Prolog

25.5K 531 40
                                    

Jedzenie w szkolnej stołówce, przypominało czasami inne organizmy. Nigdy nie wiedziałeś, co tutaj znajdziesz. Taka kinder niespodzianka.

Allesia, już od dobrych piętnastu minut marudziła nad jedzeniem imitującym sałatkę. Parę listków sałaty i plastry pomidora z ogórkiem, poukładane na krzyż. Wszyscy rodzice wpłacali fortunę na tę szkołę a ona nie potrafiła zapewnić nawet dobrego jedzenia. Często dochodziło do tego, że uczniowie w domu przygotowywali swój lunch.

Moja przyjaciółka z grymasem na twarzy rzuciła widelec na brązową tackę, jej długie kasztanowe włosy, zatrzęsły się przy tym. Allesia nie mogła narzekać na brak zainteresowania, wielokrotnie znajdywała w swojej szafce karteczki z wyznaniem miłośći. Dziewczyna jednak na nikogo nie zwracała szczególnej uwagi, chyba, że mówiliśmy o Justin'ie Cormanie.

Allesia była zadużona w nim od podstwówki, podkreślę, że jesteśmy w liceum. Według mnie chłopak był... przeciętny?

Nawet jeśli był w jakimś stopniu przytojny, to odrzucał mnie swoim zachowaniem. Justin był znany z swoich jednonocnych przygód i ostrych imprez, jego rodzice byli parą bogatych lekarzy i często zdarzało im się wyjeżdżać. Chłopak nie miał wtedy skrupółów, by urządzić imprezę.

Allesie podniecał dodatkowo fakt, że chłopak był starszy, jedynie o rok, ale to zawsze coś.

—Idziemy stąd.— jękneła odchylając głowę do tyłu.— Nie zjem tego paskudztwa.

Podniosłam się tuż za nią i zarzuciłam na ramię swoją torbę, była to torebka, którą dostałam w prezencie od wujka Collin'a, gdy odwiedzał Australię. Często podróżował, co wiązało się z masą pamiątek, mama zawsze gnębiła wuja za kupowanie masy kurzących się bibelotów.

Razem z szatynką wyszłyśmy z stołówki, całe szczęście, że miałyśmy teraz razem biologię. Nie chciałam siedzieć z kimś obcym, dodatkowo nie na każdej lekcji, miałam obok siebie swojego znajomego.
Główny korytarz zawalony był jak zawsze masą uczniów, w Heidrem High School, uczyli się w większość uczniowie miejący bogatszych rodziców. Zazwyczaj byli to prawnicy, dyplomaci czy lekarze.
Niekrórzy z obecnych uczniów, uczyli się tutaj z stypendium, które wcale nie łatwo było zdobyć.

—Twoja mama dzisiaj po ciebie przyjeżdża?— z latargu wyrwał mnie głos przyjaciółki.

—Chyba tak.— odpowiedziałam i zaczełam kręcić bransoletką, wisząca na moim nadgarstku.

—Mogę zabrać się z wami?

—Mama raczej nie będzie miała problemu.— oznajmiłam jej z uśmiechem, Allesia była moją najlepszą przyjaciółką, od pierwszej klasy szkoły podstawowej, zawsze trzymałyśmy się razem. Moja mama bardzo lubiła ją, nawet mój ojciec pajął do niej jaką kolwiek sympatią.

—Kleszcz się zbliża.— szepnęła do mnie, po czym wybuchła salwą śmiechu.

Miała rację, Ares potocznie zwany kleszczem, zmierzał w naszą stronę. Mój młodszy brat wyglądał na dość wzburzonego i...przestraszonego. Nie zrozumcie mnie źle, ale Ares rzadko się czegoś bał, zazwyczaj mu tego zazdrościłam.

Ten piętnastolatek miał talent do pakowania się w kłopoty, nie raz go z nich musiałam wyciągać. Nasz tata tolerował małe wybryki, ale stawał się być kąsekwentny. Dlatego zazwyczaj mama, ratowała nam dupę w tajemnicy przed tatą, prawie nigdy się nie domyślał. Gdy jednak to robił, miękł pod urokiem swojej żony. Choć liczył już sobię pięćdziesiąt cztery lata, dalej nie potrafił oprzeć się naszej matce a, gdy na nią patrzył, w jego oczach wręcz błyszczała miłość.

—Minnie!— wrzasnął od razu Ares, skrzywiłam się, bo parę osób zwróciło na nas uwagę. Może nie byliśmy zbytnio lubiani, na pewno byliśmy jednak popularni i wyróżniający się. Gdy chłopak stanął przy mnie, zadarłam głowe do góry, by móc spojrzeć w jego oczy. Ares odziedziczył wygląd po tacie i choć byłam prawie dwa lata starsza, to ten półgłówek już był ode mnie sporo wyższy.— Mamy problem.

—Ale my mamy problem, czy ty masz problem?— zmarszczyłam brwi i parsknełam cicho, mój brat czasami wyolbrzymiał sytuację i mnie w nią wplątywał.

Ps: to nigdy nie kończyło się dobrze.

—Czy jeśli powiem ci, że i ojciec, i matka jadą do szkoły. To tylko mój problem?!— zaczął aktorsko gestykulować a jego szczęka napieła się.

—Dobra.— westchnęłam.— Mamy, kurwa problem.

Nasi rodzice przyjeżdżający wspólnie do szkoły, zawsze wywoływali atrakcje. Nasza matka była stosunkowo młoda i musiałam znosić głupie uśmieszki napalonych chłopczyków, z ojcem sytuacja miała się jednak trochę inaczej. Gdzie tylko się pojawiał, emanowała od niego władczość. Nawet ludzie, którzy na codzień śmiali się z nas i szydzili z naszego ojca, spuszczali głowy, gdy przechodził korytarzem.

O ile nasza rodzicielka cześciej pojawiała się w murach szkoły, to nasz ukochany tato, starał omijać się to miejsce szerokim łukiem.

Moje życie było pojebane, a to był dopiero początek.

Stałaś Się Wszystkim 16+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz