Jedyne co sprawiało mi radość to wieczorne ploteczki z Nicole. Nie otwierałam się tu zbyt mocno na ludzi mimo, że byliśmy tu już długo. Mój ojciec dostał dużo bardziej opłacalną propozycję pracy jako prawnik, właśnie w Vancouver więc ponowna zmiana adresu była koniecznością.

Zanieśliśmy wszystkie kartony do samochodu przewozowego, a sami wsiedliśmy do osobówki i ruszyliśmy w wyprawę na stare śmieci. Początkowo droga mijała w zupełnej ciszy, potem mama próbowała zacząć jakiś temat, lecz nie wyszło jej to zbytnio więc spróbowałam zasnąć. 

Po śmierci Gus'a relacje z rodzicami lekko mi się polepszyły przynajmniej tak mi się wydaję, normalnie możemy o wszystkim rozmawiać, śmiać się i płakać. Gdzie wcześniej często się kłóciliśmy przez mój okres buntu. Jednak nie miałam ochoty w tej chwili na rozmowy, to przez te złe myśli krążące po mojej głowię. 

***
-O idzie nasz pulpecik Vic, kilogramy przybywają coraz szybciej wyglądasz jakbyś pochłonęła swojego martwego braciszka, może to ty go zabiłaś? A nie. Zaćpał się. - usłyszałam głos tej suki Alison i śmiech jej bandy.

- A ty co sobie wyobrażasz idiotko? Myślisz, że jesteś lepsza, bo masz swoją bandę przydupasów? Tylko w gębie jesteś mocna nic poza tym. - Nicole stanęła w mojej obronie, za co byłam jej wdzięczna. Kłóciły się jeszcze przez chwilę, ale nie słuchałam, odcięło mnie, byłam załamana. Nie umiem sobie z nimi sama poradzić, a to wszystko przez ta zasraną nadwagę. Uciekłam. Uciekłam od nich jak najdalej, by siąść w kącie i płakać. Dlaczego to spotyka mnie?

Noc GwiazdOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz