Minnie
Tristan podrzucił mnie pod dom około wpół do dziesiątej. Pożegnaliśmy się krótko a ja ruszyłam w stronę domu, miałam nadzieję, że nikogo nie spotkam.
Nie sądziłam, że przekraczając próg domu, natknę się na taką scenerię. Z salonu dochodziły ciche śmiechy i już, chwilę potem mogłam się przekonać, kto je wydawał.
Na kanapie w salonie, moja matka okrakiem siedziała na ojcu a on całował ją w szyję. Moi rodzice miewali oczywiście bardzo urocze momenty, ale niektórych na prawdę, nie chciałam widzieć. Mama chichotała i piszczała, gdy tata składał pocałunki na jej twarzy, i szyi, otrząsnęła się dopiero wtedy, gdy mnie zobaczyła.
Wstała z kolan swojego męża, jak oparzona. Jej policzki płonęły purpurą a oczy miała rozszerzone, mimo tego, uśmiechnęła się do mnie matczynie.
—Już jesteś Koch..— zaczeła, ale urwała w pół zdania.— William!— syknęła w stronę taty, który znów pociągnął ją na swoje kolana.
Parsknełam cicho.
—Jak się bawiłaś?— spytała moja rodzicielka, podczas, gdy ja ściągałam swoje ciemne trampki.
—Bardzo dobrze, po meczu poszliśmy do wesołego miasteczka.— pominęłam oczywiście fakt, że byłam w nim sama z Tristan'em.— Pójdę się już położyć, jestem padnięta.
—Dobr...Will!— na odchodne usłyszałam kolejny karcący krzyk matki, który skierowała do mojego ojca.
***
Na naszym dzisiejszym spotkaniu było inaczej, Tristan nie był wredny a ja nie miałam na co mu odpyskować. Było na prawdę miło i świetnie spędziłam czas, nie wiedziałam, czy to zasługa miejsca czy chłopaka. Na pewno obu tych aspektów, bo kochałam wesołe miasteczko i...polubiłam Tristan'a.
Kurwa. Polubiłam Tristan'a.
Ja. Polubiłam. Tristan'a!
Te krótkie myśli nie chciały dać mi w nocy spokoju. Nie pomagała mi też świadomość, że chłopak nawet nie poprosił o zwrot swojej bluzy, która wisiała teraz na moim krześle.
Nie lubiłam żyć w niewiedzy, czasami był to mój minus a czasem plus. Od maleńkości, musiałam wszystko wiedzieć. Gdy czytałam jakąś książkę i pojawiło się w niej nieznane dla mnie słowo, musiałam sprawdzić co ono oznacza, i jak brzmi w każdym języku świata. Lubiłam przeglądać różne ciekawe strony z ciekawostkami o calutkim świecie, było, to dla mnie odskocznią, tak jak książki.
Tylko, że nawet najlepsza literatura, nie potrafiła mnie dzisiaj odciągnąć od myśli o chłopaku z tatuażami. Nie wiem co takiego zrobił, że nie mógł wyjść z moich myśli, jebany Tristan.
Z samego rana zwlekłam się z łóżka niczym zombie, bolała mnie głowa od ciągłych rozmyślań i po części nauki. Przywykłam już do tego, że moi kuzyni, jak i brat, nazywali mnie nerdem.
Zazwyczaj nie jadałam też śniadań, okazywały się stratą cennego czasu a poza tym, rano nigdy nie miałam na nie chęci. Wyjątek stanowiła sobota, rodzice parę lat temu ustalili, że w sobotę wszyscy razem jemy śniadanie.
Więc jak co weekend, dalej ubrana w piżamę, ruszyłam na dolne piętro. Po drodze minęłam półprzytomnego Ares'a, który miał na sobie spodenki od piżam i przetarty t-shirt. Chłopak nawet nie zwrócił na mnie uwagi a szybkim "Hej" obdarzył mnie dopiero wtedy, gdy usiedliśmy przy stole.
Rodzice już na nas czekali, przez to, że tata rano wybierał się na siłownię, był już ubrany w swoje codzienne ciuchy. Mama, jak to nasza mama, siedziała również w piżamie. Z tego co pamiętałam, dostała ją ode mnie na święta. Miała ona długie rękawy i nogawki, była z marki Victoria secret.
—Dzień dobry.— mruknełam nalewając sobie soku porzeczkowego.
—Cześć, myszko.— usłyszałam z ust taty.
Wszyscy zajęliśmy się za nakładanie śniadania na talerze, mój brat był rosnącym nastolatkiem, więc mógł zjeść nawet i ciężarówkę a dalej był głodny. Ciekawe czy Tristan też...
STOP!
Nałożyłam na swój talerz mniejszą porcję jajecznicy i bajgla z warzywami, wszystko popijałam na przemian herbatą, i sokiem.
—Mogę iść dzisiaj na plażę z chłopakami?— wypalił Ares wgryzając się w francuskiego rogalika, zapełnionego dżemem.
—A ty przypadkiem nie masz sprawdzianu w poniedziałek?— przypomniała mu sceptycznie mama, sama upijając łyk kawy z mlekiem i czekoladą. Ares zmarszczył brwi i wyglądało na to, że nie miał o tym pojęcia.— Biologia?
—Hm?
—Komórki, krew i badania?— mama wbiła w niego spojrzenie.
—A, rzeczywiście.— mruknął chłopak i odgonił swoje włosy w tył, gdy zaczęły wchodzić mu do oczu.
—Minnie powinna zapleść ci warkocze.— kobieta westchnęła czochrając syna po głowie.
—Pouczę się dzisiaj, obiecuję.— puścił uwagę mamy mimo uszu.— To mogę iść?
—Ares..— zaczeła, ale przerwał jej dzwoniący telefon taty.
Wszyscy wbiliśmy wzrok w urządzenie, tata odłożył swój widelec i chwycił za telefon. Zanim jednak go odebrał, przeprosił nas i wyszedł z jadalni. Ojciec zawsze, tak robił, tłumacząc, że nie chcę wplątywać nas w interesy i obarczać swoimi problemami.
Wrócił dopiero chwilę potem.
—Muszę jechać.— westchnął zrezygnowany, widząc smutny wyraz twarzy mamy. Podszedł do niej i złożył długi pocałunek na jej głowie.— Przepraszam, kochanie.
—Co się stało?— zapytała a tata uchylił się do jej ucha, z ich szeptów mogłam usłyszeć jedynie kluczowe słowa.
"Klub" i "Policja" Mama momentalnie wtuliła się w tors swojego męża i złożyła krótki pocałunek na jego ustach.— Wróć bezpiecznie.Widząc ich czułość, momentalnie pomyślałam o Tristan'ie.
CZYTASZ
Stałaś Się Wszystkim 16+
Jugendliteratur[Okładkę wykonała @Stokrotka_222_11] Minnie jako córka mężczyzny, siejącego postrach nad miastem. Nigdy nie miała łatwo. 17-latka nie była już małym dzieckiem, choć dalej była oczkiem w głowie swoich rodziców i wujostwa. Nazwisko, Anderson dawało je...