1. Beteo

3.2K 12 5
                                    


Westchnęłam głośno, przeklinając w myślach i przekręciłam oczami. Pierwszy tydzień w nowej pracy dobiegał właśnie ku końcowi, a ja już miałam dość tej roboty. Wcale nie dziwiłam się tym, że poprzednia osoba się zwolniła.

Wyszłam zza lady, zamykając wejście i zwinnym krokiem przemierzałam korytarze, udając się prosto w stronę studia nagraniowego.

-Janek do chuja, czemu znowu się nie wpisałeś! - krzyknęłam wchodząc do pomieszczenia i założyłam ręce pod pachami. Chłopak obrócił głowę w moją stronę, pokazując komuś zza kabiny rękę, aby się zatrzymał.

-Co się stało? - mruknął obojętnie, zdejmując słuchawki i odłożył je na biurko.

-Nie wpisałeś się na listę wejść - westchnęłam ciężko, przymykając jedno oko ze zirytowania. - Znowu - zacisnęłam zęby, kładąc akcent na ostatnią sylabę.

-Przepraszam, zapomniałem - odparł ze skruchą, choć trudno było mi stwierdzić czy prawdziwą i spojrzał w komputer.

-Pamiętaj o tym na przyszłość - dodałam, odwracając się w stronę drzwi.

-Ale on też się nie wpisał i nie robisz mu problemów - przekręciłam oczami i przymknęłam powieki, biorąc głęboki wdech. Odwróciłam się w stronę mężczyzn i westchnęłam głośno na widok Janusza pokazującego palcem na kolegę obok.

-Przepraszam - mruknął jedynie pod nosem, przeglądając telefon rozłożony na kanapie.

-No do chuja - przygryzłam wnętrze policzka i skrzywiłam twarz w reakcji na ból - Jak się nazywasz to wpisze to za was - zagadałam w stronę blondyna, zerkając kątem oka na Walczuka.

Ten jednak nawet nie drgnął na moje słowa i zdawało się, że ich nie usłyszał. Ewentualnie olał.

Uśmiechnęłam się ironicznie i odchyliłam głowę w tył. Podeszłam bliżej niego i z siłą wyrwałam mu telefon z rąk, od razu gasząc jego ekran. W żadnym stopniu nie obchodziło mnie co tam robił. Potrzebowałam po prostu dowiedzieć się, chociaż jak ma na imię, żeby móc go wpisać na listę i móc w spokoju wrócić do pracy. Chłopak od razu zwrócił na mnie uwagę, jednak wciąż nie wstał, a jedynie leniwie patrzył na mnie z litością.

-Jak się nazywasz to wpisze cię na listę za ciebie - powtórzyłam swoje wcześniejsze słowa, jednak zwracając się już bezpośrednio do mężczyzny przede mną.

-Adrian Połoński - przekręcił oczami, wypowiadając z niechęcią swoje imię i nazwisko, po czym wstał, samemu zabierając sobie telefon z mojej ręki.

-Co za chuj - mruknęłam pod nosem, wychodząc z pomieszczenia.

-Dziwka - odparł z odrazą, w odpowiedzi na moje słowa, które najwyraźniej musiał usłyszeć. 

-Adrian - upomniał go, zerkając na niego twardo, na co ten jedynie wzruszył ramionami, ignorując Janusza.

***

Miesiąc. Tyle właśnie mijało odkąd pierwszy raz przekroczyłam próg tego budynku, zasiadając za recepcją. Z każdym tygodniem coraz lepiej się tu czułam i mogłam nawet stwierdzić, że praca która na początku wydawała się jedynie udręką zaczęła sprawiać mi przyjemność. 

Przewijało się przez to miejsce naprawdę wiele osób, ale z żadną od przynajmniej dwóch tygodni nie miałam problemu. Wszyscy bez większych sprzeczek nie negowali zasad, które musieli przestrzegać i mimo upomnień byli w moją stronę wyrozumiali, wysłuchując wyrzucanych przeze mnie z pamięci formułek. Wciąż często Janek z Adrianem, zapominali wpisywać się na listę, lecz z dobroci serca i szacunku do swojego czasu, robiłam to po prostu za nich. 

ONE SHOTS | rap editionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz