Poranek, godzina 8:00, Aniela budzi się w swoim pokoju.
Na półce obok łóżka, leży przygotowane przez Marianne śniadanie, która również jest w pomieszczeniu i układa ubrania w szafie.
- Widzę, że Panienka już wstała-powitała ją z uśmiechem na ustach- Pani Zofia kazała podać Pani śniadanie w pokoju, bo twierdziła, że potrzebuję Pani chwili odpoczynku.
- Dziękuję Marianno-odpowiedziała jeszcze sennie dziewczyna.
Gdy wczorajszym wieczorem badał ją lekarz, kazał jej odpoczywać w domu i zagoił rany, stwierdzając, że zostaną jej po tym na skórze szramy i siniaki.
Jej głos również wrócił do normalnego funkcjonowania, po kilku ziołowych lekarstwach.
Dzięki Bogdanowi i Maciejowi, Aniela uszła z tego z małymi ubytkami na zdrowiu.
Gdyby nie oni, cóż w złości syn magnata mógłby ją zakatować na śmierć i dopuścić się jeszcze gorszych niż bicie czynów...
Dziewczyna wstała z łóżka powolnymi ruchami, bo dalej odrobinę bolały ją nerki i poszła do łazienki.
Wykąpała się, uczesała włosy i założyła zwykłe spodnie z elegancką bluzką. Zjadła śniadanie przy stoliku i zaniosła naczynia na dół do kuchni, zapewniając Mariannę że da radę.
- Witaj Anielko-przywitał ją ojciec z wielkim uśmiechem, na co ona lekko go odwzajemniła i spojrzała kątem oka na matkę, która modliła się w kącie wraz z jej bratem Jakubem.
Ta zmierzyła ją obojętnym spojrzeniem.
- Dobrze spałaś?-zapytał ją Jan Paweł, odzywając się ponownie.
- Tak, czuję się bardzo dobrze.-odpowiedziała mu córka- Ale dzisiaj wolę zostać w domu.
- Słusznie. Szwedzka dzisiaj pogoda.
Aniela kiwnęła jedynie głową i ruszyła na górę aby zająć się chwilowo czymś intelektualnym.
- Ten chłop, Maciej-słysząc to imię, zdecydowanie bardziej zwróciła uwagę w kierunku rozmowy z ojcem i obróciła się, opierając się o schody- Ustaliliśmy, że będziesz mogła spędzać z nim trochę czasu każdego dnia. Taka była jego nagroda, jaką sobie zażyczył, w zamiar za próbę ratowania Ciebie.
Twarz dziewczyny zalśniła radością.
Czy on naprawdę spośród wszystkich możliwych rzeczy, jakie mógłby sobie wymarzyć, wybrał właśnie to?
- Gdzie się podziewa Stanisław?-zapytała Zofia, przerywając córce szcześliwę rozmyślenia- Od wczorajszego wieczoru go nie widziałam.
- Pewnie leży gdzieś w rowie po wczorajszym występie-stwierdził Jakub- Było dość pijacko, można by rzec.
- Tragedia-odparła matka i wstała z klęczek- Nie wierzę, że się tam wybrałaś, Anielo. Kompletna herezja.
Aniela zmarszczyła brwi, a jej humor, przez matkę, całkowicie się popsuł.
- Zgodnie z tym, co się wydarzyło wczoraj cieszę się, że jednak tam poszłam-rzekła dziewczyna- Bo inaczej popełniłabym największy błąd mojego życia, związując się z takim człowiekiem!
- Przesadził z alkoholem, wielkie mi halo i twojemu ojcu się zdarzyło!
- I ojciec też Cię tak bił?! Mamo, tyle razy Ci już powtarzałam, że nie chce żadnego magnata! A ty naprawdę wydałabyś mnie za takiego zwyrola?!
- Taka jest rola kobiety!-stwierdziła Zofia, a przez jej oczy przebiegł...smutek- Najważniejsza jest rodzina, a nie miłość...
Dziewczyna badała wzrokiem twarz matki, która wyrażała smutek, ale po chwili wróciła już do normalnego, obojętnego wyrazu, a ona ruszyła na górę, zapewne do swojego pokoju, aby położyć się krzyżem na środku podłogi.
CZYTASZ
Any time, any place/ Maciej × Aniela(1670- Serial Netflix)
FanfictionKrótkie opowiadanie opowiadające o miłości córki szlachcica z prawosławnym Litwinem. Na podstawie serialu Netflixa 1670