— Zazwyczaj spotykam się ze stwierdzeniem, że jestem straszny. Ludzie mówią o mojej nienaturalnie białej skórze. Kobiety nie biegną do mego łoża. Mężczyźni wyśmiewają za delikatną budowę ciała. Określenie „przystojny" słyszę chyba pierwszy raz. Uważasz, że jestem przystojny?
— Panie, ja... Nie chciałem obrazić...
— Obrazić? — Wen Wu zaśmiał się pod nosem. — Stworzenie, skąd ci przyszło do głowy, że to była obraza?
— Panie, ja nie chciałbym, że doszło do nieporozumienia.
— Nieporozumienia? A skąd takie przekonanie u ciebie? Tylko szczerze.
Mo Xuanyu przełknął głośno ślinę. Czuł, że się dusi. To zaszło za daleko, za moment powtórzy się historia. Tym razem w podziemiu. Jednak nie miał prawa okłamać Wen Wu.
— Mój panie, ja... za życia zostałem niewłaściwie potraktowany przez nieporozumienie. Wszystko z powodu moich... innych upodobań — dokończył niepewnie.
— Wolisz mężczyzn, prawda?
Mo Xuanyu podniósł gwałtownie głowę. A więc Wen Wu od początku znał prawdę? Dlaczego nie ukarał go obrazę, gdy wypowiedział słowo?
— Tak, wolę mężczyzn — potwierdził Mo Xuanyu. — Panie, nie musisz się obawiać. Nie obrażę twojej osoby ani nic nie zrobię.
— Wiem. Dlaczego niby miałbyś? Nie rozumiem ludzi, którzy zbyt łatwo rzucają oskarżeniami. Nie musisz się obawiać, że źle zrozumiem twoje intencje. Nawet jeśli kiedyś zaczniesz darzyć mnie czy kogoś innego z pałacu uczuciem, to nie zmieni mojego zdania o twojej osobie. Widziałem potworności, które skrywają ludzkie serca, twoje naznaczone jest dobrocią.
— Dziękuję, panie.
Mo Xuanyu się zarumienił. Dawno nie odbył tak zwyczajnej rozmowy z drugą osobą, która zaakceptowałaby jego odmienność i pozwoliła przebywać u swojego bogu. W zasadzie... nigdy wcześniej się to nie zdarzyło, więc tym bardziej taka sytuacja wzruszyła Mo Xuanyu.
— Skoro masz mi służyć, powiedz mi, w czym jesteś dobry? — Wen Wu powrócił do obowiązków, równocześnie przeglądając zwoje i rozmawiając na temat przyszłych obowiązków Mo Xuanyu.
— Umiem czytać i pisać, dobrze mi wychodzi sprzątanie, nie wstydzę się brudnej roboty i lubią mnie zwierzęta.
— Zwierzęta? — zainteresował się Wen Wu. — Mamy psa strzegącego wejścia do podziemia. Kochana psinka, ale bardzo samotna. Do tej pory nikt się nią nie zajmował.
— Z przyjemnością się zaopiekuję pieskiem. Jak się wabi? — zapytał odruchowo. Aż się podekscytował na myśl, że będzie miał okazję zająć się jakimś zwierzęciem. Nie wiedział, że w podziemiu są jakieś.
— Gou.
— Gou? — powtórzył powoli Mo Xuanyu.
— Gou — potwierdził Wen Wu. [od autorki: „Gou" to po chińsku... pies :)] — Potrzebuję również kogoś, kto ogarnie moje komnaty. Jin Guangyao zajął się organizacją pracy i wprowadził tu ład, jakiego podziemie jeszcze nie widziało, ale brakuje mi tu porządku. Półki są zakurzone, niektóre zwoje dawno powinny zostać wyrzucone i... — urwał.
— Czymś jeszcze mam się zająć, panie?
— To... Trochę wstydliwa kwestia. — Wen Wu odchrząknął. — Marnuję dużo czasu na pewnej czynności. Ubieraniu się.
— Ubieraniu?
— Wiem, że to może odrobinę nieodpowiednie, ale byłbym wdzięczny, gdybyś pomógł mi w trakcie ubierania. Czy to ci by przeszkadzało?
CZYTASZ
Drunken Dreams of the Past
Fanfiction„Wei Wuxian nie narodził się ponownie" - śpiewy rozbrzmiewały po całym kontynencie po stu latach od śmierci Demonicznego Patriarchy, w rocznicę wyzwolenia i nastania pokoju. Jednak radosna pieśń nie wydostała się z ust umarłych, których wędrówkę po...