Rozdział 4 - Samotność - wyrok czy decyzja?

3 1 0
                                    

Lilith

Przez całą drogę do domu trwaliśmy w kompletnej ciszy. Nawet muzyka nie grała. Byłam mu za to wdzięczna.

Teraz nie potrzebowałam niczego tak bardzo jak spokoju.

Chciałam uciec.

Ukryć się.

Wiedziałam, że nie mogę tego zrobić, bo Theo mnie potrzebował.

Nie mogłam zrobić jedynej rzeczy, w której byłam najlepsza.

Nie mogłam zniknąć.

Nie teraz.

Po dotarciu do domu umyłam ręce i zaczęłam robić obiad. Ciocia zostawiła kartkę na stole w jadalni z notatką, w której przekazała, że wróci wieczorem. Wujka miało nie być przez jeszcze tydzień.

Byliśmy sami. Praktycznie i w przenośni.

Theo, David i ja. Byliśmy zgubieni. Byliśmy tylko dziećmi, gdy musieliśmy dorosnąć. Strach towarzyszył nam całe życie. Nie potrafiliśmy się go pozbyć, nie ważne jak bardzo próbowaliśmy.

-Co teraz zrobimy? – spytał David, kiedy we troje zasiedliśmy do obiadu.

-Jak to co – wtrącił Theo. – To co robimy najlepiej – mój brat wytłumaczył, choć Dave nie zdołał załapać aluzji.

-Czyli?

-Czyli będziemy trenować i zrobimy widowisko jakiego Londyn jeszcze nie widział – wytłumaczył Theo.

-To będę walczył? – spytał kuzyn z nadzieją w głosie.

-Przecież się nie zbłaźnisz. Lilith powie ci na czym polegają nasze walki, a ja załatwię nam kury – siedziałam cicho, bo nie chciałam, żeby David walczył. Wiedziałam, że i tak to zrobi, więc przynajmniej chciałam trochę pomóc.

-Po co nam kury?

-Są częścią treningu. Jeżeli chcemy wygrać musimy cię nauczyć podstaw – wytłumaczyłam.

-Ale ja umiem się bić – nie wiedział o co mi chodzi. Gdy z moim bratem wybuchliśmy śmiechem kuzyn spojrzał na nas nie wiedząc o co nam chodzi.

-Musisz być szybki. W Nowym Jorku nie liczy się umiejętność wyprowadzania ciosów. Musisz dbać o balans. Poruszyć wszystkie mięśnie, o których nie miałeś pojęcia – zaczęłam.

-Jeżeli nie będziesz potrafił poruszać się na nogach, nie będziesz mógł skoncentrować się na ciosach. – Mój brat wiedział o czym mówi. Wiele razy oglądał mnie łapiącą kury ze Skye. Zawsze powtarzała, że jest to coś co trwa od pokoleń. Jej trenerka ją tego nauczyła. Jak i tego, że trzymana wysoko garda nie jest zawsze potrzebna. Czasem ważniejsza jest praca nóg.

-Czy na siłowni jest basen? – spytałam by mieć pewność, że nie będziemy musieli jeździć po całym Londynie by spokojnie popływać.

-Tak – odpowiedział niemal natychmiastowo.

-Świetnie. Jutro zaczynamy trening. Młody dołączy do nas po szkole.

-Ale termin walki nie jest ustalony – wtrącił. – A sezon kończy się za trzy tygodnie.

-Z tego co wiem to nie masz żadnej walki ustalonej na najbliższe dwa tygodnie – powiedział mój brat.

-Ale mam być gwiazdą wieczoru na zamknięciu sezonu.

-Więc mamy półtora tygodnia treningu przed walką. Po zakończeniu sezonu odpoczywasz maksymalnie trzy dni i zaczynamy trening dalej – stwierdziłam.

The Second LifeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz