Sytuacja z Ominisem w bibliotece wyprowadziła Idalinę z równowagi, że dla spokoju zaszyła się w Pokoju Życzeń, gdzie wraz ze Smykiem doglądała hipogryfów w wiwarium na piętrze. Wzniosłoskrzydła od kilku dni zachowywała się nietypowo, a z opowieści Poppy zawsze była pogodna (choć ostrożna), lubiła brykać i cieszyć się wolnością, a teraz...? Wciąż przesiadywała w swoim gnieździe między drzewami nieopodal rzeki i wodospadu. Prychała na biedne kuguchary, chcące chociaż trochę się zbliżyć. Idalina podejrzewała, że hipogryf mógł się pochorować, pozostałe hipogryfy zachowywały się normalnie, latając wysoko ponad koronami wiecznie zielonych drzew.
Może powinna przygotować dla niej paszę z leczniczymi ziołami, którymi ostatnio profesor Howin była zachwycona? Zarówno profesor Howin jak i profesor Garlick widziały w Puchonce potencjał, jeśli chodziło o rośliny i ich wykorzystanie. I tu nie chodziło, że szła w przemysł rodzinny, zajmującego się ziołami, głównie do eliksirów. Idalina chciała obrać własną drogę i te dwie nauczycielki pokładały w niej nadzieje. Smyk stał obok dziewczyny, jedząc swoje ulubione borówki, kiedy ona bujała się na piętach, przygryzając wargę. Wzniosłoskrzydła reagowała agresywnie na wszystkie inne stworzenia w wiwarium, poza innym hipogryfem, Caligo. Puchonka zmrużyła oczy, a potem pisnęła podekscytowana, strasząc przy tym niczego świadomego skrzata.
— Wzniosłoskrzydła jest ciężarna! — stwierdziła. — O jejku! Kochana, to niesamowite! — zwróciła się do hipogryfa, a ta zaskrzeczała zadowolona. — Powinnam o tym powiedzieć...
No właśnie... Poppy. Sweeting z pewnością zauważyła, że od wczoraj Ida usilnie jej unika. Powinny sobie wszystko wyjaśnić. Z tego wszystkiego straciła wyczucie czasu. Zebrała swoje rzeczy i wybiegła z Pokoju Życzeń, całkowicie zapominając, że była umówiona z Garrethem na warzenie eliksiru dla profesora Sharpa. Cholera, spóźniła się i to niemal godzinę! Chłopak z pewnością pomyślał, że go wystawiła... A ona tylko zapomniała. To też jej nie tłumaczyło. Miała nadzieję, że Weasley wciąż na nią czekał.
Nie wiedziała, że ich sekretne miejsce warzenia, którym była damska łazienka w lochach. Z niewiadomych przyczyn, mało kto do niej zaglądał. Dziewczyny czasem szeptały między sobą, że w tej łazience straszy coś gorszego niż duchy, bo słyszały dziwne dźwięki, nie przypominające nic im znajomego.
*
*
/*
Garreth rozłożył swoje stanowisko do pracy w damskiej łazience w lochach. Znane były mu plotki o tym miejscu, jakoby coś tu miało straszyć, ale od pewnego czasu pracował tu po kilka godzin z Idaliną i nigdy nie napotkali czegoś niepokojącego. Chłopak przygotował wszystko do uwarzenia eliksiru przywracającego mowę. Cała łazienka pachniała od gałązek mięty i wody miodowej. Najpierw zaczął podgrzewać bazową mieszankę składników, czekając aż ta przybierze kolor krwistej czerwieni. Czekając, aż ida się zjawi, odczekał aż czerwień eliksiru zmieni się na jaskrawy zielony. Nie chciał odbierać Puchonce całej zabawy z warzenia eliksiru dla profesora Sharpa, więc wstrzymał się z dodaniem pierwszego składnika, którym była właśnie woda miodowa.
Ale minęło dwadzieścia minut, a Puchonka się nie zjawiała, co nieco zaskoczyło Garretha. Zwykle była punktualna, a nawet zjawiała się wcześniej, by upewnić się, że żadna uczennica nie zebrała się na odwagę i weszła do łazienki. Dwadzieścia minut spóźnienia zmieniło się w końcu w czterdzieści minut. Weasley zdążył dodać wodę miodową, podgrzać eliksir i użyć gałązek mięty. Wystawiła go? Niemożliwe. A może gdzieś po drodze zasłabła? Dośc szybko opuściła skrzydło szpitalne, a przecież był ten cały wypadek...
CZYTASZ
Mimo woli | Ominis Gaunt
FanfictionOminis Gaunt staje przed obowiązkiem wobec znienawidzonej rodziny. Kiedy tylko ukończy naukę w Hogwarcie będzie musiał poślubić narzeczoną wybraną przez rodzinę. Dopóki nie poznał jej na rodzinnej kolacji wigilijnej, nie zwracał uwagi na Idalinę Nor...