Rozdział 15 Nowa Prawda

41 0 3
                                    

-Czekaj chwila muszę coś sprawdzić.-powiedziała fioletowowłosa i uszczypnęła się w przedramię. Zabolało.-Okej to nie jest sen.
Czarnowłosy roześmiał się.
-To jest ten jeden ze zwyczajów o którym mi opowiadałaś.-rzekł Amir, śmiejąc się.
-Nie śmiej się!-krzyknęła Anastazja, a jej policzki pokryły się różem.-Nie wiem dokładnie czy wszyscy w Polsce tak robią, ale u mnie w rodzinie ten sposób był bardzo popularny.
Amir uśmiechnął się jeszcze szerzej, lecz po chwili spowarzniał. Ponieważ usłyszeli odgłos kroków, zmierzających w ich stronę. Z każdą chwilą odgłos ten był coraz głośniejszy aż w świetle pochodni pojawiła się przepiękna kobieta o czarnych jak heban włosach ubrana w białą szatę a jej szyję zdobił złoty napierśnik. Na jej głowie znajdowała się tablica z jej imieniem. Anastazja wstrzymała oddech i wraz z Amirem pokłonili się bogini Neftydzie.
-Pani.
-A więc przyprowadziłeś moje szakalątko do domu.-odezwała się ciepłym głosem Neftyda.-Wstań moje dziecko, niech ci się przyjrzę.
Fioletowowłosa wykonała polecenie, podczas gdy bogini delikatnie ujeła jej twarz przyglądając się jej. Czarnowłosa powoli odgarnęła włosy z czoła młodej egiptolog i uśmiechnęła się, przyciągając zaskoczoną dziewczynę do siebie, przytulając ją po matczynemu. Młoda egiptolog poczuła jak ciepło rozlewa się po całym jej ciele, a wszelkie troski idą w zapomnienie.
-Jak masz na imię szakalątko?-zapytała Neftyda.
-Anastazja, moja pani.
-Babciu.-poprawiła bogini snów, fioletowowłosą.
Anastazja zawahała się przez moment. Co jak co ale nazywanie tysiącletniej, nieśmiertelnej bogini babcią zdawało się być dla niej trochę niezręczne i dziwne. Lecz w tym samym momencie przypomniała sobie słowa Anubisa, więc dziewczyna uśmiechnęła się ciepło i powiedziała:
-Dobrze babciu.
Anastazja chciała powiedzieć coś jeszcze lecz dźwięk dzikiej bestii skutecznie powstrzymał ją przed wypowiedzeniem swojej myśli. Dziewczyna szybko spojrzała w dół a jej twarz spaliła przysłowiową cegłę, uświadamiając sobie że to właśnie jej brzuch wydał z siebie ten odgłos. Amir ukrył uśmiech za dłonią, jednocześnie stojąc wyprostowany jakby połknął kij od szczotki.
-"Cholera."-przekleła w myślach młoda egiptolog, spoglądając z niepokojem  na czarnowłosą boginię.
-Przepraszam.-powiedziała fioletowowłosa, drapiąc się z zakłopotaniem po karku.-Niedźwiedź w moim brzuchu postanowił wybrać się na łowy.
Neftyda uśmiechnęła się delikatnie i objęła młodą kobietę ramieniem.
-Nie przepraszaj moje szakalątko.-powiedziała czarnowłosa.-Mimo że jesteś półboginią to twoja śmiertelna natura daje o sobie znać i potrzebujesz strawy. Sprawdźmy czy uda nam się coś dla ciebie znaleźć.
-A Amir?-zapytała Anastazja, spoglądając na czarnowłosego medżaya
-Dla Lwa również coś się znajdzie.-odpowiedziała Neftyda.-Chodźmy wszyscy na nas czekają.
Anastazja i Amir pokiwali głowami i dali się zaprowadzić przez długi kamienny korytarz ozdobiony malowidłami oraz oświetlony dużymi pochodniami dającymi przyjemne światło. Fioletowowłosa rozglądała się wokół, prowadzona przez egipską boginię snu, która według jej słów była jej babcią tak jak Anubis jej ojcem. Odgłos kroków trójki osób rozchodziła się po kamiennej podłodze, po czym ujrzeli wielkie złote wrota których strzegli zamaskowani medżay.
-Czy medżay nie służyli kiedyś jako policja i ochroniaże faraona?-zapytała Anastazja, kiedy dwójka zamaskowanych wojowników pokłoniła się otwierając drzwi.
-Tak było kilka tysięcy wylewów Nilu temu.-odparła Neftyda, a promienie słoneczne wpadały przez ozdobione kolumnami wnętrze.
-Teraz naszym głównym zadaniem jest ochrona tajemnic i służenie jako główna armia.-powiedział Amir, idąc dwa kroki za Anastazją i Neftydą.-Oraz dbamy o bezpieczeństwo półbogów, jeśli przyjdą na świat. Co odbywa się bardzo rzadko.
-Tylko jeśli takie przyjdą na świat w Egipcie co?- zapytała z ironią w głosie Anastazja.
Przed oczami dziewczyny pojawiła się sytuacja, która spotkała ją w szkole podstawowej, kiedy staneła w obronie słabszej koleżanki z klasy. Miało to miejsce dokładnie dwa dni po śmierci jej mamy. Mała Anastazja prawie utopiłaby  się gdyby nie szybka reakcja jej nauczycielki od języka polskiego, która w odpowiednim momencie weszła do łazienki i odciągnęła gang dziewczyn które postanowiły odegrać się na niej. Jej oprawczynie zostały zawieszone a ona sama miała dokładne badanie w szpitalu, zlecone przez szkołę.Po zakończeniu  przez młodą kobietę edukacji, owa nauczycielka wyjechała na wakacje do Kairu, gdzie zaginęła.
-Cieszę się że Żmija uratowała cię.-powiedziała Neftyda zakładając pasmo fioletowych włosów dziewczyny zza ucho.
"-Zaraz, co kurwa?!"-pomyślała zszokowana Anastazja.-Pani Nikiel to medżay?
-Tak i to jedna z najlepszych.-potwierdziła Neftyda uśmiechając się.-Ozyrys, twój ojciec a mój syn oraz ja osobiście wybraliśmy ją aby cię strzegła, kiedy byliśmy podczas kampanii wojennej z Sethem.
-Więc przez cały ten czas..?
-Tylko nasza trójka i Żmija wiedzieliśmy o twoim istnieniu, i dla twojego bezpieczeństwa nie powiedzieliśmy innym bogom. Chociaż Horus i Ra domyślili się dwa lata później.
-Z tego co wiem pan Horus dokuczał panu Anubisowi, kiedy będzie mógł poznać swoją bratanicę.-dodał od siebie Amir.
Anastazja przeniosła wzrok z czarnowłosego na boginię nie wiedząc czy ma się śmiać czy płakać. Kiedy uczyła się na uniwersytecie o mitologii egipskiej, przed oczami miała obraz ponurych bogów oraz bogiń, znudzonych do granić możliwości w chwilach wolnych od swoich obowiązków, a tu proszę braterskie odgryzanie boskich półbraci oraz bogini już wczuwająca się w rolę babci, odprowadzając ją do sali w pałacu.
-"Ciekawe czy też będę miała pakowanie mi pięćdziesiątych dokładek jedzenia."-pomyślała młoda egiptolog patrząc na profil czarnowłosej bogini snu. W tym samym czasie jej brzuch znowu wydał z siebie pomruk. Na końcu korytarza z kolumnami zmajdowały się kolejne bogato zdobione wrota które były strzeżone przez dwóch zamaskowanych medżay. Kiedy zostały uchylone oczom Anastazji ukazała się duża komnata ozdobiona freskami. Po środku sali stał duży okrągły stół, którego nogi były wyrzeźbione w lrztałt łap lwów a blat stołu miał kolor ciemnego drewna a gdzieniegdzie lśniły złocenia łączące się w linie. Do stołu dostawione były wysokie, złote krzesła na których siedzieli bogowie. Dziewczyna przyjrzała się im. Po lewej stronie stołu bóg o głowie sokoła, ubrany w białą przepaskę na biodra że złotym pasem opowiadał coś bogowi o głowie ibisa żwawo przy tym gestykulując.  Bóg o głowie ibisa kiwał swoją głową zapisując coś na papirusie przed nim. Ta dwójka to Horus bóg nieba, prawdi i sprawiedliwości oraz Thot bóg mądrości, wiedzy i pisma. Naprzeciw nich siedziała czarnowłosa bogini z rogami krowy na głowie, pomiędzy krórymi lśnił dysk słoneczny oraz krowimi uszami. Ubrana była w obcisłą czerwoną sukienkę która więcej odkrywała niż zakrywała. Jej ciemne oczy z rozbawieniem obserwowały bogów przed nią. Była to Hathor bogini miłości, uciech, radości, muzyki, tańca oraz opiekuna kobiet. Żona Horusa oraz córka boga Ra. Po lewej stronie Hathor siedziała, czyszcząc miecz przypominający duży sierp, bogini o głowie lwicy a nad nią wisiał  dysk słoneczny z oplecionym wokół niego wężem ureuszem. Ubrana była w obciłą sukienkę bez rękawów, która sięgała jej do kostek, a na jej szyi widniał szeroki naszyjnik, natomiast nadgarstki przyozdabiały bransolety. Była to bogini Sehmet pod którą opieką były wojny, zemsty oraz choroby. Sehmet uniosła głowę i spojrzała w stronę przybyszów.
-Gdzie byłaś Neftydo?-zapytała Sehmet chowając swój miecz i wstając z zajmowanego miejsca.-Kim jest te dziecię?-dodała kiedy ujrzała stojącą obok Anastazję.
-Moja droga Sehmet, poszłam się przejść, kiedy zobaczyłam jak Lew sprowadził ją tutaj.-odpowiedziała na zadane pytanie Neftyda, otaczając dziewczynę ramieniem.-Ta młoda dama ma na imię Anastazja i jest moją wnuczką.
Po słowach bogini snu w sali zapadła cisza. Thoth oderwał wzrok znad zapisywanego papirusu  i z otwartym dziobem spoglądał to na fioletowowłosą to na Neftydę nie mogąc uwierzyć w to co usłyszał. Horus odchylił się na oparciu krzesła i z uśmiechem spojrzał na swoją żonę. Hathor uniosła swoją wypielęgnowaną dłoń do ust spoglądając na boginię snu i jej wnuczkę, po czym roześmiała się. Jej śmiech brzmiał niczym srebrne dzwoneczki na wietrze.
-Anubis ma dziecko?-zapytał z niedowierzaniem Thot, przeglądając szybko zwoje papirusów.-Dlaczego ja o tym nie wiem?
-Mój drogi Thothcie, ja już wiedziałam o nie j kilka lat temu.-powiedziała Hathor, a jej ciemne oczy błyszczały radośnie.
-Jak to?-wtrącił się zdezorientowany Horus.
-Mój kochany mężu.-odpowiedziała słodkim tonem Hathor, nachylając się ku Horusowi.-Po kilku piwach jesteś bardzo gadatliwy.
Horus spojrzał na znadujący się przed nim puchar z piwem po czym odsunął go od siebie przeklinając cicho. Anastazja patrzyła skołowana na rozmowę dwóch bogów i bogini nie wiedząc czy ma się śmiać czy płakać. Thot podszedł do młodej egiptolog i zaczął przyglądać jej się zapisując swoje spostrzeżenia na czystym pergaminie.
-Twój kolor włosów jest naturalny?-zapytał Thot, biorąc delikatnie pojedyńcze pasmo fioletowych włosów Anastazji i nachyląc się aby poobserwować go bliżej.
-"Ja pierdole czuję się jak cholerna świnka morska w laboratorium."-pomyślała ciemnooka po czy pokręciła głową mówiąc:
-Nie moim naturalnym kolorem jest czarny, a fiolet to był mój kaprys fryzjerski po skończeniu szkoły.
Na to oświadczenie Thot pokiwał głową i zapisał to co usłyszał.
-"Dobra kurwa cofam to o śwince morskiej."-powiedziała w myślach Anastazja.-"To jest kuźwa niczym bilans u szkolnej pielęgniarki."
Thot zapisał to na papirusie po czym podszedł do stołu. Fioletowowłosa poczuła delikatny dotyk na ramieniu. Młoda egiptolog odwróciła się niepewnie a jej oczom ukazała się przepiękna kobieta o długich czarnych włosach w których były wplecione koraliki, ubrana była w czerwoną suknie którą podtrzymywał złoty pas, a na jej szyi błyszczał złoty napierśnik z kamieniami z lapis lazuri. Na głowie miała rogi pomiędzy którymi widniał dysk słoneczny. Na jej plecach niczym drogocenny płaszcz układały się przepiękne skrzydła. Bogini Izyda, żona Ozyrysa, patronka natury, płodności, małżeństwa i macierzyństwa.
-Już wystarczy tych oględzin Thotcie.-oświadczyła Izyda.
-Już i tak skończyłem.-powiedział Thot.-Już wiem ile ma lat, wzrostu, ile waży oraz z kim spłodził ją Anubis.
-C..Co?! J..Jak?!Kiedy?!Gdzie i jakim cudem?!-zapytała oszołomiona Anastazja.-Panie ty masz komputer w swoim mózgu czy jak?
Horus parsknął śmiechem prawie spadając z krzesła. Thot natomiast zmarszczył brwi.
-"O kurwa chyba go uraziłam."-pomyślała fioletowowłosa, przeklinając swój długi język.-"Dobra na trzy spierdalam stąd zanim zdąży mnie złapać."
Thot wykonał pierwszy krok w stronę Anastazji.
Raz..... Dziewczyna powoli skierowała swoją lewą stopę do tyłu.
Bóg pisma ze zmarszczonymi brwiami wykonał kolejny krok.
Dwa...... Anastazja zmusiła swoją prawdą stopę aby wykonała ten sam ruch.
Thot zatrzymał się zaplatając ramiona na piersiach.

Córka Anubisa Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz