Matthew
– Musisz jechać do szpitala – orzekł Todd, który przykładał do mojej rozciętej nogi już piąty ręcznik. – Bez szycia się wykrwawisz, a twoja panna dostanie zawału. – Kiwnął głową w stronę sali, w której Stella chodziła nerwowo z kąta w kąt i mówiła coś do swojej koleżanki.
– Jeśli pojedzie ze mną – mruknąłem i opadłem plecami na zimne płytki. Musiałem stracić już naprawdę sporo krwi, bo było mi niedobrze i ciemniało mi przed oczami.
– Matt! Wykrwawisz się! – ryknął, a po chwili usłyszałem, jak rozmawia z kimś przez telefon.
Przestawałem kojarzyć, co się wokół mnie działo. Jakieś zamieszanie i krzyki. Zamknąłem oczy i po prostu czekałem. Na co? Sam nie wiedziałem.
– Słyszy mnie pan? – Do moich uszu dotarł jakiś nieznajomy głos.
– Mhm – mruknąłem.
– Zabieramy pana.
– Nie, jeśli ona nie pojedzie ze mną – odparłem twardo i otworzyłem oczy. Chciałem usiąść, ale natychmiast zakręciło mi się w głowie. Widziałem nad sobą ratowników medycznych, którzy rozkładali coś po mojej lewej.
– Przestań się wygłupiać – warknął mój kumpel, a zaraz potem poczułem szarpnięcie i niewyobrażalny ból w nodze.
– Obiecała mi rozmowę – wybełkotałem i poczułem, jak wbijają mi igły w ręce. Nad moją głową zawisły jakieś kroplówki. Naprawdę musieli tak panikować? To przecież było tylko głupie zadrapanie.
Położyli mnie na noszach i nie zważając na moje sprzeciwy, wywieźli na zewnątrz. Było całkowicie ciemno, a przecież jak wchodziłem do siłowni było popołudnie. Nim się spostrzegłem, byłem już w karetce. Kolejny raz podjąłem próbę podniesienia się, ale zostałem powstrzymany stanowczym chwytem ratownika.
– Jedziemy, bo się wykrwawi!
– Nie! – ryknąłem. – Bez niej nigdzie nie pojadę! – Zacząłem się szarpać i znów podnosić. Kręciło mi się w głowie, a ciało zaczynało wiotczeć, ale walczyłem z tym. Nie podobało mi się to, że przestaję czuć.
– Jestem tu, idioto – usłyszałem, a po chwili ujrzałem najpiękniejszą kobietę na świecie.
– Teraz mogę umierać – szepnąłem i się wyszczerzyłem.
– Jaki ty jesteś głupi – wycedziła i odsunęła się, robiąc miejsce ratownikom.
Poczułem kolejne szarpnięcie i usłyszałem syrenę. Przez całe swoje życie nigdy nie jechałem ambulansem, a wystarczyło zobaczyć bojową Stellę i miałem zagwarantowaną wycieczkę.
Musiałem odpłynąć pod wpływem leków, które mi podali, bo kompletnie nie pamiętałem, jak znalazłem się w szpitalu. Momentu szycia również nie kojarzyłem. Jawa mieszała się ze snem. Słyszałem wystraszony, delikatny głos i inny, męski. Nie czułem bólu, ale zawroty głowy były tak uciążliwe, że chciało mi się wymiotować.
Później znów zapanowała długa cisza.
Otworzyłem oczy, ale w pomieszczeniu było całkowicie ciemno. Jęknąłem, próbując się podnieść, ale nie miałem czucia w nodze, a druga osuwała się po czymś, na czym leżałem.
– Stella – wychrypiałem.
– Nie sądziłem, że taki z ciebie mięczak – usłyszałem, a po chwili sala wypełniła się delikatnym światłem. Wówczas ujrzałem spiętą twarz brata.
– Gdzie jest Stella? – sapnąłem.
– Też się cieszę, że cię widzę, durniu – warknął. – Co ci strzeliło do głowy?
– Gdzie ona jest? – zapytałem ponownie.
Gryson spojrzał na oplatający jego nadgarstek zegarek.
– Teraz pewnie przygotowuje się do wyjścia do pracy – odparł nonszalancko. – Albo odsypia noc, którą spędziła w szpitalu.
– Noc? – zdziwiłem się i przyłożyłem dłonie do bolących skroni.
–Uszkodziłeś sobie mięsień. Musieli założyć ci trzydzieści szwów i przetoczyć trochę krwi, bo ponoć nie pozwalałeś się opatrzyć i nie chciałeś jechać do szpitala, przez co mocno się wykrwawiałeś. Jak do tego doszło? – zapytał zmartwiony.
– Skakałem – burknąłem. – I zobaczyłem Stellę. Rozproszyłem się i rączka skakanki wypadła mi z ręki – wybełkotałem. – Była tu całą noc?
– I popołudnie, kiedy cię szyli. Zemdlała, kiedy wieźli cię nieprzytomnego po zabiegu. Wtedy zadzwoniła do nas jej przyjaciółka i poinformowała, że miałeś wypadek w siłowni. Akurat byliśmy poza miastem, więc nim dotarliśmy minęło trochę czasu. Jak przyjechaliśmy, Lilly odwiozła dziewczyny, a ja zostałem i czekałem aż się obudzisz, żebym mógł zabrać cię do domu.
– Nic jej nie jest?
Mój umysł działał na zwolnionych obrotach, choć doskonale wszystko pamiętałem. Przynajmniej do pewnego momentu. Była ze mną w karetce, a później urwał mi się film.
– Jest cała. Jak straciła przytomność, to się nią zajęli. Prawie się wykrwawiłeś i nie myślisz o sobie, tylko o niej? Nie poznaję cię, braciszku – zaśmiał się. – Gdzie ten egoista, którym dotąd byłeś?
– Nie kpij – prychnąłem. – Muszę się z nią skontaktować. Obiecała mi rozmowę. Gdzie mój telefon?
Z trudem podniosłem się na łokciach i odszukałem przycisk, podnoszący tę część łóżka, na której spoczywała moja głowa.
– Nie zachowuj się jak rozwydrzony dzieciak – parsknął. – Nie wystarczy ci, że siedziała przy tobie dwanaście godzin i prosiła, żebyś się obudził? Była śmiertelnie przerażona. Nie chciała stąd wyjść.
Ponownie zamknąłem oczy. Nie miałem pojęcia, czym mnie nafaszerowali, ale uczucie otępienia i te paskudne mdłości były nie do zniesienia. Czułem się mięczakiem.
Do moich uszu dotarł dźwięk telefonu. Rozchyliłem powieki i spojrzałem w bok. Mój brat odsunął się od łóżka, w którym leżałem i odebrał połączenie. Moje zmysły się wyostrzyły, kiedy usłyszałem jej imię.
– Witaj, Stello. Nie, nic mu nie będzie. Jest przytomny, zaraz zabieram go do domu. Chcesz z nim porozmawiać? Co prawda trochę bełkocze, ale... Rozumiem. W porządku. Oczywiście. Na razie.
I tyle. Strzępki rozmowy, z której nie byłem w stanie wywnioskować niczego. Walcząc z otępieniem podniosłem się do siadu i opuściłem nogi z brzegu łóżka. Nie miałem czucia w grubo zabandażowanej, lewej nodze. Wciąż miałem na sobie treningowe szorty, a na prawej łydce nadal miałem ochraniacz. Jak widać, nie uchroniły mnie przed urazem, choć w sklepie sportowym zapewniano, że nic nie jest w stanie ich zniszczyć.
– Zaczekaj – mruknął mój brat, kiedy zobaczył, że staję na jednej nodze.
Podprowadził wózek, złapał mnie za ręce i pomógł w nim usiąść.
– Nie chciała ze mną rozmawiać – stwierdziłem zawiedziony.
– Jest w pracy, nie miała czasu na pogawędki z naćpanym lekami durniem – odparł.
– Obsługuje jakieś przejęcie w środku tygodnia?
– Nie, Matt. Stella na co dzień pracuje w bibliotece. Pokazy na przyjęciach robi w weekendy – wyjaśnił i cofnął się do stolika. Sprawnie odwróciłem się, obracając koła wózka i zobaczyłem, że zbierał mój portfel, telefon i klucze, i wrzucał je do mojej torby treningowej. Trzymał też w dłoniach jakieś kartki. Zmrużyłem oczy i znów poczułem mdłości.
– Stella zabrała twoje rzeczy z siłowni, jak mocowałeś się z ratownikami – odpowiedział na niezadane przeze mnie pytanie.
– Czy oprócz tego, że jest piękna, musi być jeszcze dodatkowo taka mądra i odpowiedzialna? – wymamrotałem pod nosem, a mój brat się roześmiał.
– Masz rację, zupełnie nie pasuje do twojego typu laski. Jest zbyt inteligentna – kpił. Położył na moich kolanach torbę i plik kartek. – Twoja karta informacyjna i zalecenia. Czekaj tu na mnie, idę jeszcze porozmawiać z lekarzem i upewnić się, czy mogę cię stąd zabrać.
CZYTASZ
Only One #2 ✔️
Chick-LitMatt podczas przyjęcia zauważa piękną dziewczynę, zajmującą się obsługą gości. Zwraca na siebie uwagę w najgorszy możliwy sposób - zatacza się pod wpływem wypitego alkoholu i tłucze całą wieżę kieliszków z szampanem. Później jest już tylko gorzej. M...