Rozdział 3 - Puste słowa i mało znaczące obietnice

8 1 0
                                    

Dorastanie. Etap w rozwoju człowieka, w którym wykształcamy swoje nawyki. Poznajemy nas samych. Uczymy się jak panować nad sobą i naszymi emocjami.
Nasz mózg w pełni dorasta w wieku dwudziestu pięciu lat. Wtedy nasz płat czołowy, który odpowiada za emocje dochodzi do pełnego rozwoju.
Mówi się, że człowiek jest dorosły dopiero kiedy pozna „dorosłe życie".

Co, jeśli niektórzy poznają je wcześniej? Co z tymi, którzy już za dziecka musieli dorosnąć? A co z tymi, którzy wcale nie dorośli?

Gdy jesteśmy „dorośli jak na swój wiek" znaczy to, że dorośliśmy za szybko.

Pięć miesięcy później

Lilith

-Robię na obiad placki z cukinii, będziesz jadł? – krzyknęłam do Theo, gdy schodził ze schodów.

-Jasne, ale wrócę dziś później – wtrącił zakładając buty.

-Wychodzisz? – spytał David, który, pojawił się znikąd.

-Jadę do szkoły – odpowiedział Theo. – A jeśli chodzi o później to tak. Mam spotkanie z psychologiem – był zirytowany. Nie dziwiłam mu się. Nasz kuzyn był trochę irytujący przez to, że nie lubił żyć w niewiedzy.

Według sądu jeszcze nie mogliśmy zamieszkać sami. Musiało minąć co najmniej pól roku oraz musieliśmy uczęszczać na sesje z psychologiem i terapeutą. Był to jeden z warunków mojej opieki nad Theo. Ja swoje miałam w piątki wieczorem, a młody na tygodniu po szkole.

-Spoko, tylko pytałem – wtrącił nasz kuzyn.

-Uważaj na siebie – wykrzyczałam zanim Theo zdążył już na dobre uciec od naszej rodzinki.

-Też się będę zbierał, mam trening w klubie – dodał, gdy do kuchni weszła ciocia.

-Mógłbyś wziąć Lili ze sobą, kiedyś dużo ćwiczyła. Mogłaby pokazać Ci jakieś sztuczki – wtrąciła kobieta. Chociaż wyglądała srogo, głos miała miły. Była dobrą osobą. Oprócz Davida miała jeszcze jednego syna, ale on założył już swoją rodzinę i wyfrunął z matczynego gniazda.

-Jak zbierze się w piętnaście minut to może jechać ze mną – stwierdził kuzyn.

-Wystarczy mi dziesięć – stwierdziłam i poszłam po swoją torbę sportową. Nie widziałam sensu w ćwiczeniu w jego klubie, więc miałam nadzieję, że może wysadzi mnie pod nim i pozwoli iść gdzieś, gdzie go nie będzie, a w szczególności nie będzie jego irytujących kolegów.

***

Jazda pod sam klub zajęła nam dłuższą chwilę. Sam w sobie wydawał się być dość spektakularny. Nad ziemią znajdowały się cztery piętra, a pod nią według kuzyna kolejne cztery. Miał czarną elewację, przyciemnione szyby i wielki złoty napis "The Underground". Nie powiem, właściciel pewnie długo zastanawiał się nad nazwą.

Gdyby nie fakt, że prawdopodobnie prowadził go jakiś stary gbur można by rzec, że klub jest przyjemny w widoku.

Zazwyczaj znajdujemy ukojenie w miejscach, które wpływają na naszą podświadomość. U większości ludzi jest to zapewne coś spokojnego i jasnego. Mi natomiast ukojenie przynosi mrok i szalejącą w nim burza.

Zatrzymałam kuzyna zanim zdążyliśmy wejść do klubu.

-D, czekaj – zatrzymał się i odwrócił w moją stronę.

-Coś nie tak? – spytał zmieszany. – Jeśli chodzi o pieniądze to się nie martw, nie musisz nic płacić – wtrącił.

-Nie..., ale może mogłabym pójść pobiegać na świeżym powietrzu? – zapytałam z nadzieją, że mi pozwoli.

The Second LifeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz