ROZDZIAŁ 3.

93 7 4
                                    

„I look inside myself and see my heart is black I see my red door and must have it painted black. Maybe then I'll fade away and not have to face the facts. It's not easy facing up when your whole world is black."
„Spoglądam wgłąb siebie i widzę - moje serce jest czarne. Widzę moje czerwone drzwi przemalowane na czarno. Może wreszcie zniknę i nie będę musiał stawić czoła faktom. Nie jest łatwo stawiać czoła życiu, gdy cały twój świat jest czarny."
(The Rolling Stones, Paint it, black)

Trzymałam w dłoniach książkę. Wpatrywałam się w nią niemal codziennie, bezwzględnie świadoma tego, że nie miałam już zbyt wiele czasu.

Była czerwona, z twardą okładką i barwionymi brzegami. Nie przypominała tych z księgarni, była zupełnie inna, jakby robiona na zamówienie. Jedyna w swoim rodzaju. W środku jednak każda jedna kartka była pusta. Zwykła biel. Nic więcej.

Przynajmniej tak myślałam wtedy. Na samym początku, gdy dopiero ją znalazłam. Zamknęłam oczy, wracając wspomnieniami do tego dnia.

06.12.2023.

Rodzice kazali mi iść po ozdoby świąteczne, bo chyba wydawało im się, że włączając mnie do ubierania choinki i przystrajania domu, w jakiś sposób odciągną moje myśli od tego całego syfu, w który praktycznie zamieniło się moje życie.

Nie wiedzieli, że ich córka była mistrzynią w analizowaniu. Mogłam robić wiele rzeczy jednocześnie, a moje myśli i tak odpływałyby na zupełnie inny tor.

W naszym domu znajdował się mały garaż w którym tata trzymał jakieś starocie, narzędzia. Były też tam wszystkie kartony z rzeczami „z kiedyś ", a przynajmniej tak mówiła na to mama.

Westchnęłam męczeńsko, opierając dłonie na swoich biodrach. Zilustrowałam metalowe półki pod ścianą, szukając jednego kartonu z właściwym napisem. I znalazłam. Podpisany jako „swiąteczne ozdoby" - co było dość banalne. Był na samym środku. Nie miałam problemu, by go stamtąd wyciągnąć. Zdziwiło mnie jednak coś innego.

Nie przypuszczałam, że za tym dużym kartonem znajdę inny, mniejszy. Z moim imieniem.

„Cassie". Moje imię napisane było czarnym flamastrem, ładnym, starannym pismem.

Długo się zastanawiałam, zanim nie wzięłam go ze sobą na górę. Potem zganiłam się w myślach, że mogłam zobaczyć co w nim było już w garażu. Co jeśli było tam coś ważnego? Moja ciekawość sięgała zenitu, więc odłożyłam pudło z ozdobami świątecznymi obok telewizora, a drugi, mniejszy karton zabrałam ze sobą. Rodzice byli w kuchni, mama robiła sobie herbatę, a tata wkładał rzeczy do zmywarki. Rozmawiali o czymś zawzięcie, jednak to nie przeszkadzało mi, żeby im przerwać.

- Hej, co to za pudło? - spytałam, zyskując ich uwagę.

Ułożyłam je na stole, szukając wzrokiem czegoś, czym mogłabym je otworzyć.

- Ach, to - mama machnęła ręką. - W tamtym roku robiłaś porządki w swoim pokoju i wrzuciłaś tam rzeczy, których już nie potrzebowałaś.

- Możesz je przejrzeć, a jak faktycznie nie będziesz ich chciała, to gdzieś to oddamy. To starocie ale może komuś sprawią przyjemność - tata wzruszył ramionami.

Nie przypuszczałam jednak, że tego dnia zagłębie się w swoją przeszłość bardziej, niż kiedykolwiek wcześniej.

W środku bowiem były jakieś figurki, małe lalki, którymi zapewne bawiłam się, kiedy byłam mała, jakieś gazetki i książki dla dzieci. Wiedziałam, że byłam sentymentalna ale zdziwiło mnie, że tak długo trzymałam te rzeczy u siebie w pokoju.

🍀ACCEPT YOURSELF 🍀 | II Część Trylogii Clover |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz