2.

36 1 0
                                    

Obudziłam się w samochodzie, opierając się o okno. Nadal czułam pewien uścisk w brzuchu i mrowienia w całym ciele, zapewne po leżeniu w jednej pozycji przez dłuższy czas. Will siedział z przodu, nie ruszając się nawet centymetr, to co pokazało mi, że rzeczywiście żył była cisza w środku pojazdu. Obok Hannibal, który nie wyglądał na zbyt mocno wstrząśniętego.

- Księżniczka obudziła się. – Mruknęła Kirian, na którą spojrzałam. Jej ręce we krwi, tak samo policzek i znów poczułam to niekomfortowe uczucie, które tylko nasiliło się. – Odpowiadając na twoje pytania, zemdlałaś trochę, Hannibal zaniósł cię tu, kazał nam czekać i wrócił jakieś pięć minut temu ze szpitala, żebyśmy wszyscy wrócili w jednym kawałku. Abigail trochę ucierpiała, ale żyje.

Na szczęście nie musiałam nawet otwierać ust by zapytać. Odwróciłam głowę w stronę okna, by nie musieć oglądać widoku Kirian we krwi, choć teraz zauważyłam metaliczny zapach. Nie dość, że najprawdopodobniej Will był umorusany w tym to jeszcze Kirian. Zostałam otoczona przez tą dwójkę.

- Podwiozę was do domów. Wolałbym być pewnym, że wrócicie bezpiecznie. – Hannibal przerwał ciszę. – Will wróci ze mną. Jack poprosił nas o rozmowę.

- Tak bez nas? Trochę nie feministycznie, myślałam, że się lubimy. – Spojrzałam na nią jeszcze raz, uśmiechała się beztrosko.

- Też się zdziwiłem.

- Ja podziękuję podwózki, wolę pojechać sama. – W końcu odezwałam się.

- On już zna nasze adresy, nie uwolnisz się od typa. – Westchnęła, wzruszając ramionami.

- Co?!

- Też tak myślę. Typ powiedział mój pełny adres i numer telefonu. Co on jest chodząca Wikipedia? Jeszcze mówił coś o twoim domu, ale jako że nie znam twojego nie jestem pewna czy to twój... Co nie zmienia faktu, że to trochę straszne, że to wie. Nie przypominam sobie, żebym dzieliła się takimi informacjami z nim. – Nachyliła się trochę nade mną, żeby mi to wyszeptać.

- Żartujesz.

- Chciałabym. Ciekawe do czego jeszcze dojdzie? Może wie jak ma na imię mój kot i jak wygląda moja sypialnia? – Zażartowała, choć nie zdziwiłabym się, gdyby była to prawda.

- Wiecie, że on was słyszy tak samo jak ja? – Nagle Will wydał jakikolwiek dźwięk, który nie był oddychaniem. Trząsł mu się głos, choć odchrząknął i wrócił do normy.

- Nie kolegujemy już się, słyszałeś Hannibala, nie chcecie nas na feministycznym spotkaniu, więc nas nie słyszycie.

- Ale to tak nie działa.

- Mój skalpel może sprawić, że podziała, Mizoginie. – Że co... Co to w ogóle jest Mizogim czy jakoś tak?

- Nie mam nic przeciwko kobietom... Do tego mizogizm to choroba!

- Czy ty mu grozisz skalpelem? – Zapytałam, patrząc na nią.

- Jest antyfeministą!

- Od kiedy nim jestem?

- A to nie Jack nim jest, jeśli was tam nie zaprosił? – Zapytał Hannibal z nutką rozbawienia w głosie.

- Właśnie, to wszystko jego wina. Mu powinnam pogrozić skalpelem.

- Od razu jakimś umarlakiem. – Skomentowałam.

- Jak w niego wejdziesz nie ma problemu. – Powiedziała całkowicie poważnie i przez chwilę niekomfortowa cisza rozległa się między mną a nią, po czym wybuchła śmiechem.

„Niewinna Krew" | HannibalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz