Thot zatrzymał się zaplatając ramiona na piersiach. Serce Anastazji w tym samym momencie przyśpieszyło ze zdwojoną siłą.
Bóg o głowie ibisa spojrzał na nią po czym przemówił:
-Wyjaśnij mi czym jest komputer?
Młoda egiptolog zatrzymała się w pół kroku wykonywania manewru cofania.
-Pardon?-rzekła francuskie przeprosiny zanim zdążyła się powstrzymać.
Thot westchnął głęboko i podparł się lewą ręką o biodro, a prawą ręką potarł swój dziób w zamyśleniu.
-Czym jest komputer?-powtórzył swoje pytanie bóg mądrości.-Gdzieś już te słowo słyszałem lecz nikt nie chciał mi wyjaśnić czym jest ten cały komputer.
Anastazja zamarła w szoku nie wierząc własnym uszom. Czy właśnie najmądrzejszy z bogów starożytnego Egiptu oczekiwał wyjaśnień dotyczących czegoś tak prostego i oczywistego jak komputer? Nie wiedząc co powiedzieć, fioletowowłosa powędrowała wzrokiem po osobach obecnych w pomieszczeniu. Horus śmiał się tak bardzo że prawie spadł z pozłacanego krzesła, Sechmet wyglądała na zniesmaczoną, posyłając bogowi nieba ostre spojrzenie w którym błyskały gromy. Hathor z gracją wstała z krzesła i podeszła do Thota, uwodzicielsko kołysząc biodrami przy każdym stawianym kroku.
-Wystarczy Thotcie.-przemówiła jedwabistym głosem bogini miłości, kładąc swoją drobną dłoń na ramieniu boga pisma.-Wystraszyłeś to biedne dziecko.
Zanim młoda egiptolog mogła coś odpowiedzieć poczuła dotyk na swoim ramieniu. Brązowooka powoli odwróciła się, a jej oczom ukazała się przepiękna kobieta o długich czarnych włosach, ubrana w czerwoną suknie którą podtrzymywał złoty pas a na jej szyi błyszczał złoty napierśnik z kamieniami z lapis lazuri. Na jej głowie osadzone były rogi pomiędzy którymi widniał dysk słoneczny. Na jej plecach niczym piękny płaszcz układały się zapierające dech w piersi skrzydła. Bogini Izyda, żona Ozyrysa, patronka natury, płodności, małżeństwa i macierzyństwa.
-Blado wyglądasz moje dziecko.-przemówiła Izyda, kładąc dłoń na policzku Anastazji.-Jadłaś coś dzisiejszego dnia?
Dziewczyna spojrzała bogini prosto w oczy i wiedząc że nie lepiej nie okłamywać bogini matki, powiedziała zgodnie z prawdą.
-Rano zjadłam lekkie śniadanie i w drodze do świątyni szybką przekąskę z targu.
Izyda pokiwała głową i klasnęła w dłonie. Na stole w mgnieniu oka pojawiły się dania w złotych misach i półmisach. Daktyle w miodzie błyszczały w świetle pochodni prosząc się o skonsumowanie, pieczona gęś o złotej skórce drażniła nozdrza soczystym aromatem, piwo w złotym dzbanie tylko czekało na rozlanie do czarek, świeżo pieczony chleb o rumianej skórce oraz kilka rodzajów sosów. Na ten widok młodej egiptolog zaburczało w brzuchu.
-Śmiało posil się.-powiedziała bogini magii, prowadząc dziewczynę do stołu.
-A Amir?-zapytała Anastazja spoglądając na swojego przyjaciela.
-Ty również Lwie.-zachęciła Izyda, zielonookiego który zawahał się przez moment.-Lwie usiądź do stołu na pewno również jesteś głodny.
-Dziękuję pani.-podziękował Amir kłaniając się głęboko i wraz z Anastazją zasiadł do stołu która również wyraziła słowa wdzięczności. Czarnowłosa bogini po raz kolejny klasnęła w ręce a sługi na kształt figurek usztebi nałożyły jedzenia na talerze. Izyda uśmiechnęła się kiedy fioletowowłosa i medżai zaczęli jeść z apetytem. Dania rozpływały w ustach śmiertelników, zostawiając po sobie przyjemny posmak na podniebieniu i języku. Piwo nie było tak cierpkie jak w podaniach historycznych, lecz pozostawało po sobie rześkie uczucie. Podczas gdy Anastazja i Amir raczyli się strawą, do Thota podleciał sokół połyskujący złotą poświatą, wyglądając jakby cały był z materii która sprawiała że był przezroczysty. Sokół trzymał w dziobie zwinięty w rulonik papirus. Bóg pisma ostrożnie wyjął liścik z dzioba posłańca i rozwinął go, zaczynając czytać, kiwając głową podczas odczytywania zapisanych na nim hieroglifów. Po zakończonej czynności wydał z siebie zmęczone westchnięcie.
-Muszę iść.-oznajmił bóg o głowie ibisa, wstając z krzesła, które zajmował po lewej stronie Amira. -Ozyrys i Anubis potrzebują mojej rady.
-Dobrze Thotcie.-powiedziała Izyda,dając znak aby słudzy nałożyli jeszcze jedzenia na talerze gości.-Twoja mądrość pomoże im podjąć najlepszą decyzję w sporze który trapi mojego męża oraz mojego siostrzeńca.
Thot pokiwał głową wymieniając kilka uprzejmości po czym zniknął w białym świetle. Anastazja w tym czasie szybko przeanalizowała wszystko czego nauczyła się o mitologii egipskiej. Według podań Ozyrys, Neftyda, Izyda oraz Seth byli rodzeństwem zrodzonym z boga Geba i bogini Nut. Z małżeństwa Ozyrysa i Izydy powstał bóg Horus, natomiast Ozyrys i Neftyda dali życie Anubisowi."Chwila moment."-pomyślała Anastazja, a widelec którym się posługiwała zamarł w połowie drogi do ust.-"Skoro cała trójka jest rodzeństwem...O kurwa."
-Wszystko w porządku, moje szakalątko?-zwróciła się Neftyda w stronę dziewczyny, przyglądając jej się z niepokojem.
Młoda kobieta pokiwała głową potwierdzająco po czym wzięła kęs mięsa zamoczonego w ciemnym sosie, rozkoszując się smakiem i uśmiechając się w do bacznie obserwującego ją Amira. Horus w tym czasie odstawił puchar z napojem który pił i uśmiechając się przemówił:
-Wygląda na to że moja mała bratanica właśnie stała sobie sprawę ze swojego drzewa genealogicznego.
Anastazja poczuła jak krew odpływa jej z twarzy, czując się nieswojo pod czujnym okiem boga niebios, zastanawiając się skąd on wie o czym myślała. Lecz zanim mogła coś powiedzieć w komnacie pojawiło się światło wielkości kropki, które z każdą chwilą powiększała się a jego blask stawał się coraz jaśniejszy. Tak szybko jak rozbłysk pojawił się z taką samą prędkością zgasł, a na jego miejscu stało trzech bogów: Ozyrys którego dłonie zaciskały się na jego atrybutach tak mocno że jeszcze chwila a złoty bicz i laska złamały by się w pół, Anubis wykrzywiał swój szakali pysk w grymasie wyrażającym czystą furię natomiast Thot wykonywał jakieś obliczenia mrucząc do siebie. Trójka bogów podeszła do stołu i usiadła na wolnych krzesłach, podczas gdy obecni wpatrywali się w nich w napięciu.
-Powiedz wszystkim bogom żeby stawili się w sali obrad najszybciej jak tylko możliwe.-przemówił Ozyrys, podczas gdy figurki sług nalały mu wina do czarki. W błysku światła pojawił się duży papirus który podzielił się na kilka mniejszych kawałków, które rozpierzchły się na wszystkie strony świata.
-Cóż się stało mężu?-zwróciła się do Ozyrysa, Izyda.
Władca świata podziemnego upił duży łyk z czarki a jego oczy spojrzały na swoją małżonkę z czułością.
-Set nie chciał ustąpić w swoich słowach dotyczących gry.-powiedział Ozyrys, a jego zielona dłoń zacisnęła się na czarze.-Więc musieliśmy przystać na jego propozycję.
-Gra zmieniła się w zakład.-dodał Anubis, warcząc, a jego dłonie znajdujące się na blacie stołu zacisnęły się w pięść. Anastazja widząc boga cmentarzy w takim stanie, wstała ze swojego krzesła i powoli podeszła do niego, kładąc swoją mniejszą dłoń na większej czarnoskórej dłoni swojego boskiego rodzica. Dziewczyna poczuła jak Anubis rozluźnia uścisk swojej dłoni, delikatnie obejmując palcami dłoń swojej śmiertelnej córki.
CZYTASZ
Córka Anubisa
PertualanganAnastazja ukończywszy Uniwersytet Jagielloński na kierunku Egiptologii, dostaje ofertę pracy w muzeum w Kairze. Lecz nie wie że jej przygody dopiero się zaczynają.