Ten rozdział dedykuję moim Przyjaciółkom: Natalii, Dominice, Paulinie, Marlenie i Dominice. Dziękuję, że jesteście ❤️ Wy wiecie ❤️
Stella
Płakałam długie godziny. Lilly nie opuszczała mnie na krok, podczas kiedy Matt i jego banda wyszli, rzucając głośne przekleństwa i niemal rozwalając drzwi apartamentu. To nie był żaden z nich...
– Stello, musisz coś zjeść – nalegała Lilly.
– Nie chcę – wychrypiałam. – Dajcie mi spokój.
– Nie je odkąd wróciła ze szpitala i jej mama pojechała do domu – wtrąciła Tessa. – Jej chociaż słuchała – burknęła i usiadła obok Lilly, która gładziła mnie po drżących plecach.
Pragnęłam, żeby pozwoliły mi umrzeć. Nie zostałam całkowicie złamana przed rokiem, lecz teraz moja dusza była w pyle. Obróciłam się w proch.
– To żaden z nich – szeptała Lilly. – Słyszysz? Nie oni cię skrzywdzili, nie zrobił tego Matt. On cię kocha, rozumiesz? Pomszczą cię, Stello.
Z trudem docierały do mnie jej słowa. Nie wiedziałam, w co powinnam wierzyć. Czy mogłam ufać jeszcze komukolwiek? Nie. Strach, który teraz władał mną całą, nie pozwalał mi na zaufanie. Przerażenie, które uderzyło we mnie ze zdwojoną siłą, popychało mnie w otchłań, nakłaniało do zniszczenia samej siebie.
Moja przyjaciółka opuściła moją sypialnię bez słowa. Mimo wszystko byłam wdzięczna Lilly, że została. Tessa zdawała się być wobec mnie obojętna, i choć nie chciałam, by ktokolwiek litował się nade mną, potrzebowałam choć odrobiny ciepła. Czegokolwiek, co pomogłoby mi chociaż oddychać.
– Weź to – powiedziała cicho rudowłosa dziewczyna i podała mi jakieś tabletki. – Milan mówił, że są bezpieczne. Będziesz mogła spokojnie zasnąć.
Z trudem podniosłam się do siadu i zamrugałam energicznie, próbując wyostrzyć sobie obraz. Z lekkim wahaniem zażyłam leki i popiłam wodą, którą mi podała. Usłyszałam trzaśnięcie drzwiami i wzdrygnęłam się.
– Pięknie! Potrzebne mi, żebym gościła obcych ludzi! – usłyszałam wrzask Tessy, a zaraz potem wparowała do mojej sypialni ze wściekłą miną. – Kto to jest?! – krzyknęła do Lilly.
– Przestań wrzeszczeć – zawarczała. – To narzeczone naszych chłopaków.
– Ale co one robią w moim domu?!
– Tessa – sapnęłam słabo.
– Kim ty, kurwa, jesteś, że wciąż wokół ciebie kręcą się te snoby?! I jeszcze nie pytając mnie o zdanie, sprowadzają tu swoje puste lalki! Jesteś taka sama jak one! Odbiło ci, zachowujesz się jak pierdolona księżniczka! Nie jesteś, kurwa, pępkiem świata, więc przestań się nad sobą użalać! Przez ciebie tracimy zlecenia, bo każdy chce głupie pokazy zamiast moich drinków! Jesteś beznadziejna! – wykrzyczała wściekle i wyszła.
Patrzylam w osłupieniu na drzwi, które za sobą zatrzasnęła i nawet nie zauważyłam, kiedy zaczęłam drżeć, a z moich oczu trysnęły łzy. Szloch wydarł się z mojego gardła, co przypłaciłam bólem brzucha, który wciąż jeszcze nie zagoił się po operacji.
– Cii... – Lilly objęła mnie delikatnie i gładziła moje ramiona i plecy. – Najwyraźniej nie jest ciebie warta. Nie płacz, kochanie. Wszystko będzie dobrze. Nie zostawimy cię, słyszysz?
– Ona ma rację – zaszlochałam. – Jestem beznadziejna.
– Nie waż się tak myśleć. Ona kłamie. Zazdrości, że ktoś poświęca ci uwagę i cię kocha – mówiła. – Jesteś skrzywdzona i to oczywiste, że potrzebujesz opieki. Ona tego nie zrozumie.
Przez mój płacz przebiło się ciche pukanie do drzwi, a po chwili się otworzyły i zobaczyłam jakieś cztery dziewczyny. Każda była inna, ale łączyło je jedno – były piękne. Zjawiskowe.
– Wszystko w porządku? Ta wściekła dziewczyna wyszła i chciałyśmy się upewnić, czy czegoś wam nie potrzeba – powiedziała jedna i spojrzała na mnie ciepło.
– Zamówiłyśmy chińskie jedzenie, bo Matt kiedyś wspominał, że lubisz – wtrąciła druga.
– Jeśli chcesz, to zrobię gorącą czekoladę – dodała kolejna.
– Tak w ogóle, to... Mogłybyśmy posiedzieć razem – odezwała się ostatnia, a Lilly odsunęła się ode mnie i stanęła obok nich.
– To Abi, moja pieprznięta przyjaciółka i dziewczyna Derylla – przedstawiła jedną z nich. – A to Sylvia, narzeczona Milana – Wskazała na prześliczną czarnulkę. – To Charlotte, dziewczyna Trevora, naszej jedynej czekoladki. – Uśmiechnęła się szeroko i puściła oko do dziewczyny. – I Isabella, ukochana Mitchella – dokończyła.
Patrzyłam na całkowicie obce mi kobiety i po prostu czułam ciepło. Nie wiedziałam, co powiedzieć, jak się zachować. Nie znałam ich, ale to jaką aurę wokół siebie roztaczały sprawiało, że pojawiło się we mnie zaufanie.
– Ja... Ja chyba... Chyba mogłabym coś zjeść – wydukałam. – Ale nie mogę jeść pikantnych potraw – dodałam niemrawo.
– Wiemy, jesteś po operacji. Zamówiłyśmy łagodnego kurczaka – powiedziała, chyba Sylvia.
– Plan był taki, żebyśmy ci nie przeszkadzały, ale skoro twoja przyjaciółka okazała się nią nie być, to może zadowoli cię nasze towarzystwo. W końcu wszystkie należymy do jednej rodziny, prawda dziewczyny? – wygłosiła Charlotte i uśmiechnęła się słodko.
– Prawda. Jedna banda – potwierdziły chórem, a ja znów zaczęłam płakać.
Niespodziewanie wszystkie rozsiadły się wokół mnie i zaczęły przytulać. Uspokajać, szeptać tyle miłych rzeczy, że nie byłam pewna, czy usłyszałam taką ich ilość przez całe życie.
– Odsuńcie się, bo robi się duszno – parsknęła Abi. – Chodź, nasza nowa siostro, przeniesiemy się do salonu.
– Nie wiem czy to dobry pomysł... Tessa się wścieknie, że...
– Tessa? Jest tutaj? – Rozejrzała się ostentacyjnie. – Chyba się ulotniła ze strachu przed odpowiedzialnością za osobę, którą powinna kochać – dodała z naciskiem.
Nie opierałam się dłużej. Powoli, z pomocą dwóch dziewczyn wstałam z łóżka i pozwoliłam zaprowadzić się do salonu. Dziewczyny przyniosły poduszki, kołdry i koce, i pomogły mi położyć się wygodnie. One z kolei rozsiadły się w różnych miejscach.
Przygotowały czekoladę, mnóstwo przekąsek i nałożyły zamówione jedzenie na talerze. Były piękne, inteligentne i niewiarygodnie dobre. Tak po prostu były dobrymi ludźmi.
***
Nie wiedziałam, kiedy pogrążyłam się we śnie. Kiedy się zbudziłam, wciąż otaczały mnie dziewczyny. Lilly leżała przytulona do mnie. Poruszyłam się nieznacznie, a ona natychmiast się zerwała.
– Przepraszam. Nie chciałam cię obudzić – wymamrotałam cicho.
– To nic. – Uśmiechnęła się. – Pomóc ci w czymś? Przygotować kąpiel? Możesz pić kawę? Ja marzę o kawie.
– Ja też chcę! – jęknęła jedna, leżąca z głową ukrytą pod kocem i wyciągnęła do góry rękę.
– Też poproszę – powiedziała kolejna i usiadła, przecierając zaspaną twarz.
– Wiedziałam, żeby nie wypowiadać słowa „kawa” – zaśmiała się Lilly. – One mają jakiś radar – szepnęła i pogładziła mój policzek.
– Czy ktoś mówił coś o kawie? – jęknęła następna i wychyliła się spod kołdry, a ja pierwszy raz od dwóch tygodni zaczęłam się śmiać. Zdrowym, niewymuszonym, najszczerszym śmiechem.
– Robimy królewskie śniadanie! – wykrzyknęła nagle Charlotte.
– Nie ma facetów, więc istnieje szansa, że się najemy – parsknęła Sylvia.
– Nie, kochanie, przecież wiesz, że ograniczam cukier – następna przedrzeźniała swojego faceta.
– Niech zgadnę! – rzuciła Lilly. – A później wyjada twoje zapasy słodyczy!
– Tak! – jęknęła. – Jak mam okres to muszę mieć tonę czekolady, a on wszystko zjada!
Czy to była właśnie rodzina? Obce osoby, które taranem wkraczają w nasze życie, pojawiają się w chwili, kiedy wszystko jest szare, ciemne i smutne. Włączają światło i jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, nadają kolory temu, co miało już nie nosić radosnych barw.
CZYTASZ
Only One #2 ✔️
ChickLitMatt podczas przyjęcia zauważa piękną dziewczynę, zajmującą się obsługą gości. Zwraca na siebie uwagę w najgorszy możliwy sposób - zatacza się pod wpływem wypitego alkoholu i tłucze całą wieżę kieliszków z szampanem. Później jest już tylko gorzej. M...