prolog.

204 22 11
                                    

twitter: @dekliinacja + #csbwatt

miłego czytania!

– Czy to na pewno jest nieodwołalne? – stęknęłam, nerwowo stukając pierścionkami o rączkę walizki mojej młodszej siostry – Evie, wszystko może się jeszcze zmienić. Naprawdę nie musisz tego robić.

– Przecież wiesz, że nie ma już odwrotu. Dostałam się z niemal najwyższego miejsca w rankingu, dali mi jednoosobowy pokój w dobrym akademiku...– Wyliczyła, nonszalancko wzruszając ramionami. – Widziałam już nawet zdjęcia widoku z mojego pokoju i jest naprawdę piękny. Przyjedziesz do mnie kiedyś i sama zobaczysz.

– Wciąż nie umiem pojąć, po ki chuj ci uczelnia na drugim końcu kraju. Jesteś jeszcze gówniarą i możesz zatęsknić za domem. Co wtedy? Uciekniesz im ot tak? – burknęłam, opadając na jedno z niewygodnych, lotniskowych siedzisk – Ładny widok wpłynął na to, że wybrałaś możliwie najdalszą opcję?

– Musimy po raz kolejny przeprowadzać tą rozmowę? Jesteś starsza i powinnaś zrozumieć, jak wiele perspektyw będę mieć po tej uczelni. Przyjmą mnie do każdej pracy, jaką sobie wymarzę, będę mogła dostać dopierdolone stypendium i... Zacząć wszystko od zera. Wiesz, jako ktoś kompletnie nowy.

– Nowy? – westchnęłam, kręcąc głową z niedowierzaniem – Nowy start dałaby ci też szkoła oddalona o trochę mniej, niż kilka tysięcy kilometrów. Wystarczyło wybrać coś w naszym stanie i z głowy. Jest tu tyle dobrych uczelni, niektóre stoją w rankingach wyżej, niż ten twój kurwidołek.

– Lorelei, proszę... – chlipnęła, starając się powstrzymać płacz – Nie utrudniaj tego. Uwierz, że wcale nie jest mi łatwo. Nie chcę zostawiać taty, ciebie... Ale nie chcę już dłużej siedzieć w tym mieście.

– A skąd wiesz, że w nowym mieście ci się spodoba? Wszędzie może znaleźć się ktoś, kto będzie ci utrudniał życie.

– Ale nie każde miasto oddziela mnie grubą linią od tego, który dotychczas utrudniał mi je najbardziej – odparła, ocierając z policzka pojedynczą łzę – Nie jestem tobą i nie umiem znieść niekończących się docinek, nie umiem się odgryzać... Przeszłam już całą terapię i czuję się jak kompletnie inna osoba, więc nie próbuj zatrzymać mnie w miejscu, w którym to wszystko się zaczęło. To jest dla mnie szansa, Lolly.

– Zobaczę cię dopiero w święta? – Poczułam pieczenie pod powiekami, jednak migiem otrząsnęłam się, by nie dobijać siostry widokiem mnie, rozklejającej się jak mała dziewczynka. – Jak ja wytrzymam tak długo bez mojej siostrzyczki?

– Też się zastanawiam, jak wytrzymam bez mojej ulubionej wojowniczki – parsknęła, otaczając mnie ramieniem, na którym wciąż malowały się blade, niemal białe blizny – Będziemy rozmawiać na wideo co wieczór, pisać... Codziennie będę ci relacjonować, co się u mnie dzieje.

– Jesteś pewna, że to się nigdy nie powtórzy? – szepnęłam nagle, ledwie opanowując płacz – Tak się boję, że to wróci i kurwa... Nie będę obok, nie będę w stanie ci pomóc.

Zawsze, kiedy przybierałam tę manierę w głosie, Evie wiedziała, co mam na myśli. Nade wszystko bałam się, że powróci do niej przeszłość, albo– co gorsza– przyszłość okaże się jeszcze gorsza, a obok niej nie będzie kogoś, kto na czas ją uratuje. Kto powstrzyma ją, przed targnięciem się na własne życie po raz kolejny.

– Dzwoń o każdej porze dnia i nocy, jeżeli tylko coś leżałoby ci na sercu – rzuciłam, subtelnie przejeżdżając po jej przedramieniu – Ale obiecaj mi, że to się nie powtórzy. Chociaż spróbuj zostawić samookaleczanie tej starej Evie. Nowa niech będzie wolna.

– Postaram się najmocniej, by tak się właśnie stało. – Uśmiechnęła się szeroko, pozwalając mi na otarcie łez z jej twarzy. – Nowa Evie będzie silniejsza.

– A jeżeli zdarzyłoby się tak, że zabraknie jej sił, to niech pamięta, że jest ktoś, kto przeleci w środku nocy cały kraj, byleby ją obronić.

***

Dom Grantów był absolutnie niewyróżniający się; powiedziałabym, że nieco wręcz zapuszczony. Otoczony niemal zewsząd gęstym lasem, figurował jako ostatni na swojej uliczce, która od lat była jedną z mniej uczęszczanych w okolicy.

Nie było tu praktycznie niczego ciekawego, a stare, powyłamywane płoty odstraszały każdego nieszczęśnika, który późnym wieczorem zabłądził w gąszczu podmiejskich ścieżek.

W ogóle nie dziwiło mnie to, że Caden nie zapraszał tu nigdy swojej dziewczyny. Nie wyprawiał też imprez, choć znany był ze swojego rozwiązłego, nieodpowiedzialnego stylu życia. Gdy światła gasły, był on jedynie szarym, nudnym człowiekiem, pomieszkującym z rodzicami w podstarzałym, piętrowym domku na przedmieściach.

Nie dało się tu dostrzec przepychu, którym starał się błyszczeć na co dzień. Jego czarne Audi wyglądało na podwórku niemal jak eksponat, co niemiłosiernie bawiło mnie za każdym razem, gdy tu przychodziłam.

Urokiem starych domów były natomiast ich liche, wiekowe zabezpieczenia, jak i skrajnie specyficzny typ budownictwa; rozkład pokoi był nielogiczny, podobnież jak ich kształt. Niemniej jednak było to naprawdę fajnym wyzwaniem.

Zamki puszczały naprawdę łatwo i choć dłuższą chwilę trenowałam w moim własnym domu otwieranie ich wszystkimi możliwymi wytrychami, jakie wpadły mi w ręce, zastana sytuacja nie robiła na mnie praktycznie żadnego wrażenia. Gdyby brawura dostatecznie uderzyła mi do głowy, mogłabym do środka najzwyczajniej w świecie wejść oknem, gdyż nieraz dano mi już ku temu sposobność.

Nie lubiłam się jednak nudzić, więc przez pierwszych kilka razy faktycznie otwierałam drzwi wsuwkami, jak i przypadkowymi pręcikami znalezionymi na ziemi. Dopiero gdy przestało mi to sprawiać jakąkolwiek frajdę, dorobiłam sobie klucze. Ot, ta rodzina debili składowała je tuż przy drzwiach, dosłownie wsuwając je w moje ręce.

Lubiłam ich dom za to, jak skrajnie przesiąknięty żenadą był– na każdym kroku dało się znaleźć nieudane, stare zdjęcia całej czwórki, ewentualnie wiekowe rysunki Cadena, który ewidentnie wybrakowany był w jakimkolwiek drygu rąk.

Chciałam sprawdzić tego chłopaka do granic możliwości i choć przygotowania do tego procederu zajęły mi kilka tygodni, wreszcie czułam się gotowa, by finalnie przejść do założonego planu.

Widok mojej zapłakanej siostry, znikającej za drzwiami samolotu, stawał mi przed oczami praktycznie na każdym kroku od przeszło sześćdziesięciu dni, które spędziłam na obmyślaniu strategii, jak i szczegółowym badaniu terenu. Byłam przygotowana na wszystko, znałam każdy zakamarek jego domu, pracy...

Caden Grant dostanie wreszcie nauczkę za wszystko, co zrobił.

Caden Grant nie zazna spokoju, dopóki się nad nim nie zlituję.

Ciemniejsza strona bieliOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz