rozdział dziesiąty.

83 6 0
                                    

twitter: @dekliinacja + #bielwatt

miłego czytania!

Grant odwiózł mnie w okolice mojego samochodu w kompletnym milczeniu, nieprzerwanym nawet jego typowymi, a wyniosłymi i tępymi tekścikami. Milczał cały czas, nie dając mi jednak w tym względnym spokoju ani grama przestrzeni na rozmyślenia. Irytowało mnie to, gdy milczał i zdawał się być tak cholernie nieprzejęty; nie denerwował się, nie wykłócał... On po prostu miał świadomość swojej wygranej, a ja za ten głupi szczególik musiałam mu dodatkowo utrzeć nosa.

Dlatego właśnie kolejny tydzień spędziłam w moim pokoju, wprawiając tym w konkretne osłupienie tatę, nieprzyzwyczajonego do mojej ciągłej obecności. Zazwyczaj znikałam na całe dnie, całe noce lub w ogóle całe doby; tym razem jednak przesiedziałam pełne siedem dni w granicach naszego domu, zajmując się jedynie zmianą mojego planu, jak i opieką nad Juanem.

Wszystko, co sobie dotychczas założyłam, było względnie lekkie i niewiążące, niemniej na dłuższą metę również dość nieopisane i względnie bezsensowne. Planowałam bowiem uprzykrzać mu życie tak, by miał problem ze zdaniem matematyki, ewentualnie by wyleciał z drużyny. Im więcej się jednak działo, a i im więcej sama nad tym myślałam, tym mocniej kusiła mnie wizja uwiedzenia go i porzucenia.

Widziałam w nim przebłyski ogromnej pewności siebie, jeszcze większe natomiast brawury, które – zmieszawszy się z lekkodusznym podejściem do kwestii seksualnych – tworzyły mieszankę iście wybuchową. Grant najpewniej będąc właśnie w roli brylującej na szkolnych korytarzach gwiazdki, uprzykrzał życie mojej siostrze. Tej zatem postaci chciałam utrzeć nosa. Chciałam, by wreszcie stanął przed nim przeciwnik cechujący się jeszcze większą brawurą. Co więcej, ja miałam wręcz zlewające podejście do seksu, na dodatek zakrapiane kapką głupoty, które sprawiało, że byłam groźniejsza, niż on. Ot, ja wiedziałam, że moje ciało mogło posłużyć za swego rodzaju walutę czy kartę przetargową, więc używałam go, gdy było trzeba. Caden natomiast poczuwał się do roli trofeum, które można było zdobyć.

A więc i ja stanęłam do wyścigu o owe trofeum tak, by zdobyć je i stłuc.

Wiedziałam, że wciąż moim asem w rękawie były jego nieciekawe, sterydowe ciągoty, niemniej jednak ograniczanie się do samego w sobie szantażu było dla mnie opcją najzwyczajniej w świecie nudną. Jeżeli zaszłaby taka potrzeba, ograniczę się do niej. Jeżeli natomiast nie, z największą przyjemnością wybiorę ścieżkę, która uwzględni w sobie również poigranie z uczuciami Cadena i zabawienie się nimi tak, by zrozumiał wreszcie jak ogromne spustoszenie potrafią wywołać w człowieku nieczyste intencje najbliższych.

Liczyłam na to, że uda mi się wreszcie pokazać mu, jak obrzydliwy los zgotował mojej młodszej, niewinnej siostrzyczce. Miałam nadzieję, że poczuje choć cząstkę jej bólu.

────୨ৎ────

– Świat chyba wraca do normalności – skwitował szeroko uśmiechnięty tata, równo z moim wejściem do kuchni. – Wychodzisz gdzieś? Proszę, powiedz, że tak.

– Aż tak cię zmęczyło przebywanie z własnym dzieckiem? – parsknęłam, siadając na pufie w korytarzu. Zabrałam się za wiązanie pierwszego z moich białych Conversów, podczas gdy tata mierzył mnie iście złowrogim spojrzeniem. – Tak, wychodzę. Widzę się z Gabe'm.

Gabe był moim zmyślonym chłopakiem, a przy tym jednym mężczyzną oprócz taty, z którym umiałam na dłuższą metę wytrzymać.

– A nie chciałabyś go tu zaprosić? Chętnie poznałbym wreszcie chłopaka, który wytrzymuje z tobą tyle czasu.

ciemniejsza strona bieli [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz