Nie należałam do osób, które bardzo dużo imprezują. Zazwyczaj jeśli chodziłam na większe imprezy, to były to czyjeś urodziny, albo coś podobnego. Tak jak na przykład teraz. Było piątkowe popołudnie, a ja właśnie szykowałam się na imprezę urodzinową Laury. Dziewczyna w przeciwieństwie do mnie, organizowała sporo domówek.
Zdecydowałam się na mocny makijaż. Namalowałam kreski na oku, dodałam brokatowy cień i przykleiłam kilka kryształków. Wybrałam czarną sukienkę, która dosięgała mi przed kolana. Miała długie marszczone rękawy, które odsłaniały ramiona. Kupiłam ją na ostatnich zakupach z Emmą.
Ubrałam czarne szpilki z Yves Saint Laurent, oraz torebkę z tej samej firmy. Mimo, że zazwyczaj nosiłam złotą biżuterię, dziś wybrałam tę srebrną. Wszystko uzupełniłam perfumami miss Dior.
Mama nie była zadowolona, że nie idę z nimi na obiad do Collinsów, ale przyznała mi rację, że mówiłam jej o tym, zanim dostaliśmy zaproszenie. Prosiłam tylko, żeby grzecznie przeprosiła ode mnie Monicę i Davida. Miałam szczerą nadzieję, że nie będą źli.
W końcu trzydzieści minut przed imprezą wyszłam z domu i wsiadłam do auta. Wyjechałam z posesji i nie minęła chwila, a zobaczyłam Anthonyego machającego do mnie ze środka ulicy. Zdziwiona zatrzymałam przed nim samochód i z niego wysiadłam.
-A ty co tu robisz? - zapytałam patrząc na chłopaka. Miał na sobie czarne okulary przeciwsłoneczne, koszulę w tym samym kolorze i jeansowe spodenki.
-Jadę z tobą - stwierdził, podchodząc bliżej.
-Chyba ci się osoby pomyliły - odpowiedziałam śmiejąc się i wsiadłam z powrotem do pojazdu. Na co on otworzył drzwi z drugiej strony i usiadł na fotelu.
Ktoś mu pozwolił? Trzeba było zablokować drzwi, kiedy jeszcze szedł, a nie patrzeć się na niego jak głupia.
-Nie. Twoja mama, mówiła, że nie przyjdziesz bo jedziesz na urodziny, więc jadę z tobą. No i dodałaś relację, jak się szykowałaś.
Czasami nienawidziłam gadulstwa mojej mamy. Miałam wrażenie, że byłaby w stanie wygadać wszystko. Dosłownie wszystko. Jednocześnie wkurzał mnie ten debil, który stwierdził, że idealnym pomysłem będzie zabranie się ze mną, bez jakiegokolwiek uprzedzenia mnie.
-Popierdoliło ci się coś? Nie jedziesz ze mną. Nie ma mowy. Wysiadaj. Ktoś cię w ogóle zaprosił? Co ty sobie myślisz tak po prostu wsiadając mi do auta? Nie masz dosłownie żadnych manier! - z moich ust wydostawał się istny słowotok. Zdenerwowana krzyczałam wszystko co możliwe.
-A co ci będę przeszkadzać? Kupiłem nawet prezent - powiedział, potrząsając torebką.
Super, nikt ci nie kazał - pomyślałam. Wiedziałam, że i tak trzy czwarte osób tam przyjdzie tylko się pobawić, bez żadnego podarunku. Poza tym, chłop nawet nie znał dziewczyny, której to kupił.
-Nie ważne. Czy ty masz chociaż trochę jakiejkolwiek kultury w sobie?
-Owszem.
-To powinieneś wiedzieć, że nie wprasza się na urodziny osoby, jakiej nawet nie znasz.
-Zadzwoń do koleżanki, przekonamy się czy mogę.
Ja pierdzielę. Jasne że ona się zgodzi. Już wcześniej żartowały, że mam go wziąć ze sobą. Frajer.
-Po prostu jedź. Następnym razem wypadałoby się mnie zapytać, zanim wpakujesz mi się do auta - odburknęłam wkurzona. Czy ten debil naprawdę uważał, że przez jego popularność wszystko mu wolno? Kto normalny by tak zrobił? - I nie rozmawiaj tam ze mną.
CZYTASZ
You have my heart
Roman d'amourAurelia jest całkiem normalną siedemnastolatką, natomiast jej rodzice to bardzo bogaci właściciele kilku firm. Mieszka więc na najdroższym osiedlu Los Angeles, w którym aż roi się od popularnych osób. Okazuje się, że jej nowymi sąsiadami zostaną ogr...