Rozdział 5

171 9 0
                                    

Obudziłam się o jedenastej. Zza zasłon wychodziły promienie letniego słońca. Czułam, że będzie to kolejny, upalny dzień. Na szczęście miałam w domu klimatyzację, więc nie był to taki problem.

Rozciągnęłam się i weszłam na Instagrama, by przejrzeć relacje znajomych. Wiele z nich było z wczorajszej domówki, którą wspominałam bardzo dobrze. Nawet, mimo że zaśpiewałam tam przed gronem nieznanych mi ludzi. W końcu oderwałam się od codzienności i co nieco zapomniałam o problemach życia codziennego.

Jeszcze lepiej byłoby jednak, gdybym nie była na tej imprezie z Anthonym. Ale cóż, jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma. Bynajmniej tak zawsze mawiała mojej świętej pamięci babcia.

Po spędzeniu kilku minut scrollując aplikację, wstałam z łóżka i się ogarnęłam. Jak na to, że nie spałam niewiadomo jak długo, wyglądałam zaskakująco dobrze, a cienie pod oczami były prawie niewidoczne.

Jedząc śniadanie, oglądałam wiadomości. Nie wiem co mnie naszło, ale nie miałam ochoty na żaden film, czy serial, tak więc wylądowałam na kanale informacyjnym.

Jak zwykle nie mówili tam o niczym ciekawym. Znaczy, jeśli kogoś interesował każdy szczegół polityki- byłby w siódmym niebie. Ja jednak zdecydowanie nie należałam do tego grona ludzi. To co ważne, wiedziałam, ale nie miałam potrzeby wychodzić poza tą wiedzę, póki nie było mi to potrzebne. Mimo wszystko, nie wyłączyłam ich i znudzona przeżuwałam swoje naleśniki.

-Mama? - zapytałam zdziwiona, widząc jak weszła do domu, prosto przez drzwi tarasowe. Byłam pewna, że jest dzisiaj w pracy.

-Mam dziś same spotkania online, więc zostałam - wyjaśniła, podchodząc mnie przytulić. - Jak tam wczoraj?

-Dobrze - odpowiedziałam i przypomniało mi się, o czym chciałam z nią porozmawiać. - Ale czemu powiedziałaś Anthon'yemu, że jadę na imprezę? Wyobraź sobie, że tak po prostu wsiadł se do mojego auta i stwierdził, że jedzie ze mną!

Mama uśmiechnęła się i pokręciła głową. Nalała nam wodę, a następnie wróciła do rozmowy.

-Aurel... stwierdziłam, że przyda mu się poznać tu kogoś, wiesz w jego wieku. Ma mnóstwo znajomych w Stanach i pewnie na świecie, ale niekoniecznie z tej okolicy.

Westchnęłam, słuchając jak próbuje mi wytłumaczyć, że nie chciała źle. Najwidoczniej było go jej po prostu żal, a nie od dziś wiedziałam, że ma ogromne serce i zawsze robi wszystko, by nikt nie czuł się gorzej. Nawet gdy to najmniejsza błahostka.

Przykładowo gdy byłam w podstawówce, mama poznała na ulicy jakąś panią z dzieckiem. Opowiadała, że było widać, że nie mają wiele pieniędzy. Obie miały podarte ciuchy i prawie nie działające już auto. Więc moja rodzicielka, zaprosiła je do jej biura. Rozmawiała z tą panią dobre dwie godziny. Zdecydowała, że chce opłacić dziesięciolatce edukację, a kobiecie załatwiła szybko pracę. Wiem, że do dzisiaj mają kontakt. Słyszałam, że udało im się wyjść na prostą.

-No dobra, ale wiesz... uprzedź mnie jak kolejnym razem będziesz miała w planach takie coś - poprosiłam, uśmiechając się. - Nie jestem pewna, czy polubiłam się z Collinsem. I... było to dla mnie dziwne, że nagle zabieram go na urodziny mojej przyjaciółki. Albo, że mam go oprowadzać po Los Angeles. Na bank ogarnia tu jakieś miejsca i nie uważam, że było to potrzebne.

-Rozumiem, przepraszam. Kocham cię. Mam nadzieję, że znajdziecie wspólne tematy, bo zaplanowałyśmy z Monicą już wiele wspólnych, rodzinnych chwil! - Podekscytowała się. - Nie wiedziałam, że w wieku czterdziestu siedmiu lat można znaleźć prawdziwą przyjaciółkę ...

-Mamo znamy się z nimi od... tygodnia? Zdecydowanie za szybko wszystkim ufasz - zaśmiałam się.

Mojej mamie jednak to nie przeszkadzało. W przeciwieństwie do mnie, mogła stwierdzić, że ktoś jest jej dobrym znajomym po godzinie rozmowy.

You have my heartOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz