Crucio!
To słowo odbijało się całą noc w głowie Ominisa. Ból nie pozwalał mu w ogóle zaznać snu. Gdy tylko udawało mu się pogrążyć w upragnionym śnie, wyrywało go echo krzyków ojca, ból spowodowany klątwą Cruciatusa. Gauntowie mieli prostu sposób dyscyplinowania swoich dzieci — ból był najlepszą formą dyscypliny, a już szczególnie zadany ten czarnoksięzkimi klątwami. Ominis przetaczał się z boku na bok, wbijając palce w skórę głowy, pragnąc rwać sobie włosy. Nie mógł zacząć krzyczeć, dając satysfakcję, że znowu go zniszczyli.
Ojciec karał go ponad dwie godziny, powtarzając mu, jak wielkim był rozczarowaniem, jakim błędem. Ominis przywykł to tych słów, do bólu klątwy, ale wspomnienia nie oddawały dokładnego cierpienia. Kiedy klątwa go ugodziła tego dnia po raz pierwszy, czuł, jakby wszelkie blizny zdobiące jego ciało rozpaliły się na nowo ze zdwojoną siłą.
— Nie zrujnujesz moich planów, durniu! — wrzasnął wtedy ojciec, stojąc tuż nad nim, kiedy on wił się w agonii u jego stóp. — Zbyt długo planowałem to! Sposób na zapewnienie naszej rodzinie stanowiska na zawsze! Poślubisz tę wiedźmę, zrobisz jej dzieciaka, rodzina Norden będzie w naszym szachu!
Ominis nie pisnął ani słowa, pozwalając pojedynczym westchnnięciom opuścić jego usta, kiedy ból rozryzwał go od środka, niszcząc, składając z powrotem w całość, by potem rozbić jeszcze bardziej i mocniej. Po całym przedstawieniu wrócił do pokoju niemal na kolanach, z cichą pomocą skrzata domowego. Na szczęście Marvolo i Morfin nie widzieli go w tym stanie, bo nie zawahaliby się wbić kolejną szpilę w jego słabe ciało. Był pewien, że nie zaśnie, sięgnął po coś ukrytego pod poduszką, co nosił zawsze i wszędzie ze sobą, niczym swój talizman. Usiadł na skraju łóżka, palcami przesuwając po magicznie napisanych literach zaczarowanej walentynki. Po co w ogóle nosił ten skrawek papieru? Nie był sentymentalistą, ale nie potrafił wyrzucić walentynki. Już dawno wiedział, że nie wysłała jej Fiona. Tamta dziewczyna zapewne też pochodziła z jakiejś znanej rodziny i tak jak on chciała zapomnieć o tym tej jednej nocy.
,,Szaraczki''.
,,Zaczarowana walentynka do Ciebie wysłana od wielbicielki, co jest w Tobie zakochana! Nieśmiała dziewczyna o Tobie marzy skrycie, ale nie wyzna Ci tego należycie. Zachowaj więc walentynkę jako dowód jej miłości, bo ona nie robi Ci nic po złości! Sama uczuć jest niepewna, choć ta wiadomość z głębi serca odczytana. Czekaj cierpliwie, a kto wie? Może niedługo przyzna Ci się sama, jak jest Tobie szczerze oddana".
Podpisano Zaczarowana Walentynka.
Ominis znał treść tej wiadomości na pamięć. Z początku nie zrobiło na nim to żadnego wrażenia, myślał, że Sebastian się z niego naigruje. Potem przez myśl przeszło mu, że to Fiona. Kojarzył tę atrakcję z balu i poczytał trochę o tym, rozumiejąc, że ktoś mu nieznany naprawdę wysłał mu z głębi serca kartkę walentynkową. Zapragnął, aby okazało się, że była to ta nieznajoma. Krótka chwila z nią sprawiła, że na moment zapomniał o Fionie, o której marzył ostatnie lata. W trudniejszych chwilach, ale też i w tych dobrych, ciągle sięgał po walentynkę, odczytywał ją i z powrotem chował do kieszeni szaty szkolnej, by późnym wieczorem skryć ją pod poduszką. Stało się to jego trochę wstydliwym sekretem...
,,Może niedługo przyzna Ci się sama, jak jest Tobie szczerze oddana".
Trochę na to liczył, ale z każdym dniem rosły jego wyrzuty sumienia, że był tak niefair w stosunku do ukochanej. Kiedy cały ból opuści jego ciało, bo na duszę było już za późno, wróci do Hogwartu, wyzna jej wszystkie swoje winy. I przeprosi, zwłaszcza za zdawkowe pożegnanie przed wyjazdem do rodzinnego domu oraz opuszczenie randki.
CZYTASZ
Mimo woli | Ominis Gaunt
FanfictionOminis Gaunt staje przed obowiązkiem wobec znienawidzonej rodziny. Kiedy tylko ukończy naukę w Hogwarcie będzie musiał poślubić narzeczoną wybraną przez rodzinę. Dopóki nie poznał jej na rodzinnej kolacji wigilijnej, nie zwracał uwagi na Idalinę Nor...