Rozdział 22

30 2 0
                                    

Grupa potworów z Huggy'm na czele stała przed czerwonymi drzwiami prowadzącymi do biura Eliota Ludwiga. Wszyscy wiedzieli, że zaraz rozpęta się jedna z największych (jeśli nie największa) bitwa w historii fabryki Playtime CO. Huggy próbował przewidzieć ruchy Ludwiga, chociaż wiedział, że to praktycznie niemożliwe. Wydawało mu się, że po prostu coś w jego wnętrzu chce odwlec to co nieuniknione najbardziej jak się da. Ale wiedział, że tak czy siak nie ma już odwrotu. Jego twarz nie zdradzała żadnych emocji, miała chłodny, niewzruszony wyraz, chociaż w jego głowie szalały myśli. Wypchnął je w najdalsze zakątki umysłu bo wiedział, że musi być teraz w pełni skupiony. Zbliżał się moment jego śmierci, nie dziwne, że atakował go natłok myśli. Nękały go pytania, wątpliwości, odwaga i strach. Odgonił je jak najdalej i skupił się na chwil obecnej. Westchnął, zdecydowany i gotów.

Nadszedł wreszcie czas.

Otworzył gwałtownie drzwi, aż trzasnęły, i jednym krokiem wparował do środka. Siedzący przy biurku Eliot nawet nie podniósł wzroku z dokumentów i dalej spokojnie je wypełniał.

-To koniec, Ludwig!-zawołał Huggy.

-Eee... Fajnie.-Eliot schował dokumenty do teczki i wstał.

Huggy był zdezorientowany jego spokojem tylko przez chwilę, po czym na jego twarz wróciło zdeterminowanie.

- Lepiej się poddaj. - nakazał.

-Niby dlaczego miałbym się poddać?- Eliot podszedł do regału jak gdyby nigdy nic wsunął teczkę między dwa foldery.

Huggy opuścił gardę.

- No dobra. To co na nas przyszykowałeś? Oszczędź nam obu cennego czasu i pokaż to ustrojstwo.

-Jakie ustrojstwo?

-Nie zgrywaj niewiniątka. Zawsze coś masz w razie ataku.

- No to przykro mi, ale muszę ci zasmucić. Nie ma żadnego ustrojstwa.

-Jak to nie ma?

-No nie ma. Jestem tylko ja. Sam, bezbronny, Eliot Ludwig, do waszej dyspozycji.

Ustał przed biurkiem pokazując się w pełnej klasie. Grupa potworów za Huggy'm była zdezorientowana, ale też ogarnięta ulgą, ale sam Huggy patrzył na Eliota podejrzliwie, w pełni skupiony i nadal zdeterminowany.

- Nie wierzę w ani jedno twoje słowo. - warknął.

- I bardzo słusznie.

Atak był nagły. Tak nagły, że Huggy nie zdążył zareagować. Odrzuciło go prosto na regał, gdzie o jego głowę rozbiło się kilka książek.

-Było atakować gdy mieliście element zaskoczenia
-rzekł Eliot. -A teraz bardzo mi przykro, ale wszyscy zginiecie. A wasz dowódca jako pierwszy.

Stado zabawek ruszyło w jego kierunku i zaczęło się. Dina podeszla do leżącego przywódcy.

-Wszystko okej?-zapytała.

-Tak, po prostu mnie zaskoczył.-Huggy wstał, a wtedy poczuł lekkie zawroty głowy, ale zignorował ból. Wiedział, że nie może sobie teraz pozwolić na słabość.

-Myślicie, że macie szansę?-Eliot uderzył mechaniczną pięścią któregoś z potworów, ten odleciał na ścianę, ale szybko się pozbierał. -To JA was stworzyłem. Wiem o was wszystko. Wszystkie zalety, wady. Wasze słabości!-wymierzył celny cios i kilka eksperymentów praktycznie wypadło przez drzwi. -Jestem waszym zbawicielem i koszmarem! To ja wami rządzę!

Cała reszta grupy została odrzucona, dwa albo trzy eksperymenty nie podniosły się już tak szybko jak reszta.

-Jestem śmiercią! Pogódźcie się z tym, wszyscy dziś zginiecie!

Poppy Playtime Chapter 3-Alternative/ Fanmade History Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz