Uderzył w nią absolutny chłód a kiedy otworzyła oczy wokół rysowała się piaszczysta powierzchnia. Pył uderzał czarny golf Raven który nie wiadomo skąd się wziął ,a jej płuca błagały o powietrze. Nie było czasu na rozmyślania skąd się tutaj wzięła.
W tym momencie zobaczyła kształt. Był to inny człowiek, nie mogła jednak zobaczyć więcej bo jej oczy spowijał coraz większy mrok. Nieznajomy dotknął ją chłodną ręką, a fala ciepła uderzyła w nią. Nagle poczuła że może oddychać i wzięła kilka łapczywych wdechów. Dreszcze spowodowane skrajnością temperatury zanikły a jej nie było ani ciepło ani zimno.
Spojrzała jeszcze raz na nieznajomego ze zdziwieniem przyglądając mu się.
Nieznajomy miał skórę bardzo jasną a w pewnych momentach wydawało się Raven że jego skóra nie jest w pełni w kolorze zwykłej skóry a jest szarawa. Jego włosy były bordowo-szare. Ubrany był w szaro-kremowe szaty z złotą klamrą przytrzymującą ubranie i czarnymi sandałami. Jego oczy były bordowe, ciemne aczkolwiek nie były przerażające.
-Nic ci się nie stało? Jak się tu znalazłaś? – Zaczął zadawać pytania. Jego głos był spokojny aczkolwiek zakłopotany i zdziwiony, brzmiał jak z oddali gdy Raven próbowała się uspokoić i zdać sobie sprawę co się dokładnie dzieje.
– Nie wiem...-przyznała zagubiona. Ze zdziwieniem oglądała słońce które było tylko marną kropką na niebie.
-Jak masz na imię? – Zapytał nieznajomy.
-Raven, a ty?-odpowiedziała uprzejmie po czym nasunęła jej się jeszcze jedna myśl. Według niej ustawienie planet i struktura powierzchni przypominała Plutona czyli planetą karłowatą okrążająca Słońce na eliptycznej orbicie.
-Pluton. Czy ty nie pochodzisz z Ziemi? – Zapytał przekrzywiając głowę.
Jego imię utwierdzało ją w przekonaniach i dziwiło jednocześnie. Co on na niej robił? A bardziej co O N A tam robiła. Pytania kłębiły się w jej głowie jak stado dzikich węży. Słysząc jego pytanie przytaknęła głową.
-Co to za miejsce? Dlaczego tu jesteś? Jak ty sprawiłeś że mogę oddychać?! – zasypała pytaniami Plutona aby być pewną.
-To jest Pluton, ja jestem bogiem tej planety więc mieszkam tutaj od moich narodzin czyli od stworzenia planety. Jeżeli chodzi o to jak to zrobiłem to wiąże się to z moją magią. Wszyscy bogowie tak potrafią chociaż czasami nie wiem po co nam te moce skoro tacy jak ty nie zapuszczają się tu– Odpowiedział tłumacząc najlepiej jak umiał.
Raven tylko wzrosła ilość pytań, ale stwierdziła że zostawi je na później, a może nawet sama się domyśli.
-Jesteś tylko ty czy reszta planet też ma swoich bogów? – Zapytała.
-Tak, reszta planet też ma swoich bogów. I możemy się odwiedzać z na wzajem – odpowiedział wyglądając na lekko zasmuconego.
-to źle? – Zadała ponowne pytanie próbując dowiedzieć się coś więcej o życiu tych całych bogów i dowiedzieć się dlaczego wydaje się smutny z tego powodu.
-to dobrze!! – Zaprotestował po czym dodał – Tylko jak zaprzyjaźniłem się z pewną dziewczyną to ją zgubiłem... –
-zgubiłeś? –
-Tak, moja planeta przeciągnęła mnie z powrotem i tyle ją widziałem – odwrócił głowę jakby nie chciał aby widziała jego głęboką rozpacz w oczach- nawet nie pamiętam gdzie dokładnie leżała jej planeta albo inne ciało niebieskie. Wręcz mi głupio z tego powodu ale nie zwróciłem uwagi na otoczenie...- dodał z zażenowaniem.
– Jak miała na imię? – Zapytała Raven zanim zdążyła ugryźć się w język. Żałowała tego pytania. Po co drążyła temat skoro widziała że to dla niego trudne? Ale może zdoła mu pomóc? Albo odkryć więcej informacji o czymś czego istnieniu nie przypuszczała.
-Luna – odpowiedział szybko, spoglądając w górę.
Raven powoli zaczęła wiązać wiadomości. Luna to była łacińska nazwa jedynego satelity Ziemi.
– Chyba wiem gdzie może się znajdować – powiedziała powoli.
Oczy Plutona momentalnie błysnęły nadzieją.
– Gdzie? – Zapytał wstając i otrzepując się z piachu.
– Wydaje mi się że to jest księżyc Ziemi – rzekła, a na jej pysku za gościu lekki uśmiech.
– Lecimy tam – wypowiedział szybko te słowa do Raven a kłęby biało-wiśniowego piachu zaczęły się pod nim tłoczyć unosząc go. Chwycił Raven mocno za rękę i wciągnął ją na chmurę piachu.
Z początku powoli zaczęli się unosić w stronę słońca. Z czasem zaczęli przyspieszyć aż niepostrzeżenie w kilku sekundach znaleźli się obok Ziemi. Z utęsknieniem spojrzała na zielono niebieską kulę z obłokami., przyszli jej na myśl jej przyjaciele. Co sobie pomyślą gdy usłyszą o samodestrukcji rakiety. A co ważniejsze jak się z nimi skontaktuje?
– Musimy dotrzeć do księżyca – powiedziała i zadała pytanie które tliło się w niej od początku – dlaczego jej nie szukałeś? -
– Szukałem. Myślisz że łatwo jest obejrzeć każdy księżyc we wszechświecie? Z innymi planetami widuje się niezwykle rzadko ze względu na to że jest to ogromna powierzchnia do sprawdzenia – mruknął lądujący na powierzchni szarego globu.
-Ale naprawdę nie zapamiętałeś niczego?-
-...wydaje mi się że to było po stronie księżyca która nie zwraca się do Ziemi, ja wtedy podróżowałem po drodze mlecznej szukając ciekawych bogów i bogiń. Nie za bardzo zwróciłem uwagę na to że dostałem się do układu słonecznego z powrotem... słońce wygląda tak dziwnie gdy jest większe niż na mojej planecie. Nie podróżowałem tu za bardzo bo nie widziałem w tym sensu. Tak wiem że to głupie-
– Rozejrzyjmy się – powiedziała Raven przerywając jego tłumaczenia. Obrała jedną stronę w którą się udała, a Pluton za nią. Zajęło im dużo czasu zanim odnaleźli trop, podążali nim aż natrafili na przecinające się ślady.
– Nie znajdziemy jej w taki sposób – powiedział zamyślony – spróbujmy ją zawołać... Lub możemy przylecieć nad księżycem to może ją zobaczymy... Jeśli tu jest... – Rzekł niepewnie.
-LUNA!!!-krzyknęła Raven z całej siły płuc. Cisza. Po kilku wołaniach jednak i biegu usłyszeli stłumioną prawdopodobnie odpowiedź, niestety jednak przez odległość nie mogli rozpoznać słów. Pobiegli ile tchu w stronę źródła głosu nawołując Lunę.
Na horyzoncie zamajaczył im szary kształt odstający od powierzchni.
-Luna!-krzyknął.
– Pluton – odezwał się głos.
Pluton zrobił parę kroków do przodu tak jak postać i szybko pobiegli do siebie i rzucili się w ramiona.
Raven dogoniła Plutona z promienistym uśmiechem.
– Dziękuję – powiedział Pluton z czystą wdzięcznością w oczach.
Przyjrzała się kobiecie. Jej skóra była jasno szara. Ubrania były podobne do tych Plutona ale były całe białe spięte srebrną klamrą i przepasane błyszczącym srebrnym paskiem. Włosy jasnoszare, spięte w niedbałego koka który się sypał za każdym razem kiedy potrząsnęła głową. Jej oczy pełne dobroci ,ciemne niemal czarne z przebłyskami jasnej szarości. Wyglądała ona przepięknie.
Raven miała już coś mówić aż poczuła szarpnięcie i coś ją podniosło do góry. Z ogromną siłą wyleciała w powietrze. Gdy się obróciła zobaczyła kobietę z pewnym obiektem wokół jej głowy.
Pierścieniem.
CZYTASZ
Ścieżka Gwiazd tom1 Przepowiednia
Sci-fiRaven wylatuje na misję w kosmos co było jej marzeniem od dziecka. Po tragedii Raven musi zmierzyć się z nowymi trudnościami. W tym czasie druga bohaterka stara się przeżyć w niebezpiecznym zakonie