Rozdział 8

5K 491 22
                                    

Matthew
– Musisz jechać do szpitala – orzekł Todd, który przykładał do mojej rozciętej nogi już piąty ręcznik

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Matthew

– Musisz jechać do szpitala – orzekł Todd, który przykładał do mojej rozciętej nogi już piąty ręcznik. – Bez szycia się wykrwawisz, a twoja panna dostanie zawału. – Kiwnął głową w stronę sali, w której Stella chodziła nerwowo z kąta w kąt i mówiła coś do swojej koleżanki.

– Jeśli pojedzie ze mną – mruknąłem i opadłem plecami na zimne płytki. Musiałem stracić już naprawdę sporo krwi, bo było mi niedobrze i ciemniało mi przed oczami.

– Matt! Wykrwawisz się! – ryknął, a po chwili usłyszałem, jak rozmawia z kimś przez telefon.

Przestawałem kojarzyć, co się wokół mnie działo. Jakieś zamieszanie i krzyki. Zamknąłem oczy i po prostu czekałem. Na co? Sam nie wiedziałem.

– Słyszy mnie pan? – Do moich uszu dotarł jakiś nieznajomy głos.

– Mhm – mruknąłem.

– Zabieramy pana.

– Nie, jeśli ona nie pojedzie ze mną – odparłem twardo i otworzyłem oczy. Chciałem usiąść, ale natychmiast zakręciło mi się w głowie. Widziałem nad sobą ratowników medycznych, którzy rozkładali coś po mojej lewej.

– Przestań się wygłupiać – warknął mój kumpel, a zaraz potem poczułem szarpnięcie i niewyobrażalny ból w nodze.

– Obiecała mi rozmowę – wybełkotałem i poczułem, jak wbijają mi igły w ręce. Nad moją głową zawisły jakieś kroplówki. Naprawdę musieli tak panikować? To przecież było tylko głupie zadrapanie.

Położyli mnie na noszach i nie zważając na moje sprzeciwy, wywieźli na zewnątrz. Było całkowicie ciemno, a przecież jak wchodziłem do siłowni było popołudnie. Nim się spostrzegłem, byłem już w karetce. Kolejny raz podjąłem próbę podniesienia się, ale zostałem powstrzymany stanowczym chwytem ratownika.

– Jedziemy, bo się wykrwawi!

– Nie! – ryknąłem. – Bez niej nigdzie nie pojadę! – Zacząłem się szarpać i znów podnosić. Kręciło mi się w głowie, a ciało zaczynało wiotczeć, ale walczyłem z tym. Nie podobało mi się to, że przestaję czuć.

– Jestem tu, idioto – usłyszałem, a po chwili ujrzałem najpiękniejszą kobietę na świecie.

– Teraz mogę umierać – szepnąłem i się wyszczerzyłem.

– Jaki ty jesteś głupi – wycedziła i odsunęła się, robiąc miejsce ratownikom.

Poczułem kolejne szarpnięcie i usłyszałem syrenę. Przez całe swoje życie nigdy nie jechałem ambulansem, a wystarczyło zobaczyć bojową Stellę i miałem zagwarantowaną wycieczkę.

Musiałem odpłynąć pod wpływem leków, które mi podali, bo kompletnie nie pamiętałem, jak znalazłem się w szpitalu. Momentu szycia również nie kojarzyłem. Jawa mieszała się ze snem. Słyszałem wystraszony, delikatny głos i inny, męski. Nie czułem bólu, ale zawroty głowy były tak uciążliwe, że chciało mi się wymiotować.

Później znów zapanowała długa cisza.

Otworzyłem oczy, ale w pomieszczeniu było całkowicie ciemno. Jęknąłem, próbując się podnieść, ale nie miałem czucia w nodze, a druga osuwała się po czymś, na czym leżałem.

– Stella – wychrypiałem.

– Nie sądziłem, że taki z ciebie mięczak – usłyszałem, a po chwili sala wypełniła się delikatnym światłem. Wówczas ujrzałem spiętą twarz brata.

– Gdzie jest Stella? – sapnąłem.

– Też się cieszę, że cię widzę, durniu – warknął. – Co ci strzeliło do głowy?

– Gdzie ona jest? – zapytałem ponownie.

Gryson spojrzał na oplatający jego nadgarstek zegarek.

– Teraz pewnie przygotowuje się do wyjścia do pracy – odparł nonszalancko. – Albo odsypia noc, którą spędziła w szpitalu.

– Noc? – zdziwiłem się i przyłożyłem dłonie do bolących skroni.

–Uszkodziłeś sobie mięsień. Musieli założyć ci trzydzieści szwów i przetoczyć trochę krwi, bo ponoć nie pozwalałeś się opatrzyć i nie chciałeś jechać do szpitala, przez co mocno się wykrwawiałeś. Jak do tego doszło? – zapytał zmartwiony.

– Skakałem – burknąłem. – I zobaczyłem Stellę. Rozproszyłem się i rączka skakanki wypadła mi z ręki – wybełkotałem. – Była tu całą noc?

– I popołudnie, kiedy cię szyli. Zemdlała, kiedy wieźli cię nieprzytomnego po zabiegu. Wtedy zadzwoniła do nas jej przyjaciółka i poinformowała, że miałeś wypadek w siłowni. Akurat byliśmy poza miastem, więc nim dotarliśmy minęło trochę czasu. Jak przyjechaliśmy, Lilly odwiozła dziewczyny, a ja zostałem i czekałem aż się obudzisz, żebym mógł zabrać cię do domu.

– Nic jej nie jest?

Mój umysł działał na zwolnionych obrotach, choć doskonale wszystko pamiętałem. Przynajmniej do pewnego momentu. Była ze mną w karetce, a później urwał mi się film.

– Jest cała. Jak straciła przytomność, to się nią zajęli. Prawie się wykrwawiłeś i nie myślisz o sobie, tylko o niej? Nie poznaję cię, braciszku – zaśmiał się. – Gdzie ten egoista, którym dotąd byłeś?

– Nie kpij – prychnąłem. – Muszę się z nią skontaktować. Obiecała mi rozmowę. Gdzie mój telefon?

Z trudem podniosłem się na łokciach i odszukałem przycisk, podnoszący tę część łóżka, na której spoczywała moja głowa.

– Nie zachowuj się jak rozwydrzony dzieciak – parsknął. – Nie wystarczy ci, że siedziała przy tobie dwanaście godzin i prosiła, żebyś się obudził? Była śmiertelnie przerażona. Nie chciała stąd wyjść.

Ponownie zamknąłem oczy. Nie miałem pojęcia, czym mnie nafaszerowali, ale uczucie otępienia i te paskudne mdłości były nie do zniesienia. Czułem się mięczakiem.

Do moich uszu dotarł dźwięk telefonu. Rozchyliłem powieki i spojrzałem w bok. Mój brat odsunął się od łóżka, w którym leżałem i odebrał połączenie. Moje zmysły się wyostrzyły, kiedy usłyszałem jej imię.

– Witaj, Stello. Nie, nic mu nie będzie. Jest przytomny, zaraz zabieram go do domu. Chcesz z nim porozmawiać? Co prawda trochę bełkocze, ale... Rozumiem. W porządku. Oczywiście. Na razie.

I tyle. Strzępki rozmowy, z której nie byłem w stanie wywnioskować niczego. Walcząc z otępieniem podniosłem się do siadu i opuściłem nogi z brzegu łóżka. Nie miałem czucia w grubo zabandażowanej, lewej nodze. Wciąż miałem na sobie treningowe szorty, a na prawej łydce nadal miałem ochraniacz. Jak widać, nie uchroniły mnie przed urazem, choć w sklepie sportowym zapewniano, że nic nie jest w stanie ich zniszczyć.

– Zaczekaj – mruknął mój brat, kiedy zobaczył, że staję na jednej nodze.

Podprowadził wózek, złapał mnie za ręce i pomógł w nim usiąść.

– Nie chciała ze mną rozmawiać – stwierdziłem zawiedziony.

– Jest w pracy, nie miała czasu na pogawędki z naćpanym lekami durniem – odparł.

– Obsługuje jakieś przejęcie w środku tygodnia?

– Nie, Matt. Stella na co dzień pracuje w bibliotece. Pokazy na przyjęciach robi w weekendy – wyjaśnił i cofnął się do stolika. Sprawnie odwróciłem się, obracając koła wózka i zobaczyłem, że zbierał mój portfel, telefon i klucze, i wrzucał je do mojej torby treningowej. Trzymał też w dłoniach jakieś kartki. Zmrużyłem oczy i znów poczułem mdłości.

– Stella zabrała twoje rzeczy z siłowni, jak mocowałeś się z ratownikami – odpowiedział na niezadane przeze mnie pytanie.

– Czy oprócz tego, że jest piękna, musi być jeszcze dodatkowo taka mądra i odpowiedzialna? – wymamrotałem pod nosem, a mój brat się roześmiał.

– Masz rację, zupełnie nie pasuje do twojego typu laski. Jest zbyt inteligentna – kpił. Położył na moich kolanach torbę i plik kartek. – Twoja karta informacyjna i zalecenia. Czekaj tu na mnie, idę jeszcze porozmawiać z lekarzem i upewnić się, czy mogę cię stąd zabrać.

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Only One #2 ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz