Rozdział 5.1

153 30 32
                                    

Minął tydzień, odkąd dowiedzieli się o zaginięciu Hua Chenga. Miasto duchów ogarnął chaos, demony i duchy zaczęły gromadzić się w jednym miejscu przy placu, rozpowiadając wieści o zniknięciu Króla Duchów i zbliżającym się turnieju. Mówili, że każdy będzie miał jednakową szansę zostać Władcą Miasta, w co nieszczęsne dusze wierzyły.

Plotki dotarły do Wei Wuxiana. Leniwie siedział na tronie, wysłuchując zwierzeń panny młodej, bardzo zaangażowanej w ostatnie wydarzenia. Kobieta przygotowała ciepłą herbatę, przyniosła nawet ciasteczka księżycowe ze słodkim wypełnieniem, który przypominał w smaku karmel.

— Panie, może i ty zajdziesz do miasta? — zaproponowała pod koniec rozmowy.

— Cudowny pomysł — rzekł Wei Wuxian, swoim delikatnie ironicznym tonem. Podrzucił ciastko w ręce, położył na tronie i chwycił w usta przysmak.

— Panie, mówię na poważnie — oburzyła się. — Sam Władca Miasta kazał ci pilnować porządku.

— Kazał mi zniszczyć tych, którzy zechcą się jemu sprzeciwić. Jak się sprzeciwią, zamienię ich w proch — zagroził grzecznie demonom, którzy wpadną na idiotyczny pomysł uczestniczenia w tych zawodach.

— Bo pójdę do Lan Wangji! — ostrzegła.

Wei Wuxian aż się wyprostował.

— A co on ma niby do tego? — zapytał ostro, nienawidził tego, że coraz częściej kobiety posługiwały się młodzieńcem, żeby ten wpłynął na decyzję Wei Wuxiana. I najgorsze, że najczęściej im się to udawało.

— Panie, nie bądź na mnie zły. Uważam, że to poważna sprawa. Demony naprawdę dużo mówią.

— Zawsze dużo mówiły — pokreślił. — Właśnie przede mną siedzi najlepszy przykład.

— Jin Guangyao gromadzi zwolenników — próbowała dalej.

— To niech gromadzi, ich też zgniotę jak robaki. Coś jeszcze?

Poddała się.

Opuściła bezwładnie ręce, po czym zebrała z tacy puste naczynia po herbacie. Wstała i już zamierzała się oddalić, kiedy zatrzymała się i rzekła:

— Panie, ja wiem, że to imię coś dla ciebie znaczy. Reagujesz inaczej. Unikasz spotkania z nim.

Wei Wuxian zacisnął gniewnie pięść. Oczywiście, że panna młoda miała rację. Od kiedy usłyszał to imię z ust Wysłannica Zanikającego Księżyca, zapragnął odnaleźć tego mężczyznę i posłać jego duszę na wieczne katusze.

Nienawidził go. Nienawidził z całego serca, mimo że nie powróciło żadne ze wspomnień. Chował do Jin Guangyao urazę, podejrzewając, że to właśnie on stał za jego śmiercią. Niestety, były to puste przypuszczenia, niczym niepoparte.

Wei Wuxian poklepał swój tron. Nie pozwolił pannie młodej odejść, nadal zastanawiał się, co dalej począć z rebelią wobec Hua Chenga. Jedną z opcji było zmieść iść z ziemi, póki jeszcze raczkowali. To nie przyniosłoby dobrych skutków. Znaleźliby się wtedy i tacy, którzy zaczęliby podejrzewać, że Wei Wuxian próbuje przejąć rządy w czasie nieobecności swojego pana. Zostawienie ich losowi oznaczałoby pokazanie wszystkim swojej słabości. Uznał, że najlepiej zaczekać na turniej i wtedy pokonać jednego po drugim.

— Pójdę do Miasta Duchów — zaanonsował.

— Tak? — ucieszyła się. — Czy mam poinformować panicza Wangji?

— A jego to czemu?

Podniósł się z tronu. Zarzucił szatę za siebie, zaczęła się ciągnąć w dół krwistych schodów. Panna młoda podążyła jego śladem.

Drunken Dreams of the PastOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz