Rozdział 4

168 8 0
                                    

Nie należałam do osób, które bardzo dużo imprezują. Zazwyczaj jeśli chodziłam na większe imprezy, to były to czyjeś urodziny, albo coś podobnego. Tak jak na przykład teraz. Było piątkowe popołudnie, a ja właśnie szykowałam się na imprezę urodzinową Laury. Dziewczyna w przeciwieństwie do mnie, organizowała sporo domówek.

Zdecydowałam się na mocny makijaż. Namalowałam kreski na oku, dodałam brokatowy cień i przykleiłam kilka kryształków. Wybrałam czarną sukienkę, która dosięgała mi przed kolana. Miała długie marszczone rękawy, które odsłaniały ramiona. Kupiłam ją na ostatnich zakupach z Emmą.

Ubrałam czarne szpilki z Yves Saint Laurent, oraz torebkę z tej samej firmy. Mimo, że zazwyczaj nosiłam złotą biżuterię, dziś wybrałam tę srebrną. Wszystko uzupełniłam perfumami miss Dior. 

Mama nie była zadowolona, że nie idę z nimi na obiad do Collinsów, ale przyznała mi rację, że mówiłam jej o tym, zanim dostaliśmy zaproszenie. Prosiłam tylko, żeby grzecznie przeprosiła ode mnie Monicę i Davida. Miałam szczerą nadzieję, że nie będą źli.

W końcu trzydzieści minut przed imprezą wyszłam z domu i wsiadłam do auta. Wyjechałam z posesji i nie minęła chwila, a zobaczyłam Anthonyego machającego do mnie ze środka ulicy. Zdziwiona zatrzymałam przed nim samochód i z niego wysiadłam.

-A ty co tu robisz? - zapytałam patrząc na chłopaka. Miał na sobie czarne okulary przeciwsłoneczne, koszulę w tym samym kolorze i jeansowe spodenki.

-Jadę z tobą - stwierdził, podchodząc bliżej.

-Chyba ci się osoby pomyliły - odpowiedziałam śmiejąc się i wsiadłam z powrotem do pojazdu. Na co on otworzył drzwi z drugiej strony i usiadł na fotelu.

Ktoś mu pozwolił? Trzeba było zablokować drzwi, kiedy jeszcze szedł, a nie patrzeć się na niego jak głupia.

-Nie. Twoja mama, mówiła, że nie przyjdziesz bo jedziesz na urodziny, więc jadę z tobą. No i dodałaś relację, jak się szykowałaś.

Czasami nienawidziłam gadulstwa mojej mamy. Miałam wrażenie, że byłaby w stanie wygadać wszystko. Dosłownie wszystko. Jednocześnie wkurzał mnie ten debil, który stwierdził, że idealnym pomysłem będzie zabranie się ze mną, bez jakiegokolwiek uprzedzenia mnie.

-Popierdoliło ci się coś? Nie jedziesz ze mną. Nie ma mowy. Wysiadaj. Ktoś cię w ogóle zaprosił? Co ty sobie myślisz tak po prostu wsiadając mi do auta? Nie masz dosłownie żadnych manier! - z moich ust wydostawał się istny słowotok. Zdenerwowana krzyczałam wszystko co możliwe.

-A co ci będę przeszkadzać? Kupiłem nawet prezent - powiedział, potrząsając torebką.

Super, nikt ci nie kazał - pomyślałam. Wiedziałam, że i tak trzy czwarte osób tam przyjdzie tylko się pobawić, bez żadnego podarunku. Poza tym, chłop nawet nie znał dziewczyny, której to kupił.

-Nie ważne. Czy ty masz chociaż trochę jakiejkolwiek kultury w sobie?

-Owszem.

-To powinieneś wiedzieć, że nie wprasza się na urodziny osoby, jakiej nawet nie znasz.

-Zadzwoń do koleżanki, przekonamy się czy mogę.

Ja pierdzielę. Jasne że ona się zgodzi. Już wcześniej żartowały, że mam go wziąć ze sobą. Frajer.

-Po prostu jedź. Następnym razem wypadałoby się mnie zapytać, zanim wpakujesz mi się do auta - odburknęłam wkurzona. Czy ten debil naprawdę uważał, że przez jego popularność wszystko mu wolno? Kto normalny by tak zrobił? - I nie rozmawiaj tam ze mną.

You have my heartOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz