Rozdział 9.1

93 23 4
                                    

Wei Wuxian nie żywił nadziei, że zastanie Lan Zhana w miejscu, które mu wskazał. Od samego początku wyraźnie sprzeciwiał się jego każdemu słowu, uparcie próbując coś udowodnić. Najgorsze było to, że nie potrafił odgadnąć zamiarów młodzieńca. Najpierw uparł się na podróż do podziemia, a sprowadził tylko kłopoty i zagrał na guqinie. Nic nie zyskał, nic nie stracił. Wei Wuxian uzyskał o nim trochę informacji, ale one same w zasadzie nie wyjaśniły niczego więcej. Oprócz tego, że los odwrócił się plecami od sekty Lan i sprowadził na nich lata nieszczęść, szczególnie na ich mistrzów.

— Ech, to skomplikowane — narzekał, nie wiedząc, co zrobić z tymi informacjami i jak rozwiązać sprawę Lan Zhana.

Bycie sędzią nigdy nie było łatwe, ale wraz z pojawieniem się tego młodzieńca stało się jeszcze trudniejsze. Pierwszy raz spotkał się z takim dylematem i niezależnie od tego, jak wiele czasu minęło, nadal nikt nie przyniósł mu rozwiązania.

— Wei Ying? — odezwał się Lan Wangji. Siedział przy wejściu do pałacu Wen Wu, a przynajmniej przy ścianie, która obecnie nie pozwalała nikomu wyjść z wiecznego więzienia.

— A więc tym razem nigdzie nie zawędrowałeś — stwierdził Wie Wuxian. Nie miał sił na pochwałę czy skarcenie za wcześniejszą ucieczkę. To już się wydarzyło, dostał nauczkę na przyszłość, więc nic podobnego więcej się nie wydarzy. Chyba...

— Czy spotkanie się udało? — zagadał do niego.

— Hm — odpowiedział Wei Wuxian.

— Czy bóg podziemia coś wspomniał na temat mojego zwoju? — dopytywał dalej Lan Wangji. Strasznie się rozgadał, jak nie on.

— Nic.

Wydawało się, że odetchnął z ulgą, choć mimika jego twarzy tak niewiele wyrażała, że mogło to być złudzenie.

Lan Wangji odsunął się od ściany, robiąc miejsce dla Wei Wuxiana, by dalej działał. Demoniczny Patriarcha zawahał się. Lan Zhan nie skończył. Dalsze pytania cisnęły mu się a usta, ale usilnie je trzymał w sobie. Myślał, że nic go nie zdradziło, więc udał zdziwienie, kiedy Wei Wuxian nie otworzył przejścia.

Prawda leżała gdzie indziej.

— Jeśli masz coś jeszcze do powiedzenia, to mów. Nie mam czasu bawić się w jakąkolwiek grę — rzekł ostro Demoniczny Patriarcha, może nawet zbyt ostro, ale wyprawa do podziemia naprawdę go zmęczyła.

— Przepraszam — wyszeptał. — To samolubne, co teraz powiem. I okrutne, bo wciąż nie dałem jasnej odpowiedzi. Kiedy uda się odnaleźć zwój z moją historią, zostanę osądzony. Wtedy odejdę. Zostaniesz znowu sam.

Wei Wuxianen wstrząsnęło od środka. Zapewne nadintepretował wyznanie Lan Zhana, ale jeśli to było to, o czym myślał, to wtedy...

— Oznaczałoby to, że pragniesz ze mną zostać — dokończył na głos.

Lan Wangji wyraźnie skinął głową.

— Dlaczego? — pytał dalej Wei Wuxian, okrutnie wymuszając na Lan Zhanie odpowiedzi.

— Bo dla ciebie przybyłem na sąd.

— Nie... Nie rozumiem — zmieszał się. — Co masz na myśli?

— Przepraszam, ja sam do końca nie rozumiem. Czasem pojawiają się obce myśli. Jakby nie należały do mnie.

— Co to niby znaczy? — Zaśmiał się smutno. — Kpisz sobie ze mnie?

— W żadnym wypadku.

— Igrasz ze mną, bawisz się.

— Staram się być szczery — odparł stanowczo Lan Wangji. — Nie będę ukrywał prawdy. Nie obrzucę nikogo niepotrzebnym kłamstwem. Nie zaprzeczę też czemuś, czego sam nie rozumiem.

Drunken Dreams of the PastOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz