Rozdział 2

697 122 38
                                    

Weekend spędziłam tak, jak zaplanowałam – odespałam wszystkie dni oraz spędziłam czas z tatą, który w końcu miał wolną sobotę i niedzielę.

Odkąd zostaliśmy sami, musiał on zacząć więcej pracować, żeby nas utrzymać. Wszystkie oszczędności, jakie udało się mu przez całe życie uzbierać, zostały wydane na leczenie mamy, przez co po jej odejściu był zmuszony do podjęcia różnych dorywczych prac.

Kiedy byłam jeszcze mała, a on pracował, spędzałam zawsze czas u państwa Cooper, którzy się mną opiekowali. Pani Ellen odbierała mnie z przedszkola i gotowała mi pyszne obiady, a pan Richard zabierał mnie na lody i na pobliski plac zabaw. Tata odbierał mnie od nich późno wieczorem i mimo zmęczenia, zawsze przed snem jeszcze się ze mną bawił oraz poświęcał mi dużo uwagi.

Będąc starsza, zaczęłam zostawać sama w domu i szybko przywykłam do tego, że tata wraca późno, a z wiekiem coraz bardziej rozumiałam, dlaczego tak jest. Chciał, żebym miała normalne życie w dobrych warunkach i wszystko to mi zapewnił. Teraz dalej dużo pracuje, ale już nie tyle, ile kiedyś, bo sama zaczęłam przez wakacje dorabiać sobie w lokalnym sklepie z ubraniami, żeby mieć swoje środki na własne zachcianki.

Wkrótce natomiast butik zostanie zamknięty z powodu przeprowadzki właścicielki do innego stanu, co oznacza, że utracę źródło dodatkowego dochodu. Na szczęście przez cały okres mojej pracy tam udało mi się trochę odłożyć, więc na pewno nie będę musiała stale prosić tatę o pieniądze.

Przez ten tydzień będę tam jeszcze chodzić, żeby pomóc przy obsłudze klientów, których pewnie będzie całkiem sporo ze względu na duże przeceny. Właścicielka chce sprzedać jak największą część pozostałych ubrań, dlatego stwierdziła, że ogromne zniżki na pewno w tym pomogą.

Myślenie o ubraniach i pracy muszę jednak zostawić na później, bo właśnie dotarłam do szkoły i za chwilę zaczynam pierwszą lekcję, na której mam sprawdzian. Niestety ja i matematyka nie łączą się ani trochę, więc nie przewiduję dobrego zakończenia tej historii.

Przy schodach prowadzących do budynku czekała na mnie już Ashley i Jason, dlatego podeszłam do nich i po krótkim przywitaniu weszliśmy do szkoły.

Idąc korytarzem, zauważyliśmy, że wokół tablicy ogłoszeniowej zrobił się spory tłum, więc my też ruszyliśmy w tym kierunku. Jeśli jakaś informacja przyciągnęła aż tyle osób, to musi być to coś ciekawego.

Po przeciśnięciu się między ludźmi naszym oczom ukazał się plakat:

"Największe wydarzenie w historii miasta!

Konkurs muzyczny organizowany przez Isabellę O'Brien!

Jeśli umiesz śpiewać lub grać na jakimś instrumencie, koniecznie się zgłoś! Może akurat Tobie uda się wygrać naukę w prestiżowym prywatnym liceum w Los Angeles!

Chętni są proszeni o wpisanie się na listę, która znajduje się w gabinecie dyrektora. Zapisy trwają do piątku."

Isabella O'Brien?! Przecież to jedna z najbardziej cenionych osób w świecie muzyki! Jako nastolatka zaczęła swoją karierę i sama zapracowała na wszystko, co ma. Mama zawsze mi o niej opowiadała, nuciła jej piosenki i mając tyle samo lat co ja teraz, chodziła na jej koncerty. Podziwiała ją za to, jaki ma talent i co udało jej się osiągnąć, biorąc pod uwagę, że były w tym samym wieku.

Po wielu latach swojej kariery pani O'Brien zaczęła mieć coraz mniej koncertów, a jeśli już były jakieś organizowane, to strasznie trudno było zdobyć bilety, ale tacie się udało i mama na krótko przed trafieniem do szpitala, z którego już nigdy nie wyszła, bawiła się na żywo do jej muzyki tak, jak robiła to, będąc nastolatką.

Mrok światłaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz